quinta-feira, 16 de setembro de 2010

Nikodem P. Pionierzy bez Bandery. 1.

PIONIERZY BEZ BANDERY
Paweł Nikodem

Pierwsze 50 lecie naszych osad na ziemiach guarańskich.
Od założenia kurytybskiego przedmieścia (1871) do odsłonięcia pomnika „Siewcy” (1924).

SPIS RZECZY
Wstęp: W zaporożu hiszpańsko – portugalskim str. 1-5

Część Pierwsza: Nowa kraina

I.                   Opis Brazylji
  1. Obszar i zaludnienie str. 6 - 9
  2. Trzy stany najdalszego południa str 9-18

II.                Zasiedlenie państwa
  1. Napływ portugalczyków i murzynów str. 19 - 21
  2. Rozwój nowoczesnej emigracji – napływ przychodźtwa (tablica) str. 22 - 25
  3. Grupy narodowościowe i charakter przychodźctwa – narodowość przychodźctwa (tablica) str. 25 - 28
  4. Osadnictwo – kolonizacja rządowa – kolonizacja prywatna str. 28-32
  5. Sąsiedzi Polaków. str. 32 - 34

Część druga: Dzieje osadnictwa

III.             Konkwistator i pionier
  1. Notatka o poprzednikach str. 35 - 36
  2. Pielgrzymki pionierów (1869-1975) – Ojciec osadnictwa – Pierwsi pielgrzymi-
      Druga wędrówka - Wprost do Kurytyby - Metryka urzędowa. str. 37 - 43

IV.              Nowa Polska w Paranie (1876-187).

  1. Wiązanie pierścienia naokoło Kurytyby-Zapadłe miasteczko stołeczne- Nowa Polonia-Osiedla podgórskie-Rola pierścienia. Str. 44 - 51
  2. Badanie wnętrza-Osady stepowe-Rozszerzanie pierścienia kurytybskiego-Nawrót w głąb kraju. str. 52 - 55
  3. Próby osadnictwa poza Paraną w św. Katarzynie - W Rio Grande – W Espirito Santo i Bahji str. 55 - 56

V.                 Rozlew przychodźtwa na trzy stany (1890-1891)

  1. Rola Rio de Janeiro i nowej masy  str. 57-58
  2. Rio Grande – ośrodek czołowy – Przegląd osad: Nad laguną Patos – Na północ od Porto Alegre – Na ziemiach Redukcji str. 59 - 64
  3. Omijanie św. Katarzyny – Przegląd osad: W dawnych granicach stanu – na wyżynie niegdyś parańskiej. Str. 65 - 68
  4. Otwarcie wnętrza w Paranie. Przegląd osad: Na stepach – W dolinie Iguasu – Początki św. Mateusza. Str. 69 - 75
  5. Grupy w rozproszeniu w São Paulo str. 76

VI.              Przybór ukraiński (1895 – 1896)
  1. Wzmocnienie stanowiska Parany - Dopełnienie dawnych kolonii – Nowe osady str. 77- 79
  2. Osady w Argentynie – Missiones – Apostoles i osadnictwo.  Str. 79-80

VII.           Zdobywanie puszczy (1908-1914)

  1. Obraz napływu i osiedlenia str. 81 - 85
  2. Przegląd osad a) w Paranie – nad Iguasu – Łańcuch do Prudentopolis – na szlaku Guairy – Osady rozproszone b) w św. Katarzynie c) w Rio Grande. str. 85 – 91

VIII.        Rozrost siedzib

  1. Osadnictwo samorzutne – podłoże str. 92 - 94
  2. Powiększenie starych osad- rozszerzenie pierścienia pod Kurytybą – ekspansja kolonii herwowych. Str. 94 - 99
  3. Poszukiwanie linji życiowej – Skupienia w Rio Grande – Pomost katarzyński – Narost parański – Omijanie miast. Str. 99 - 103
  4. Polacy w Urugwaju.  str. 103 - 108

IX.              Ilu jest Polaków w Brazylji?

  1. Materiały str. 108 - 109
  2. Przychodźtwo i osadnictwo w cyfrach – wykaz osad rządowych w Paranie (tablica) str. 110 - 111
  3. Obliczenia – Opinja brazylijska – Zestawienia teoretyczne – Spis Polaków wedle osad str. 117 - 119

Część trzecia: DOROBEK.
X.                 Gospodarka leśna
  1. Wyrębisko str. 120 - 128
  2. Mate str. 129
  3. Pinjor – kalendarz gospodarczy dla wyżyny str. 130 - 132

XI.              Gospodarstwo rolne
  1. Pionier nowoczesnego rolnictwa pod zwrotnikiem str. 133
  2. Rośliny uprawne – Rodzime – Sprowadzane str. 134 - 140
  3. Hodowla bydła str. 141 - 145
  4. Szkodniki str. 145 - 148

XII.           Skupienia miejskie i stan osadniczy str. 149 - 155

XIII.        Życie społeczne
  1. Towarzystwa str. 156-159
  2. Szkoły – spis szkół str. 160 - 177
  3. Kościoły str. 178 - 178
  4. Wydawnictwa a) Czasopisma -spis bibliograficzny czasopism b) Kalendarze i książki str. 179 - 183

XIV.  Zyski i straty
  1. Język osadników str. 184 - 186
  2. Stosunki z Brazylią str. 186 - 193
  3. Węzły z Polską str. 194 - 199

