Szczecińska policja zarekwirowała około trzystu dzieł sztuki, w tym grafikę skradzioną w 1945 roku z muzeum w Katowicach.
Policyjny film. Grube na pół metra betonowe drzwi uchylają się po lekkim pchnięciu. Zakurzone obrazy leżą na podłodze, część jest oparta o ponadmetrowe ściany. Konserwator zabytków próbuje złożyć w całość jeden z nich, który rozpadł się na kilkanaście kawałków. Wokół jakieś śmieci, graty, brud. Ujęcie z zewnątrz. Dwupiętrowa, szara betonowa budowla na tyłach domku jednorodzinnego na Gumieńcach. W małych oknach grube kraty. Oto skarbiec Antoniego M. - 92-letniego murarza ze Szczecina.
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,10367175,Obrazy_warte_miliony_euro_w_bunkrze_na_Gumiencach.html#ixzz1ZH4nBcHR
Prokuratora wydaje nakaz przeszukania i zabezpieczenia całej kolekcji, która trafia do depozytu w Muzeum Narodowym w Szczecinie. To blisko 300 obiektów. Malarstwo od wczesnego renesansu, poprzez barok niemiecki. Najstarszy obraz pochodzi z 1532 roku.
O zbiorze Antoniego M. od dawna krążyły w środowisku kolekcjonerów legendy. Ktoś widział u niego Cranacha. Podejrzewano, że może mieć nawet Rafaela. Ponoć po obrazy przylatywali do niego panowie helikopterami. - Nie handlował z nami - mówi jeden z antykwariuszy. - Nie ta liga.
Nikt dziś nie jest w stanie oszacować wartości tego, co miał Antoni M. Fachowcy, z którymi rozmawialiśmy, mówią o "milionach euro".
M., choć samouk, imponował w środowisku wiedzą z historii sztuki. W domu ma fachowy księgozbiór. Do Szczecina przyjechał zaraz po wojnie. Skąd taka kolekcja? Krążą różne wersje. Pierwsza: od pewnego Żyda, który zajmował się handlem sztuki, odkupił willę, w którym pozostały obrazy. Za jeden mały obrazek, który sprzedał, dostał tyle, co za miesiąc pracy cała brygada murarzy. Druga: w latach 60. M. przez przypadek odnalazł skrzynie z muzealnymi zbiorami ewakuowanymi przez hitlerowców.
Co dalej z kolekcją M.? - Szukamy właścicieli tych zabytków - mówi Marek Łuczak, przyznając, że to trudne i czasochłonne zadanie. Policja przy pomocy ekspertów chce też zidentyfikować nieliczne rzeźby i kościelne wyposażenie znalezione w bunkrze.
Od wyników pracy policji zależy, czy obrazy wrócą do Antoniego M., czy nie. Jak na razie tylko sprawa grafiki Czajkowskiego jest oczywista. Jako będąca na liście polskich strat wojennych jest własnością skarbu państwa i wróci do katowickiego muzeum.
Tymczasem jedna z córek Antoniego M. uważa, że działania policji i zdeponowanie zbioru w muzeum uderza w dobre imię ich ojca i jest działaniem "przeciwko Kulturze Narodowej". Tak wynika z zamieszczonego w internecie i rozesłanego do szczecińskich antykwariuszy listu zatytułowanego "Przez całe życie Kolekcjoner Sztuki, a na koniec Paser".
- Najgorsze jest to, że on teraz nie mówi i nie może się bronić [porozumiewa się pojedynczymi wyrazami - red.] - mówi Oliwia Mazur, druga z córek. - A przecież dla siebie nie czerpał z tego żadnych korzyści. Wiele tych obrazów jest w złym stanie, ponieważ to on je w takim stanie kupował, żeby je uratować. Po prostu kochał sztukę.
Policja odpiera zarzuty o to, że robi z Antoniego M. pasera. Mężczyzna nie ma postawionych zarzutów. Współpracuje z policją. - Policja wspólnie z prokuraturą wyjaśnia wszystkie wątki dotyczące pochodzenia i obrotu poszczególnymi dziełami sztuki - mówi Przemysław Kimon z biura prasowego KWP w Szczecinie. - Do czasu wyjaśnienia sprawy zabytki muszą być zabezpieczone.
W sprawie domniemanej kradzieży zgłoszonej przez żonę Antoniego M. prokuratura prowadzi odrębne postępowanie.
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,10367175,Obrazy_warte_miliony_euro_w_bunkrze_na_Gumiencach.html#ixzz1ZH2zfE7R