Zakończenie – Siewca str. 200 - 201
Spis źródeł. Str. 202

Wstęp
W zaporożu hiszpańsko – portugalskim

            W zdumiewającym rozwoju Nowego Świata, który na wielu polach ubiegł już mazierz Europę, niebrak polskiego wkładu. Kolonja w Stanach Zjednoczonych dosięgła 4-rech milijonów głów, w cieniu jej narasta znaczna emigracja kanadyjska. Za równikiem największą liczbę Palaków – 200 tysięcy – skupiła Brazylja, a pod ich bokiem układa się wychodźctwo argentyńskie i urugwajskie.
            Wychodźca dostał się do Ameryki, na północ – za dolarem, na południe – dla ziemi. Po zarobek, z myśląo powrocie, brał kurs na Nowy Jork i zapełniał miasta, fabryki, kopalnie. Choć zmieniał zamiar pierwotny, bo pozostal za morzem na stałe, trzyma się ciągle przy mieście, osady na roli zakłada jakby na wypadek bezrobocia. Natomiast, gdy pragnął spełnić sen o ziemi, której mu ojczyzna poskąpiła, żegnał kraj na zawsze i kierował się do Rio de Janeiro. Tu chwycił się trzebienia puszczy, o miasta mało dbając.
            Z jako taką gotówką w kieszeni, byłby zapewne pospieszył za bratem na północ. Ciągęły tam przed wojną światową corocznie dziesiątki, a nawet setki tysięcy. Lecz trzeba było rozporządzać sporą sumą na kartę okrętową i okazanie władzom imigracyjnym, lub też iść najpierw na „Saksy”. Skoro zatem Brazylja otwarła bezpłatne ptrzejazdy morzem, służebnik dworski, komornik, bezrolny, nie namyślali się wiele i łapali sposobność. W ten sposób na południu Ameryki zgarnął się głównie element najuboższy, wydziedziczony, który z Polski nie wyniósł ani nauki szkolnej, ani dobrych wspomnień. Zachodziła obawa, że przepadnie bez wieści. Już w Europie szlak wychodźczy na południową półkulę dzielił się na dwa ramiona – jedno szło do portów zachodznich, drugie do śródziemnomorskich. Cóż dopiero za oceanem? Na wysokości południowego zwrotnika nurt rozbijał się w deltę, i im dalej, w tem drobniejsze mnożył się strumyki, które znajdowały ujście bez śladu i rachuby gdzieś w labiryncie puszczy. Postrzębiona sieć zdawała się rozrywać i tonąć w otchłani niezależnego lądu. Pojedyncze żyły i węzły nie tylko połykała przestrzeń, lecz nadto cięła bezlitośnie wielokrotna granica stanów i państw. Na równi z bezimiennym wychodźcątracil głowę społecznik nad atlasem w Polsce, gdy poczęły się roić nazwy Brazylja, Kurytyba, Rio Grande, Santa Catarina, Argentyna, Missiones.
            Wszelako, kiedy wody powodzi opadły oczyszczone, okazało się, że łożysko prowadzi do krainy, która nosi wprawdzie mnogie imiona i różne barwy, lecz równocześnie stanowi jedność i całość geograficzną i historyczną. Chłopi siedzieli w gromadzie. Oczywiście, nie w rozumieniu europejskim, porozrzucani na przestrzeni królewskiej Polski. Jakkolwiek bądź, fakt skupienia nieopanowanego ruchu w 1/20 części obszaru Brazylji i Argentyny, wzbudza podziw. Osadnik obrał sobie za nową siedzibę południe Brazylji, oraz przyległy do niej klin północno-wschodniej Argentyny. Od państw macierzystych kraj ten odcięty jest na północy zwrotnikiem, a na zachodfzie linją, którą pobiegłaby górna Parana, gdyby u Possadas, zamiast wykręcać na prawo, miała się przedrzeć węziną międzyrzecza do doliny Urugwaju. Na tym szmacie skupiają się wszystkie bez wyjątku kolonje rolnicze Polaków brazylijskich i argentyńskich a przy nich lwia część wychodźtwa na półkuli południowej. Poza wykreślonemi granicami nasi żyją tylko w rozsypce, mianowicie w stolicach Rio de Janeiro, Montewideo, Buenos Aires, oraz paru innych miastach Argentyny. Omawiany obszar leży w Argentynie niewielkim skrawkiem „mezopotamji” parańsko – urugwajskiej, reszta jest brazylijską. Nosi charakter pogranicza, i to największego w Ameryce Południowej, bo stykają się na nim dwa pierwsze mocarstwa kontynentu. Zeszło sto lat, jak oba państwa żyją w zgodzie, ostatnio nawet w przymierzu, ba mają poza sobą braterstwa broni we wspólnej wojnie z przeciwnikiem. Jednakże już sama okoliczność, że po obu końcach granicy zaszła potrzeba utworzenia dwuch republik buforowych – u oceanu Urugwaju, w głąb lądu Paragwaju, dają świadectwo wagi skutecznego odcinka. W rzeczywistości dzieli on ludy, które patrzą na siebie z ukosa. Stare współzawodnictwo narodów iberyjskich, przeszło w spadku – po Hiszpanji na Argentynę – po Portugalji na Brazylję.
            Wybrzeże między La Platą i zwrotnikiem leżało w pierwszych latach konkwistatorskich do Hiszpanji. Portugalczycy sięgali do Iguapó, na południe od Santos, lecz od samego początku objawiali dążność usadowienia się u Srebrnej Rzeki, jako naturalnej granicy. Gdy uwagę Madrytu zaprzątał ocean Spokojny, na Atlantyku przewaga pozostawała przy luzytanach, których też zamiar rozszerzenia pierwotnych posiadłości zdołali częściowo przeprowadzić. Ofiarą ich padła najpierw w 1632 r., po 80 letniem istnieniu parańska Guaira, a w pół wieku później okopali się nad rzeką, naprzeciw Buenos Aires. Po burzliwym chaosie, gdy z początkiem XIX w. powstały niepodległe państwa, zastały już stan obecny: Urugwaj, północno wschodnia Argentyna i Paragwaj, utrzymały się w ręku hiszpańskiem, lecz tzw. Brazylja południowa, obejmująca stany Parana, Sta Catharina i Rio Grande, weszły na stałe w skład własności zdobywców. W pierwszym stuleciu samodzielności kontynentu, uderzenia dawnych przeciwników ograniczyły się do pola zajętego przez państewka ochronne. Z jednej strony Brazylja wkraczała parokrotnie do Urugwaju, naodwrót Paragwaj prowadził prowadził z nią i Argentyną 7 letnią, nader krwawą wojnę o dostęp do morza, przyczem, na jakiś czas zajął połać Rio Grande. Do zmian granicznych wszakże nie doszło. Główni sąsiedzi uniknęli bezpośrednich nieporozumień i stanęli na straży status quo. Niemniej ważną kartę w dziejach tej ziemi zapisały Redukcje jezuitów hiszpańskich. Pamięć po nich zachowała się nawet w nazwie argentyńskiego terytorium Missiones. Zbory indian chrześcijańskich, które pod opieką światłodawców wyrosły na rodzaj państwa, ciągnęły się szerokim pasem nad rzekami Urugwajem, Paraną i Paragwajem i wytworzyły potężne skupienia tak w Guairze, jak i w Rio Grande do Sul i przyległej Argentynie, oraz na dalszym zachodzie. Działały przez półtora stulecia, do połowy 18-tego wieku. Czerwonoskórzy przystosowywali się do życia osiadłego, uprawiali rolę, uczyli się rzemiosł żyjąc w wioskach naokoło kościołów, w społeczności odpowiadającej starochrześcijańskiej komunie. Zaludnienie doszło do setek tysięcy ochrzczeńców. Misje po części padły pastwą handlarzy niewolnikami mameluków z Sao Paulo, którzy zbrojnemi kupami przetrząsali stale bory, które po części poszły z dymem przy wojnach granicznych. Napady i zamieszki przetrzebiły tubylców do tego stopnia, że na obszarze polskiego osadnictwa czystej krwi indian przechowala się zaledwie garstka.  W następstwie oddania kraju pod władze zakonu, jakoteż wiecznych niepokojów, zaporoże świeciło pustkami, gdy okoliczne prowincje nad La Platą i w środkowej Brazylii miały już sporo ludności. Jeszcze w pierwszych latach niepodległości Ameryki Poludniowej było ono w gruncie rzeczy niczyjem, bo liczyło tylko kilka osiedli.
            Zbudziło się, jako teren nowoczesnej kolonizacji, gdy Nowy Świat łaknął mieszkańców, a przybysz pragnął ziemi i wolności. I zarośnięta ścieżka indjan, wzdłóż której kazać miał niegdyś Tomasz  apostoł stała się drogą chłopa polskiego.
Ważniejsze wydarzenia przed przybyciem Polaków.
1501 Pierwsze okręty portugalczyków u brzegów Brazylji Południowej
1516 Hiszpan Solis u La Platy
1524 Aleksy Garcia wyprawia się z nad Atlantyku przez Paranę do górnego Peru na 9 lat
         przed Pizarrem.
1532 Portugalczycy zakładają São Vicente (pod Santos)
1536 Hiszpanie fundują paragwajskie Asuncion

-5-
1541 Wielkorządca paragwajski Cabeza de Vaca przedziera się z wyspy św. Katarzyny 
         przez  Paranę do Asuncion. Droga zabiera mu z górą cztery miesiące czasu.
1554 Pierwsze osiedle hiszpańskie w granicach obecnej Parany, Ontiveros, położone u
         katarakt Guairy, na rzece Paranie. W tymże roku powstaje portugalskie Sao Paulo.
1557 Hiszpanie zakładają u ujścia Pequiry do Parany miasto Ciudad Real del Guaira, strolicę Guarany, obejmującej cały zachód obecnego stanu Parańskiego.
1576 Portugalczycy wydobywają złoto w okolicach Paranaguá i dają początek zaludnieniu na wschodzie Parany. Już w tym czasie mamelucy paulistańscy uganiają po borach parańskich i katarzyńskich, łowiąc indian.
1589 Pierwsi Jezuici w Guairze
1632 Mamelucy zdobywają miasto Villa Rica nad Ivahy w Paranie wyrzucając z Guairy hiszpanów i jezuitów.
1680 Portugalczycy wznoszą gród wojskowy. Kolonja w Urugwaju, naprzeciw Buenos Aires.
1744 Brazylia zasiedla azorczykami Św. Katarzynę i Rio Grande do Sul.
1850 Pokój madrycki między Hiszpanią i Portugalią przyznający pierwszej Urugwaj, a drugiej Rio Grande do Sul. Nie zadowolił nikogo. Misje oddał na pastwę żołnierstwa. Hiszpanie zajmują Św. Katarzynę a Paortugalczycy usiłuja daremnie opanować Paragwaj.
1801 Oddziały brazylijskich bandejrantów wykreślają ostatecznie granice dzisiejszej Rio Grande do Sul.
1828 Niezawisłość Urugwaju
1935 Dziesięcioletnia wojna separacyjna w Rio Grande o utworzenie Republiki Riograndeńskiej.
1835 Odłączenie Parany od Sao Paulo
1864 Siedmioletnia, bezskuteczna wojna Paragwaju z Brazylią i Argentyną o dostęp do morza. Wojska Lopeza zajmują przejściowo zachodnie Rio Grande.
1869 Pierwsi osadnicy górnośląscy przybywają do Brusque w Św. Katarzynie.

-6-

Część Pierwsza – Nowa Kraina

I.                   Opis Brazylji.
  1. Obszar i zaludnienie.
Brazylia (Republika Stanów Zjednoczonych Brazylji) rozpościera się na lądzie Ameryki Południowej między 5º10’ szerokości północnej i 33º46’ szerokości południowej, oraz 34º50’ i 73º50’ długości zachodniej od GR., w kształcie skośno ustawionego kwadratu, która po przekątnej – linje łączące najbardziej wysunięte punkty Płn-Płd i WZ – mają po 4300 klm. długości. Masyw leży prawie całkowicie na półkuli południowej i to w pasie tropikalnym, gdyż poza równik i zwrotnik Koziorożca ledwo kończynami. Słońce stoi nad nim w zenicie dwa razy w roku, dzień niewiele się różni długością od nocy, a pożądek pór roku jest odwrotny od europejskiego. Stolicę kraju Rio de Janeiro dzieli od warszawy 65 stopni południkowych, co daje różnicę czasu 4 godziny i 20 minut. Gdy w Polsce latem bije 12-sta w południe, na obszarze kolonji polskich w Brazylji przeciera się dopiero świt za zimowemi mgłami.
Obszar 8,5 miljonów kilometrów kwadratowych – zaledwie o 10% mniejszy od pola regularnej figury w powyższych rozmiarach – stawia Brazylję wśród najrozeglejszych posiadłości kuli ziemskiej na szustym miejscu. Ustępuje ona tylko Wielkiej Brytanii (z kolonjami), Rosji, Francji (z kolonjami), Chinom i Stanom Zjednoczonym Ameryki Północnej. Kolos brazylijski, zajmujący połowę kontynentu macierzystego, przewyższa Australię i równa się Europie bez Francji i półwyspu Pirenejskiego. Polska zmieściłaby się w nim 22 razy. W zestawieniu z sąsiadami, a zwłaszcza z najsilniejszym i najsłabszym, starczyłoby ziemi na wykrejenie 3 Argentyn lub 46 Urugwajów.

-7-
Jest to państwo na półkuli południowej najobszerniejsze i najludniejsze, a pośród krajów łacińskich, bez kolonji, największe. Granice wschodnie stanowi ocean Atlantycki. Wybrzeże długości 6.600 km wcina się olbrzymim trójkątem na wysokości zatoki Gwinejskiej w morze i panuje nad szlakami wód południowych. Kraj tak obszerny, w cztery wieki po odkryciu, nie zdążył jeszcze oderwać się od oceanu. We wntętrzu włada pustka, rozwinął się tylko pas nadbrzeżny, szerokości 250-300 km. Im większy udfział mają w nim poszczególne stany, tem gęstrze wskazują zaludnienie. Od zachodu Brazylia sąsiaduje ze wszystkimi państwami Ameryki Poludniowej, z wyjątkiem Ekwadoru i Chile. Znaczna część odległych granic jest naszkicowana zaledwie na mapie.Szacunkowo liczba ludności wynosi w przybliżeniu 40 milionów głów, co daje 47 osób na 1 km². Gęstość zasiedlenia rozkłada się wszkże nierównomiernie. Różnice w sieci osad, jakoteż odrębność typów etnicznych, pozwalają podzielić państwo na trzy dzielnice:
1) Stany nad Amazonką i na odległej wyżynie. Pokrywa ją około około 2/3 obszaru republiki, lecz skupianją nie wiecej, jak 1/14 częsci jej obywateli. Drogi do puszcz dziewiczych umożliwił dopiero kauczuk, na stepy – bydło. Wskutek równikowego gorąca i niezdrowego klimatu, europejczycy pojawiają się tam tylko przeletnie. Murzyni nieliczni, w czasach niewolnictwa, nie miał ich kto sprowadzać. Główną część zaludnienie stanowią plemiona indiańskie, znane i nieznane, obłaskawione i dzikie, oraz mieszkańcy białych i czerwonych.
-8-
2) Stany wschodniego pobrzeża w liczbie 10 – od Maranião do Espírito Santo, z Pernambuco i Bahia, jako ośrodkami. Przypada na nie 1/5 obszaru kraju, lecz za to 1/3 mieszkańców. Mieszka tu 7 osób na km², przyczem w czterech stanach centralnych Parahyba, Pernambuco, Alagoas i Sergipe, liczba ta zbiża się do europejskich, gdyż sięga od 20-40 na km². Głównie zamieszkują je murzyni i ich mieszańcy, mulaci i kafuzi. Żywioł europejski jeszcze w cienkiej warstwie. Tutaj brała początek Brazylja kolonjalna ze stolicą w Bahia. Gospodarstwo plantacyjne, którego podstawą stanowił niegdyś czarny niewolnik przechowało się do dzisiaj i wprowadza na rynki cukier, bawełnę, tytoń i kakao. W walce z przyrodą wytworzył się w Ceará typ odpornego i wytrwałego tubylca, który do zabójczej Amazonji dostarczył dobrego robotnika przy kauczuku.
3) Stany południowego wybrzeża, mianowicie Minas Geraes (bez dostępu do morza), Rio de Janeiro São Paulo, oraz Paraná, Św. Katarzyna i Rio Grande do Sul – trzy ostatnie znane także pod wspólną nazwą Brazylji Południowej. Łączna ich przestrzeń zajmuje szóstą część obszaru państwa, lecz stała się siedliskiem dla połowy z górą mieszkańców kraju. Na 1 km² wypada średnio 11 głów, rozdzielonych niejednolicie, bo gdy w Rio de Janeiro spotyka się wskaźnik 42, w Paranie opada od do 4,7. Tu przeniosło się jądro nowej Brazylji mniejwięcej od zarania niepodległości. Położenie podzwrotnikowe łagodzi wyżyna do 1000m. n.p.m, która się stała nową ojczyzną dla kilku milionów świeżych przybyszów z Europy i ich potomków. Cała zgoła fala imigracyjna, bijąca od wieku o brzegi kraju, rozlewa się wyłącznie w tej dzielnicy. Wskutek dość słabego zaludnienia z czasów kolonjal;nych, żywioł biasły uzyskał przewagę, tem silniejszą, im bliżej do La Platy.  W skrzyżowaniu ras, czynnik afrykański stoi na dalszym planie, nawet poza indyjskim. Znaczenie republiki oparło się na rozwoju południa. Dosyć wymienić kawę w São Paulo, Minas, a ostatnio nawet Parany, pokrywającą połowę zapotrzebowania światowego.
-9-

Minas Geraes posiada nadto kopalnie, Rio i São Paulo skupiły przemysł fabryczny. Gdy jednak w północenj części panuje ludowa plantacja a przemysłem władają wielkie koncerny obce czy narodowe, napołudniu czoło należy do drobnego rolnika i małego przemysłowca.
Zmieszanie narodowości różnych kolorów uzyskało w Brazylji dogodniejsze podłoże, niźli gdziekolwiekindziej w świecie. Źródła rządowe znajdują wśród ludności 20% czystych murzynów i 30% białych, lub z lekkim odcieniem. Reszta zdaje się za skromnie obliczona, tworzy wzorzysty stop. Indjan nie bierze się w rachubę, albowiem stoją niemal w całości poza zasięgiem cywilizacji. Jest ich zaledwie około ćwierć miljona głów. Pojednanie rasowe stało się hasłem narodowem kraju. Wybitni przedstawiciele myśli państwowej wyrażają przekonanie, że dzieje powołały Brazylję do połączenia ludów związkami krwi i wychowania ze zbieraniny z różnych części świata – nowego człowieka, obywatela globu ziemskiego.
  1. Trzy stany najdalszego południa.
Brazylja poludniowa złożona ze stanów – idąc od północy ku południu: Parana, Św. Katarzyny i Rio Grande do Sul, w których osadnictwo nasze zapuściło główne korzenie, wyodrębnia się z całości państwa.
1)                           klimatem, leży bowiem z drugiej strony zwrotnika,
2)                           warunkami, gospodarstwa rplnego – z tej samej przyczyny
3)                           charakterem jednostki geograficznej, odciętej od reszty kraju granicami przeważnie naturalnemi
4)                           znamieniem historycznego pogranicza między posiadłościami hiszpańskiemi i portugalskiemi
5)                           składem ludności, wśród której na pierwszem miejscu stoją żywioły pochodzenia europejskiego.

-10-
Przez północną Paranę przechodzi zwrotnik Koziorożca, położenie stanów odpowiada  zatem, szerokości geograficznej Egiptu. Ukośny ich czworobok przytyka do macierzy tylko węższym północnym węzłem wzdłuż granic Parana - São Paulo i Paraná - Mato Grosso. Rozdział prowadzi lądem na skrawkach w Górach Nadmorskich i na wyżynie, zresztą rzekami, mianowicie górnemi ramionami Ribeiry, Itarare, Paranapanema i Parana. Na zachodzie, od republiki paragwajskiej i argentyńskiej odciął się kraj trzema potężnymi wodami Parany, Iguasu i Urugwaju, a między dwiema ostatniemi dopływami ich S. Antonio i Peperiguasu. U południa od państwa urugwajskiego oddzielają go częściowo rzeki, a częściowo znaki na pampasach – zresztą Urugwaj i południe Brazylji przedstawiają geograficzną jedność. Od wschodu, granicę stanowi Atlantyk. Atlantyk to wrota do zasiedlania tych ziem od wschodu na zachód. Dwie stolice – w Rio Grande – Porto Alegre (300 tys. mieszkańców) i w Św. Katarzynie – Florianópolis (45 tys. mieszkańców), leżą jeszcze przy morzu i są równocześnie portami. Tylko główne miasto Parany – Kurytyba (80 tys. mieszkańców), znalazło się nieco w głębi, lecz i to zaledwie w odległości 86km od brzegu. Udział poszczególnych stanów w wybrzeżu morskiem wynosi: Parana – 180km, Św. Katarzyna – 460km, Rio Grande do Sul -643km. Uderza wązki dostęp do morza w Paranie, która rozporządzając jedynie wąskim skrawkiem Atlantyku, rozszerza się w miarę posuwania ku zachodowi – w przeciwieństwie do sąsiadki z południa, posiadającej szczupłe tyły, a za to wielki szmat wybrzeża. Brak równowagi w podziale bazy morskiej nie pozostał bez następstw. Podział wewnętrzny obszaru i zaludnienia przedstawia się jak następuje:
-11-

Stan
Obszar w km²
Ludność
Gęstość zal. na km²
Parana
200.000
940.000
4,7
Św. Katarzyna
94.000
910.000
9,7
Rio Grande
285.000
2.950.000
10,4
Porównanie: 3 stany razem
579.000
4.800.000
8,3
Brazylja
8.500.000
40.000.000
4,7
Urugwaj
186.000
1.950.000
10,5
Polska
387.000
28.000.000
72,4

Słabe zaludnienie Parany, to pierwszy wynik pokrzywdzenia jej w dziedzictwie morskiem. Obszar Rio Grande jest ustalony przeszło od wieku, po części umowami międzynarodowymi. Wskutek zagęszczenia ludności, granica południowa od Republiki Urugwaju, nosi już charakter żywej. Blisko połowa kopców riograndeńskich towarzyszy rzece Urugwaj, która wspaniałym łukiem oddziela stan na pólnocy od Św. Katarzyny, a na zachodzie od Argentyny. Inaczej miała się sprawa z granicami parańsko-katarzyńsko-argentyńskiemi. Biegną one pustkami, a ustalenia ich kosztowało wiele krwi, aż do ostatnich czasów. Odcinek ówcześnie parańsko-argentyński, między Urugwajem a Iguasu, wykreślony został dopiero w 1895r. po długich sporach o ziemie tzw. Misyjne. Warto przypomnieć, że przy rozstrzyganiu nieporozumienia, biorących początek w czasach konkwistatorskich, pojawił się wniosek ze strony brazylisjkiej oddania bezpańskiego obszaru polakom. Obecny rozdział wyżyny między Paranę i Św. Katarzynę, pochodzi z 1916r. Prowadzi on od oceanu w linji równoleżnikowej do siedlisk Rio Negro i idzie jego biegiem, a później z wodami rzeki Iguasu, do bliźniaczych miasteczek União da Victoria i Porto União. Od mostu kolejowego na rzece, skręca w kierunku południowym, najpierw ponad torem, a potem środkiem drogi kolejowej, podążając do Palmas. Napotkawszy rzekę Jangada, towarzyszy jej łożysku, aby od źródeł uznać linję działu wód między Iguasu i Urugwajem, aż do Argentyny.
-12-
Dawniej, cała zgoła wyżyna należała do Parany, która ze stanem Rio Grande graniczyła aż po sąsiedztwo Gór Nadmorskich. Św. Katarzyna obejmowała tylko pomorze i klin na południu za górami. Gdy w 1870-tych latach poczęto kolonizować wnętrze, kataryńczycy silniejsi od sąsiadów podstawą morską, poczęli na tyłach wypierać Paranę krok za krokiem, nieraz w śród krwawych walk, aż dopielo do obecnego rozpostarcia. Nie jest wykluczonym, że zażądają jeszcze granicy wzdłuż dolnego Iguasu. Na mapach spotyka się już nawet często przydzielenie im obwodu Palmas. Słabość u morza zemściła się powtórnie na Paranie.
            Ukształowanie poziome pozwala podzielić Brazylię południową na trzy pasy: nadmorską nizinę, wyżynę i schody wzdłuż rzek zachodnich. Nizina zapełnia pomorze, aż do Gór Nadmorskich. W Paranie ciągnie się ona waskim skrawkiem, a w Św. Katarzynie rozszerza się miejscami znacznie. W Rio Grande zalewa całe południe. Wyrastające z niej Góry Nadmorskie, które towarzyszą brzegu morskiemu od Bahji, przecinają oba pierwsze stany, aby w Rio Grande oddalić się w głąb lądu i rozsypać w szereg coraz niższych pasm. Należa one do średnich wzniesień, bo najwyższy szczyt, Marumby w Paranie, sięga 1810 m. Stanowią jakby wał, podtrzymujący wyżynę, która wypełnia całe wnętrze. Od strony oceanu świecą dziekiemi i poszarpanemi skałami, a po drugiej stronie tracą na wysokości. Wyżyna u ich stoków siąga 900-1000m., wysokość Zakopanego w Polsce. Pochyla się ona zwolna w kierunku zachodnim, aby u granic argentyńskich opaść do 500m. Miejscami biegną po niej niewysokie pasma górskie, lub wznoszą się kopulaste góry samotne. Ukształtowanie posiada wybitnie faliste.
            Schody nad dolnemi rzekami opuszczają się w Paranie do 400m., a w Rio Grande łączą się z niziną nadmorską. Urzeźbienie wyżynne poprawiło klimat, zbliżając go do południowo-europejskiego.
-13-
W Kurytybie (25º,26º - 900m.) temperatura średnia wynosi 19º C.Obserwatorium notuje wahania od - 8º do + 35º, roczny opad deszczów – 1,5m³. Podobne warunki klimatyczne posiada na nizinie riograndeńskiej miasto Pelotas, acz oba miasta dzieli 6 stopni geograficznych. Przymrozki zimowe należą na wyżynie do zjawisk corocznych i przypadają na miesiące maj-czerwiec-lipiec. Pampasy w Rio Grande pokrywają się od czasu do czasu przelotnym śniegiem. Odrębne warunki spotykamy na wyżynie północnej Św. Katarzyny i Parany, oraz północno zachodnich kotlinach rzecznych. Tu natężenie ciepła jest już zwrotnikowe. Zwał górski w sąsiedztwie brzegów i nachylenie wnętrza nie pozwoliłona wykształcenie się liczniejszych rzek z ujściem w Atlantyku. Parana u wschodu ma tylko rwące, górskie strumienie. Św. Katarzyna w miejscu przerwy wyżynnego podmurowania posiadła spławny dopływ atlatycki Itajahy. Dopiero w Rio Grande, dzięki skrętowi gór oraz utracie dawnej ich jednolitości i wysokości, otrzymało na wschodzie nawet wachlarzowaty system rzeczny Jacuhy. Wielka rzeka w dziejach zasiedlenia południa odegrała wybitną rolę. U jej ujścia, na nizinie nadatlatyckiej, wśród nieprzejrzanych dun utworzyło się nadto szereg jezior i płytkich lagun, z których północna nosi nazwę Patos (kaczki – od wymarłego plemienia indian) a południowa Mirim (mała). ¾ obszaru należy do zlewiska La Platy przez rzeki Parana i Urugwaj. Do pierwszej uchodzą wszystkie najważniejsze wody stanu parańskiego, mianowicie, idąc z północy na południe: Paranapanema z ramienienm Tibagy, Ivahy, Pequiry i Guasu, która się rodzi na wschód od Kurytyby, u stóp Gór Nadmorskich. Rzeki to potężne, Iguasu ma 700 km biegu, Parana, rozlewa się miejscami do 4klm szerokości. Wśród lewych dopływów Urugwaju najważniejszym jest Ibicuhy. Wszystkie rzeki wyżynne, a szczególnie górny Urugwaj i Iguasu, oraz ich boczne gałęzie, posiadają biegi nader kręte, formując czasami olbrzymie koliska, w których zamykają się półwyspy o wąskich szyjach.
-14-
Kotliny ich są nieraż tak głęboko werzgnięte, że brzegi bierze się za góry. Przykładem może być Rio das Antas uchodzące do Jacuhy w Rio Grande. Mimo tak wspaniałej sieci wodnej, żegluga rzeczna znajduje się dopiero w zaczątkach i pracuje odcinkami. Na przeszkodzie stoją mnogie progi i wodospady. Rzeka Iguasu jest wykożystywana tylko na przestrzeni 320klm zamkniętej spadami u góry przy Porto Amazonas, a u dołu za União da Victoria.
            Stan Parański posiada na zachodzie dwa największe wodospady w świecie, mało dotychczas znane: na Paranie przepastne katarakty Guairy, na Iguasu wodospad Wielki, inaczej Św. Marji. Ostatni o przeciętnej objetości Wisły w jej dolnym biegu, spada z wysokości 80m. W rio Grande, poniżej stacji Marcelino Ramos, na Urugwaju, którego szerokość wynosi przedtem pół kilometra, powstaje z nienacka taka węzina, że olbrzymią tę rzekę człowiek może swobodnie okroczyć.
            Wybrzeża morskie są dość słabo wyrzeźbione. Parana ma tylko dwie płytkie zatoki: Paranagua i Guaratuba, a wnich po kilka wysp. U brzegów Św. Katarzyny znajdujemy dwie większe wyspy św. Franciszka i św. Katarzyny, na których rozbudowały się porty św. Franciszka i Florianopolis. Nieprzerwane duny riograndeńskie, płaskie, piaszczyste i otwarte, byłyby pozbawiły stan połączeń morskich, gdyby nie laguny wiążące się z oceanem, przy pomocy wązkiego, lecz głębokiego kanału. W nim powstał jedyny port oceaniczny stanu – Rio Grande. Płytkość lagun, mimo ciągłego pogłębiania, pozwala na dobijanie do Porto Alegre tylko statkom o zanutrzeniu do 15-tu stóp.
            Geologicznie wyżyna wschodnia wraz z górami tworzy część środkowo – brazylijskiego masywu i należy do formacji archaicznych. Fakt ten dla rolnictwa ma wielkie znaczenie, albowiem z bazaltów, granitów i gnejsów, powstał czerwonoziem, inaczej lateryt, pokrywający większą część wyżyny. Jest on na ogół ubogi w pruchnicę, łatwo wysycha i szybko się wyczerpuje. Z bogactw mineralnych doczekał się wykorzystania węgiel, lecz z górnych warstw, pośledniejszy.

-15-
Kopalnie istnieją w São Jerônimo – Rio Grande, Lagunie – SC. i sąsiedztwie linji kolejowych północnej Parany. Bogate złoża rud żelaza, miedzi srebra itd. leżą nienaruszone. Za czasów kolonjalnych, na wybrzeżu Parany wydobywano złoto. Łożysko Tibagy, kryje diamenty, okolice górnego Urugwaju obfitują w kryształy górskie, ametysty i agaty. W południowym Rio Grande spotyka się skamieniałe drzewa.
            Ziemia rozdziela się po połowie pod stepy i pod lasy, przyczem ostatnie przeważają w Paranie, a pierwsze w Rio Grande. Kamp wyżyny brazylijskiej różni się od pampasów Argentyny, brak mu warunków pod uprawę. Nadaje się do wypasu bydła, im dalej na południe, dobroć jego zdaje się wzrastać. Lasy południowej Brazylji można poznać po dwóch drzewach, piniorze (Araukaria brasiliensis) i macie (Ilex paraguaiensis), które tu mają swoje habitat i stanowią nieodłączną cechę boru na wyżynie. Wśród nieprzebranych gatunków do meblarstwa i solidnych budowli służą imbuja, różne kanele z rodz. wawrzynowych, jacarandá (palisander) ipé (Tecoma), peroba (Aspidosperma) itd. Garnika dostarcza na wyżynie angico (Acacia ang.), u brzegu – mangrowe, zarośla na błotach zalewanych i odkrywanych w miarę przypływu i odpływu morza. Przy zetknięciu się z „drzewem bugierskiem” (pau de bugre – Cascaria silvestre) człowiek przejściowo puchnie.
            Na zaludnienie składają się w 2/3 tubylcy, a w 1/3 obcy. Prawnie, obywatelem Brazylji jest każdy, jakiegobyniebądź pochodzenia, w niej się urodził lub naturalizował, zwyczajowo za ludność rodzimą uchodzą potomkowie mieszkańców z czasów kolonjalnych, a za obcokrajowców – pokolenia imigrantów, przybyłych po ogłoszeniu niepodległości państwa w 1822 r. wyjątek stanowi przychówek żywiołu macierzystego – portugalczyków. Czystych indjan pozostały resztki. Można długo pożyć na południu Brazylji i nie zobaczyć bugra, gdyż rzadko kiedy opuszcza leśne siedlisko. Spotykamy  plemiona należące do barbarzyńskiego szczepu „tapujów”, mianowicie Kaigangów i  botokudów. Bardziej dostępni guarańczycy, liczni jeszcze w Paragwaju i Boliwii, na wschód Parany są na wymarciu.
-16-
Murzyni przedstawiają znaczny odsetek, lecz o wiele mniejszy, niż w sąsiedniem São Paulo i rzadną w miarę posuwania się czy na południe, czy na zachód. Brazyljanin jest człowiekiem skojarzenia ras białej, czerwonej i czarnej. Cechuje go niejednolitość typu, przejawiająca się w kolorze skóry i różnicach budowy ciała, nawet wśród krewnych. W Rio Grande nosi nazwę gausza, w Paranie – kabokla. Parańczyk otrzymał większy zastrzyk krwi afrykańskiej. Riograndeńczyk posiada jej mało, a w zamian za to, do grona przodków zalicza hiszpanów, tytułując się bliskim bratem gausza z Urugwaju i Argentyny. Jest o wiele czynniejszym i ruchliwszym od kabokla, któremu słońce i klimat zdają się odbierać przedsiębiorczość.
            Tubylca cechuje umiłowanie wolności, gościnność i wesołość. Przenosi step i las nad miasto. Jeśli ściąga do większych ośrodków, to nie po to, aby się rzucić do handlu lub przemysłu, lecz aby skorzystać z wygody życiowej za biurkiem, jaką mu zapewnia monopol w zarządzie krajem. Jest uprzejmem, rzadko powie „nie”. Jeśli jednak chodzi o wypełnienie obowiązku, wówczas niezawodnie – jak w całej Ameryce Południowej – usłyszy słowa „mais ou menos” (mniej więcej)”manhan” (jutro” „espera” (zaczekaj) i „paciencia” (cierpliwości).
            Jak wynika z charakteru republiki związkowej, poszczególne stany brazylijskie tworzą jednostki o szerokim samorządzie i powołują własne władze ustawodawcze i wykonawcze. Wynikają stąd różnice w urządzeniu stanów. Prezydent Parany i gubernator św. Katarzyny wybierani są wraz z dwoma następcami na okres czteroletni. Prezydent riograndeński urzęduje 5 lat i sam mianuje zastępcę. Sejmy stanowe odnawiają się w Paranie co 2, w św. Katarzynie co 3, w Rio Grande co 4 lata. Do kongresu federalnego w Rio de Janeiro dwa pierwsze stany wysyłają po 4, trzeci 16 posłów, a nadta każdy po 3 senatorów. Z kolei, stan dzieli się na powiaty, których samorząd zastrzegła konstytucja republiki.
-17-
Zarząd municypium pochodzi z wyborów. Na jego czele, jako organ wykonawczy, stoi prefekt(nazwa używana w Paranie; w Św. Katarzynie – superintendent; a w Rio Grande – intendent), władzę prawodawczą sprawuje rada powiatowa, złożona z kilku członków. W dwóch ostatnich stanach municypia rozpadają się dalej na dystrykty, lecz te, nie posiadają już samodzielnych organów. Urząd powiatowy ściąga własne podatki.
            Kolejnictwo jest słabo rozwinięte, stoi w tyle za urugwajskiem i paulistańskiem. Większość linji biegnie w kierunku równoleżnikowym, mając na celu połączenie portów z wnętrzem kraju, przyczem, niektóre szlaki są stępne i wiszą w powietrzu. Poszczególne żebra, powiązała dopiero kolej międzypaństwowa Rio de Janeiro – Montewideo, prowadzona wzdłuż wybrzeża, wykończona w 1910r. Tor wązki, jednometrowy, lokomotywy opalane przeważnie drzewem, szybkość jazdy pociągów osobowych to 30klm na godzinę. Odcinki mają przeważnie po jednej parze pociągów osobowych, które miejscami (Bagé – RS, robią całonocne przystanki. W sąsiedztwie znaczniejszych miast ruch jest większy, lecz np. dawny tor Serrinhas – Restinga Seca w Paranie widzi lokomotywę zaledwie dwa razy w tygodniu. Przymorskie góry i głębokie doliny rzek, utrudniają trasę, która posługuje się tunelami, wielkimi mostami, nasypami i mnustwem skrętów. Do najśmielszych należy odcinek górski linji Paranagua – Kurytyba, gdzie 40klm, między Morretes i Roca Nova, pociąg musi się wywindować na wysokość z górą 900m. Oddawanie budowy z umową wynagrodzenia „od kilometra” spowodowalo sławne ósemki nawet tam, gdzie byle mostek na strumyku lub mały wykop w pagórku byłyby w stanie oszczędzić podróżnemu latania na wszystkie strony świata i kołowania na boki i w tył. Sieć riograndeńska znajduje się w rękach stanu z zarządem w Porto Alegre. Koleje św. Katarzyny i Parany stanowią wspólny okręg z dyrekcją w Kurytybie.
Rozmieszczenie kolei
Stan
Długość linji w km
Na ile km² przypada km toru
Parana
1.256
160
Santa Catharina
1.076
87
Rio Grande
2.958
96
Porównanie


Brazylia południowa
5.290
109
Urugwaj
2.637
70
Sao Paulo
6.812
36
           
Jeszcze raz Parana u szarego końca. W ogóle, na wszystkich polach czoło wiedzie Rio Grande – gauszo, kaboklo podąża za nim opodal. Za bardziej rozwiniętem Rio de Janeiro, Rio Grande gra nieraz pierwsze skrzypce, dało republice jednego prezydenta i wielu ministrów. Nawet mała św. Katarzyna znaczy więcej w rodzinie związkowej, niż opuszczona Parana, o której sami brazyljanie ukuli przysłowie, że jest stanem „przez Boga zapomnianym”.


-19-
II. Zasiedlenie państwa

  1. Napływ portugalczyków i murzynów do kolonji.
Przez trzy wieki, od 1500 do 1822 r. Brazylja należała do Portugalji. Niewielki lud morski, znajdujący się u szczytu rozwoju, zdołał wśród słabego współzawodnictwa nie tylko obronić kolonję od podziału między francuzów, holendrów i anglików, lecz nawet skromny stan swego początkowego posiadania zwiększyć dziesięciokrotnie w drodze zdobyczy na ziemiach odkrytych przez Hiszpanię.
            Źródla ówczesnej emigracji były nader szczupłe, ponieważ nie obejmowały związanego pańszczyzną chłopa. Dla zdobywania i obrony, do zakładania plantacji i kopalni, szedł za morze żołnierz, awanturnik, urzędnik, szlachcic, a szry tłum stanowili skazańcy. Już odkrywca Cabral, wyrzucił na ląd przestępców, a następnie wyładował okręt. Czterystu przywiózł do Bahji Selarków w 1549r. pierwszy wielkorządca. W charakterze osady karnej powołane też zostało do życia południowe Rio Grande, gdzie w 1737r. utworzono miejscowość dla zesłańców na miejscu obecnego portu tejże nazwy. Tam żywiołowi bandeiranckiemu Brazylja z jednej strony zawdzięcza poznanie puszczy i zasiedlenie wnętrza półleśnym mieszkańcem kaboklem, jakoteż wykreślenie obecnych granic, lecz z drugiej ma do zarzucenia barbarzyńskie wycięcie plemion indyjskich i kwitnących misyjnych w nadparańskiej Guairze i w Rio Grande.
            Próby francuskie i holenderskie celem zdobycia poszczególnych części wybrzeży, miały mały wpływ na zaludnienie kraju, trwały bowiem zbyt krótko. W każdym razie ślady ich etniczne i gospodarcze przechowały się do dzisiaj w Rio de Janeiro i Pernambuco.
-20-
Na południowem pograniczu do luzytanów przymieszali się (usiedli) hiszpanie. Tu i ówdzie usiedli awanturnicy innych narodowości, ściągnięci ułudą zamorskich światów. Prawdziwi osadnicy pojawili się w nowej ziemi dopiero w 250 lat po odkryciu. Byli to portugalczycy z wyspo Azorskich i Madeiry w liczbie 4 tysięcy rodzin, sprowadzeni na wybrzeże św. Katarzyny i Rio Grande. Przywołano ich w 1774r. aby wydartych z rąk hiszpańskich posiadlościom, o które toczyła się uporczywa walka, nadać charakter narodowy. Rząd rozwinął na wyspach silną propagandę i ponadto płacił agentom premje od głowy. Koloniści otrzymali bezpłatnie narzędzia rolnicze i korzystali z opieki rolniczej. Dali oni początek m.in. stolicy riograndeńskiej, Porto Alegre.
            Kolonizacji jako czynnika politycznego używać będzie jeszcze Brazylja niepodległa. Portugalja skończyła przedsięwzięcie osadnicze na pierwszej próbie.
            Przychodźtwo europejskie do kolonji, przedstawiało się wszakże znikomo w porównaniu z napływem afrykańskim. Historycy brazylijscy obliczają, że rok rocznie przywożono 40 tysięcy niewolników. Handel murzynami na wielką skalę trwał równo trzy wielki, ustało około 1850r. Dał tedy Brazylji 12 miljonów głów. Gdzie zniknęła ta w dziejach masda, skoro w 1871 r. przy sposobności wydania ustawy, mocą której, potomstwo niewolnic rodziło się wolne, naliczono zaledwie 2 miliony czarnych głów (?) Gdyby kraj miały zasiedlić nieme cyfry statystyki, Brazylia byłaby wyrosła do państwa wybitnie murzyńskiego, w cieniu kolumn afrykańskich stanowiska białych nie zajmowałyby nawet 10%.
            Niewolnik kupowany i sprzedawany pełnił rolę bydlęcia. Sprowadzano przeważnie męższczyzn dla culu większej wartości handlowej. Przy braku możliwości rozrostu wymarli, lub zmieszali się z kaboklem. Czarność krwi przechowała się w czystości po stanach sąsiadujących z Bahją, która jako główny rynek, dostarczała murzynów obojga płci.
-21-
Niewolnictwo upadło z monarchją. A raczej tron runął z nią. Doba zrywania więzów zależnościowych zastała żywioł portugalski w Brazylji jeszcze nader słaby. Na 4,5 miliona mieszkańców liczono 1 miljon osób krwi europejskiej, mniej lub więcej czystej. Narodowość luzytańsko-brazylijską poczęlo dopiero wytwarzać cesarstwo.

  1. Rozwój nowoczesnej emigracji.
Brazylja niepodległa otrzymała otrzymała w ciągu 106 lat, od 1820 do 1926, łączną liczbę 4.175.945 imigrantów, czyli po 40 tysięcy rocznie. Połowa przychodźców osiadła w São Paulo. Wśród krajów południowo-amerykańskich, ściągających wychodźtwo, Brazylja stoi na drugiem miejscu. Mniejsza, lecz szybciej się rozwijająca Argentyna wykazuje napływ o 1/3 silniejszy. Na podstawie ministerstwa rolnictwa w Rio de Janeiro kierującego sprawami imigracji i kolonizacji przez organ zwany Urzędem Zaludnienia, obraz przychodźtwa w ciągu całego wieku przedstawia się następująco:
1)      1820-1850. Okres prób. Przypływ nieznaczny, często przerywany, daje rocznie od  0 do 2.412 przybyszów. Rubryki 10 lat puste.
2)      1851-1889. Imigracja najemnicza na miejsce murzynów. Nikły i wysychający strumyk wzbiera niespodziewanie i wśród nierównego przyboru osiąga tak szczytowy wymiar, że wyjątkowy rok 1888 daje plon sześciu przeciętnych lat. Wzmożenie imigracji spowodował przełom isnstytucji niewolnictwa. Można je ująć w trzy etapy. Najpierw w 1850 r. pod naciskiem anglików parlamente zmuszony został przyjąć uchwałę, wzbraniającą przywóz murzynów. Pustawe kolumny przychodźców napęczniały momentalnie, jak pod dotknięciem różdżki czarodziejskiej, kraj sprowadza corocznie 11 tysięcy europejczyków. Rok 1871 przyniósł obostrzenia w postaci ustawy o „Wolnem łonie”. Czuły aparat agitacyjny w Europie dostarczył na to w najbliższem dziesiątku po 22 tysiące, a w latach 80-tych nawet po 32 tysiące przychodźców rocznie. Wreszcie w 1888r. niewolnictwo zostaje zniesione.
-22-
Dekret podpisała księżniczka Izabela z przydomkiem „Zbawczyni”, córka cesarza, sprawująca rządy w zastępstwie podróżującego ojca. W odpowiedzi o brzegi Brazylji uderzyła niesłychana fala 133 tysięcy imigrantów, których 70% utonęło w fazendach Sao Paulo.
3)      1890-1914. Rośnie napływ osadników. W 1889 r. na tle przeniesienia, spowodowanego uwolnieniem murzynów Brazylja zmienia formę rządów z monarchicznej na republikańską, związkową. Z jednej strony domagają się wypełnienia luki po niewolnikach – tembardziej, że plantacje mają przed sobą znakomite widoki na rynkach światowych – z drugiej strony, nowe czynniki podejmują inicjatywę ostatnich ministrów cesarskich, zdążającą do wytworzenia w kraju stanu drobnych rolników.
Drogą propagandy, wynagrodzeń dla werbowników, darmowych przejazdów itd.  Uzyskała Brazylja w 1890 r. 107 tysięcy osób, a w roku następnym nawet dwa razy tyle, bo 217 tysięcy. Tak obfitegożniwa nie zebrano żadnego innego lata, aż do chwili obecnej. Ogółem, ostatni dziesiątek 19-tego wieku, przyniósł zbiór 1.210.000 imigrantów, z czego 63% do Sao Paulo. Linja przyboru jest bardzo sejsmograficzna. W czterech spokojnych latach spada spada do 70 tysięcy, w burzliwej szóstce osiąga 155 tysięcy dusz rocznie. Punkt wierzchołkowy stanowią lata 1890-1897. Przez dziesięciolecie 1897 – 1906 rząd wstrzymał się od akcji imigracyjnej. Strumień opada do 60 tysięcy przychodźców na rok. Przedstawia zatem zaledwie połowę dawnej objetości. Raptowne jego zanikanie, kto wie do jakiej doszłoby miary, gdyby położenia nie ratowało Sao Paulo, które imigrantów ściąga na własną rękę i np. w 1901r. ujmuje 85% ogólnego nurtu.
            Doznaje on pchnięcia na nowe łożysko po 1907r., przez powrót rządu ruioskiego na pole. Wznowiono bezpłatne przejazdy i agitację. Wzrastający napływ dochodzi do najwyższego napięcia w latach 1911-1913, w liczbie z górą pół miliona głów, czyli po 170 tysięcy rocznie.
-23-
Przerwała go wojna światowa odcinając kraj od źródlisk przeludnionych. Lata następne wykazują tylko po 30 tysięcy przychodźców.
4)      Od 1920 r. Przychodźtwo samorzutne. Nowe stpsunki europejskie ruszyły w kierunku Brazylji. Dość znaczącym żywiołem. Korzystając z tej okoliczności, rząd związkowy  uznał napływ za dostateczny i już ani darmowych przejazdów nie udzielał, ani nowych kolonji nie zakładał. Przez pierwsze lata powojenne werbowało jeszcze imigrantów Sao Paulo – na fazendy kawowe. Ostatnio i ono ustało.  Ruch nawyspie kwiatów przedstawia się w ostatnich alatach następująco:
Rok 1920
głów 71.027
Rok 1925
głów 84.883
1921
56.958
1926
121.569
1922
34.821
1927
101.568
1923
66.767
1928
82.061

Czyli po 83 tysiące imigrantów rocznie. Od 1 stycznia 1929r. weszły w życie obostrzone  przepisy paszportowe, dotyczące również przychodźców. W myśl rozporządzenia, prawo wizowania paszportów posiadają tylko konsulaty rzeczywiste. Wszyscy podróżni 2 i 3 klasy ulegają w Rio de Janeiro przeglądowi policyjnemu i zdrowotnemu. Kobiety samotne jadące często do mężów, jakoteż osoby ponieżj 18-tego roku życia, lub powyżej 60 lat, muszą dla uzyskania pozwolenia na wjazd do Brazylji przedstawić wezwanie ze strony rodziny lub pracodawców, przeprowadzone w drodze urzędowej. Uzyskanie takiego zaproszenia jest dla osadnika rzeczą kłopotliwą, a nadto kosztowną.
-24-
Do liczby 4 milionów z góry policzonych  przychodźców należałoby dodać na podstawie sprawozdań dotyczących  napływu do Brazylji w latach 1871-1914 około 2  milionów imigrantów, którzy nie korzystali z usług Urzędu zaludnienia  - gdyby nie znaczny odpływ. Reemigracj a wynosiła np. w 1912r. 40% naplywu, a w niektórych latach sięgała nawet 70%. Źródła urzędowe przyjmują, że tylko połowa przybyszów osiedla się w kraju na stałe.
Tablica – „Napływ przychodźców”.
Data
Włosi
Portugal
Hiszpa.
Niemcy
Rosjanie
Austria.
Całość
1871
1,6
8,1
5,0
3,0


12,4
1872
1,8
12,9
7,0
1,1


19,2
1873

1,3

1,1


14,7
1874

6,6

1,4


20,3
1875
1,2
3,7

1,3
1,0
3,0
14,6
1876
6,8
7,4
8,0
3,5
3,0
4,0
30,7
1877
13,6
8,0

2,3
2,1
1,7
29,5
1878
11,8
6,2
9,0
1,5
1,9
1,2
24,5
1879
10,2
8,8
9,0
2,0

3,0
22,8
1880
13,0
12,1
1,2
2,4
4,0
3,0
30,4
1881
2,7
3,1
2,7
1,9
3,0
1,0
11,5
1882
12,4
10,6
4,0
1,8

1,0
29,6
1883
15,7
12,5
2,7
2,3

3,0
34,0
1884
10,1
8,7
7,0
1,7
5,0
6,0
24,9
1885
21,8
7,6
1,0
2,8
3,0
5,0
35,4
1886
20,4
6,3
1,3
2,4
1,0
7,0
33,5
1887
40,2
10,2
1,8
1,1

3,0
56,0
1888
104,4
18,3
4,7
8,0

1,2
133,3
1889
36,1
15,2
9,0
1,9

5,0
65,2
1890
31,3
21,2
12,0
4,8
27,1
2,2
107,5
1891
132,3
32,3
22,1
5,3
11,2
4,2
216,8
1892
55,0
17,8
10,5
8,0
2,0
6,0
86,2
1893
58,6
29,0
39,0
1,4
1,0
2,7
134,8
1894
34,9
17,0
6,0
8,0

8,0
61,0
1895
97,3
36,1
17,6
1,0
3,0
10,1
167,6
1896
96,5
22,3
24,2
1,1
6,0
11,4
158,1
1897
104,5
13,6
19,5
9,0
6,0
3,7
146,4
1898
49,1
15,1
8,0
5,0
3,0
9,0
78,1
1899
30,8
11,0
5,4
5,0
4,0
1,8
54,6
1900
19,7
8,2
4,8
2,0
1,0
2,1
40,3
1901
59,9
11,3
8,6
2,0
1,0
7,0
85,3
1902
32,1
11,6
3,6
3,0
1,0
5,0
52,2
1903
13,0
11,4
4,7
1,2
4,0
5,0
34,1
1904
12,9
17,3
10,0
8,0
3,0
4,0
46,2
1905
17,4
20,2
25,3
6,0
1,0
4,0
70,3
1906
20,8
21,7
24,4
1,3
8,0
1,0
73,7
1907
18,3
25,7
9,2
8,0
7,0
5,0
67,8
1908
13,9
37,6
14,7
3,0
5,8
5,3
94,7
1909
14,2
30,9
20,8
3,9
2,5
2,6
88,6
1910
14,2
30,9
20,8
3,9
2,5
2,6
88,6
1911
22,9
47,5
27,1
4,3
14,0
3,4
136,0
1912
31,8
76,5
35,5
5,7
9,2
3,0
180,2
1913
30,9
76,7
41,1
8,0
8,3
2,3
192,7
1914
15,5
27,9
18,9
2,8
3,0
1,0
82,6
Razem
1.351,1
838,1
462,1
89,2
102,4
78,2
3.181,7
 
-25-
5. Grupy narodowościowe i charakter przychodźtwa.
4/5 emigracji brazylijskiej wywodzi się z krajów łacińskich, śródziemnbomorskich. Na czele stoją włosi w sile 35,8%, drugie miejsce zajmują portugalczycy z 29,2%, trzecie hiszpanie z 13,8%. Łączne uczestnictwo tych trzech narodów wynosi 78,8%. Uległo ono ostatnio pewnemu obniżeniu na korzyść innych grup, albowiem za stulecia 1820-1920 wykazało 81%. Procent wszystkich narodowości romańskich dochodziło do 81,3%. Sami włosi dali Brazylji póltora miliona osób. Do 1875r. pojawiają się tylko wyjątkowo, lecz szybko wzbierają na dziesiątki tysięcy, atrzy razy nawet, ponad sto tysięcy. Oni nadają piętno emigracji, na ich barkach wystrzelają coraz wyższe pozycje. W latach 1886-1895 stanowią 57% przychodźtwa, a w 1888r., po uwolnieniu czarnych, nawet 78%. Nikt tak dobrze nie spełnił roli białego murzyna, jak oni, a w dwuch trzecich poszli do Sao Paulo. W 1902r. zaczyna odwodzić ich Argentyna, później schodzą na trzecie miejsce, poza portugalczyków i hiszpanów. Linja narodów iberyjskich biegnie dość równolegle i podnosi się na ogół równomiernie. Portugalczyków napłynęło 1 miljon i 200 tysięcy, hiszpanów opada poniżej połowy tej liczby, aczkolwiek w niektórych latach górują. Ostatnio wzmogli się jedni idrudzy i po ubytku włochów, na ogół zdołali utrzymać romański stan posiadania. W całości uderza niezbyt wybitny udział żywiołu luzytańskiego. Od czasów odkrycia po czasy współczesne, Portugalja wysłała do Brazylji najwyżej 2 miljony ludzi, z których ponadto znaczny odsetek wrócił do ojczyzny.
-26-
Narodowośc przychodźców za przeciąg 105 lat, od 1820 do 1925r.
Narodowość
Liczba
%
  Włosi
1.450.466
35,8
Portugalczycy
1.850.398
29,2
Hoszpanie
556.346
13,8
Niemcy
182.001
4,5
Rosjanie
109.367
2,7
Austriacy
87.581
2,2
Syryjczycy
75.941
1,9
Japończycy
41.269
1,0
Brazyljanie
38.586
0,9
Francuzi
33.735
0,8
Anglicy
22.180
0,5
Rumuni
16.545
0,4
Jugosłowianie
15.367
0,4
Szwajcarzy
13.971
0,3
Polacy
6.917
0,2
Argentyńczycy
6.517
0,2
Belgowie
5.923
0,1
Szwedzi
5.714
0,1
Węgrzy
4.700
0,1
Amerykanie(USA)
4.129
0,1
Holendrzy
4.096
0,1
Urugwajczycy
2.556

Grecy
2.535

Czesi i Słowacy
2.228

Litwini
2.123

Estańczycy
1.849

32 drobnych narodowości
5.745

Niewiadomego pochodzenia
67.180
4,1

Z jak skromnego pnia wyrósł ten jawiększy obecnie kraj portugalski! Na następną grupę, ludy germańskie wypada już tylko 232 tysiące, czyli 5,6%. Przewaga należy do niemców. Spis urzędowy ich na równi ze szwajcarami, najstarszych osadników, którzy w okresie 1820-1850 pojawilisię byli już pokaźnej liczbie, około 40 tysięcy. Rzecz znamienna dla stosunków powojennych, że w 1924r. wystąpili w liczbie 22 tysięcy (22,6%), na osiągnięcia, której uprzednio schodziło im dziesięć lat. Żywioł słowiański, pomieszczony w rubrykach: rosjanie, austriacy, jugosłowianie, polacy, czesi i słowacy, przedstawia siłę 221 tysięcy osób, 5,3%. Nie jest to cyfra rzeczywista. Należałoby ją pomniejszyć o niemców austriackich i rosyjskich. Gdyby naodwrót pozycja Rzeszy, nie zawieała polaków. Obraz narodowościowy wśród słowian można otrzymać tylko w zarysach. Czoło zajmują polacy. Wydzielenie ich z rubryk byłych państw zaborczych bez okólnych dróg jest niepodobieństwem, gdyż wykaz urzędowy nie daje do tego celu podstaw, a co gorsza, dorzuca wskazówki bałamutner. Np. w kolumnie „russos” pomieszczono uwagę „łącznie z polakami” przy latach 1877–1878 i 1884-1886, gdy o emigracji z b. Krolestwa do Brazylji nic nam podówczas nie było wiadomo, a zapomniano dołączyć ją do lat 1891,1908-1914.
W przeciągu ostatnich dwuch lat 1927 – 1928 przybyło:
Narodowość
Liczba
Procent
Portugalczycy
65.118
35,5
Japończycy
20.253
11,0
Włosi
17.980
9,8
Hiszpanie
13.506
7,4
Litwini
13.444
7,3
Niemcy
9.106
5,0
Polacy
6.807
4,8
Syryjczycy
6.127
3,3

-27-
Na sześć objaśnień, zaledwie jedno znalazło się we właściwym miejscu, przy 1890r. W wykazach poszczególnych odiedli, chaos jeszcze większy. Kolonja o większości ruskiej, uchodzi za polską, osada polska za rosyjską itd. Nową rubrykę „polacy”, należy również brać ostrożnie, ponieważ zawiiera znaczny odsetek mniejszości narodowych. W ogólnym wyniku nie zaważy ona wiele, pojawiła się bowiem dopiero we wskrzeszeniu Rzplitej. Układ sił innych narodów idzie szeregiem: ukraińcy, jugosłowianie, rosjanie, czesi, słowacy. Żywioł słowiański w imigracji brazylijskiej jest czynnikiem biernym. Zębatość linji napływu z Rosji i Austrji, miotany nerwowo niespodziewanym wzrostem, to równie nagłym zanikiem, świadczy o tym, że przychodźtwo powodowała przedewszytkiem propaganda. Do barwnej mieszaniny przybyły ostatnio ludy azjatyckie, jak syryjczycy i japończycy. Wskazują one stałą dążność zwyżkową. Pierwsi pojawili się dopiero z końcem ubiegłego stulecia, a jednak zdołali zająć szóste miejsce. Zanczenie gospodarcze najsilniejszej śródziemnomorskiej grupy nie odpowiada jej liczbie, a to wskutek wielkiej reemigracji. Portugalia, Hiszpania i Włochy, przysyłają głównie robotników i rzemieślników bez familji, żywioł lotny, który skupia się po miastach i po niejakim czasie odpływa. Urząd zaludnienia przyjmuje, że 20% między nimi to robotnicy sezonowi, odbywający corocznie wędrówki.
      Inny obraz przedstawia imigracja z północnej Europy, a w szczególności z ziemi Rzeczpospolitej. Tu przeważa rolnik, przybywający z liczną rodziną, oczywiście, że osadnik, choć narodowo obcy, milszy jest krajowi i cieszy się większem uznaniem, niż pokrewny obieżysas. Różnicę między przychodźtwem z południa, środkowej i północnej Europy ilustrują poniższe dane wzięte ze sprawozdania z 1912r.

-28-
Kraj przychodźy
Na 100 imigr. ilu przybyło w rodzinie?
Liczba głów w rodzinie
Włochy
13
3,3
Portugalja
15
3,3
Hiszpania
23
4,3
Niemcy
67
4,7
Austrja
57
4,9
Rosja
83
5,7

6. Osadnictwo.
Kolonizacja rządowa.
Po rozejściu się z macierzą, które nastąpiło w latach 1808 – 1822, Brazylja pomyślała zaraz o osadnictwie. Należało czemś władać, nie tylko panować nad pustkami. Małej stolicy wielkiego imperium dać codziennego chleba. Przedewszystkiem zaś wzmódz nikły stan posiadania w prowincjach, odbitych Hiszpanji. Nie nadawali się do tych celów rodzimi luzytanie, uniknęli bowiem czarnej pracy obok murzyna, zajmując się wyłącznie handlem, lub uganiając za posadami rządowymi. I dlatego na pierwszą kolonję, Nowy Fryburg w okolicach Rio de Janeiro, ściągnęli w 1820 r. szwajcarów. Próba zawiodła, przybysze uciekli. Do polowy 19-tego wieku, zakładano osady przeważnie na południu, w Rio Grande i to niemieckie. São Leopoldo w okolicach Porto Alegre stanęło w 1924r, a za nim w dolinie Jacuhy nawiązał się szereg dalszych miejscowości tegoż pochodzenia. Wówczas też powstała najstarsza kolonja parańska, Rio Negro, datująca się z 1829r. Kolonizacja niespokojnego pogranicza jest dalszym ciągiem początków azorskich i nosi charakter polityczny. Od lat 50-tych uwagę rządy przykuwa potrzeba robotników na plantacjach. Tu bierze początek aparat słuzby imigracyjnej, mający na celu dostarczenie Brazylji przychodźców.
-29-
Za środki do zwabienia służą: agitacja i udzielanie bezpłatnych przejazdów. Skarb cesarski wyłożył na imigrantów i osadnictwo w ciągu 32 lat wysoką kwotę 10 miljonów funtów angielskich.
            Działalność rządów republikańskich nosi cechę niezdecydowania. Do 1896r. szaleje istna gorączka, powstają liczne kolonje w stanach południowych i środkowych, kawa zagarnia tysiące imigrantów. Jednakże europejczycy zwabieni zapowiedziami łatwego nabycia ziemi, doznali zawodu. Skromny budrzet ministerstwa rolnictwa wyczerpywał się na opłacanie przejazdów morskich, na cele kolonizacyjne brakło środków. Dlatego po uiszczeniu 75 milrejsów od każdej dorosłej osoby dostawionej do Rio de Janeiro, rząd wolał poddać przybysza plantatorowi, aby nie mieć dalszych wydatków. Nic dziwnego, że w tych warunkach chłop polski musiał staczać prawdziwe walki z urzędnikami, aby przeprzeć wolę osiedlenia się na własnym kawałku roli.
            Niezbyt pomyślne wyniki działalności prowadzonej bez przygotowania i planu, jako też zły stan skarbu sprawiły, że republika porzuciła następnie na 10 lat myśl o kolonizacji.
            Podjął ją w 1907r. Prezydent Alfonso Penna i minister rolnictwa Michał Calmon wydali nowe ropzporządzenia i powołali do życia Urząd Zaludnienia, istniejący do dzisiaj.  Dekret nr. 6455 z dnia 19 kwietnia 1907r. jest wybitnie osadniczym. Rodzinom rolniczym zapewnia bezpłatny przewóz od portu europejskiego aż na miejsce przeznaczenia, umieszczenie na ziemi, wlasność lotu na dogodnych warunkach, pomoc materialną do zbiorów, dostarczanie nasion, narzędzi itd. Ponieważ nie uwzględnia w dostatecznym stopniu potrzeb właścicieli wielkich gospodarstw, dlatego São Paulo otrzymało wolną rękę na prowadzenie własnej i niezależnej akcji imigracyjnej.
            Do 1914 rząd federalny założył dla nowego napływu 20 osad, z czego połowę w Paranie. Ziemi dostarczyły stany bezpłatnie. Przedsięwzięcia wyglądały na papierze wzorowo. W rzeczywistości nie uwolniły się od zastarzałych błędów. Wynik nie zadowolił ani kolonistów, ani państwa. Rząd sumując ostateczne rezultaty, dochodził do przekonania, że korzyści nie odpowiadają milionowym wydatkom.
-30-
Osadnicy, na których grzbiecie pisały się niedołęstwa administracji, czuli się opuszczeni, pokrzywdzeni i woleli unikać dobrodziejstw kolonizacji rządowej.
            Z wybuchem wojny, akcja osadnicza ustała.

Kolonizacja prywatna.
Odegrała ona również ważną rolę jak urzędowa. W 1855r. utworzono przy współudziale władz Kompanję Centralną, która w zamian za przywileje, zobowiązała się dostarczyć 50 tysięcy ludzi w ciągu 5-ciu lat. Dopiero w trzy lata później zdołała zebrać we Włoszech 500 osób, lecz nie dowiozła ich do brzegu. Wskutek braku czystości na okręcie, zwerbowani podnieśli bunt i wymusili na kapitanie powrót.
            Czoło działalności prywatnej zajmują paulistanie. Zaczął senator Vergueiro, sprowadzając na miejsce murzynów – białych najemników. Stanowisko społeczne przybyszów miało jeszcze charakter wybitnie pańszczyźniany. Można ich było sprzedawać i kupować, nieledwie jak niewolników – sam Vergueiro odstąpił sąsiadowi tuzin rodzin imigranckich za cenę 12 rysięcy milrejsów.
            Kolonje najemnicze nie zdołały utrzymać się długo. Imigrant nie po to opuszczał Europę, aby wpaść w gorsze pęta, mylił straże kapangów i uciekał. W latach 1846 – 1860 założono w Sao Paulo 43 osady plantacyjne. 39 z nich rozpadły się w krótkim czasie, a 4 inne przetrwały tylko dlatego, że przeszły na inny system. Nie inaczej powiodło się fazendejrom rioskim, gdyż w tym samym czasie znikło tam 49 podobnych kolonji. Jest rzeczą znamienną, że duch pańszczyźniany przeniósł się z Europy na wolne ziemie nawet w grupach narodowościowo jednolitych i zakładających własne ośrodki. Na zasadach komornictwa powstała w 1850r. kolonja niemiecka Blumenau w św. Katarzynie. Osadnictwo prowadzone przez właścicieli ziemskich przyczyniło się w zancznym stopniu do zaludnienia kraju i rozwoju wielkich posiadłości, lecz stworzyło równocześnie biedotę rolną.
-31-
Szeregi jej wypełnili głównie włosi i hiszpanie. Chłopa polskiego od bezrolenego najemnictwa uchroniło dziedziczne pożądanie ziemi.
            Ruchliwość osadnicza charakteryzuje również niemców. Jest rzeczą znamienną, że byli oni jedyną grupą europejską, z którą na wolną zimię zawlókł się duch pańszczyźniany. W 1830r. zapoczątkowali pierwszą prywatną kolonję Blumenau w św. Katarzynie i dali jej podłoże komornicze. Oczywiście nie mogła ruszyć z miejsca. Po 10 latach rząd ulitował się nad losem parjasów wyzyskiwanych przez ziomków, osadę wykupił oddając zimię tym, którzy na niej pracowali. Ostatnio prywatne kolonje dotorły już na tyły św. Katarzyny, a nawet do Parany. Zastęp osiedleńczy znajdują w naroście dawniejszych osad, nierzadko i polskich. Polskie usiłowania w tej dziedzinie były dotychczas słabe i prowizoryczne. W 1874r. powstała w Paranie brazylijska spółka osadnicza, której duszą był Polak Bendaszewski. Trwała krótko i nie pozostawiła po sobie śladu, oprócz zwabienia kilku tysięcy wychodźców z byłej Galicji. W ostatnich czasach w drodze zorganizowanej akcji rozszerzyła się o wielki szmat katarzyńska Lucena i wyrosła w sertonach Guarapuawy w 1921r. osada Amola Fraca.
            Koleje przy osadnictwie brazylijskiem nie odegrały roli siostrzyc z Kanady. Linja São Paulo –Rio Grande ufundowała na własnych terenach tylko dwie kolonje: Carambehy pod Ponta Grossą w Paranie i w 1909r. polsko-ukraińską Nową Galicję w św. Katarzynie. Próbu na podłożu spółdzielczem współdzielczem zawodzą. Rojenia komunistycznej wspólnoty starał się na gruncie parańskim wprowadzić w życie pierwszy Jan Rossi, włoch, który w 80-tych latach ubiegłego wieku dał początek kolonji rodaków Sta Cecilia pod Palmeirą.
-32-
Upadła w niedługim czasie. Także wśród polaków w początkowy Affonso Penna, zebrani w znacznej mierze z żywiołów robotniczych, pojawiło się przelotnie coś w rodzaju spółki, której charakter określa nazwa „Komuna”. Niektóre ogniska spółdzielcze (szwajcarska Nova Melvetia w São Paulo i włoska kolonja na pomorzu katarzyńskiem zajmująca się hodowlą ryżu, przetrwały próbę czasu, nie zdołały jednak wywołać następców.

7. Sąsiedzi polaków.
            Niemcy tworzą w Brazylji południowej blok półmilionowy, rozłożony na stany: Rio Grande – 350-tysięcy; św. Katarzynę – 120 tysięcy; Parana – 10 tysięcy głów. Znaczna część się wynarodowiła i sami liczą się w trzech stanach na 360 tysięcy osób, znających język przodków. Do nich należą najdawniejsze kolonje.
            Posiadają sieć wspólnych towarzystw, rozwiniętą prasę tygodniową i codzienną. Dali stanowi św. Katarzyny dwuch gubernatorów (Schmidt i Konder), rządowi federalnemu dwuch ministrów (zmarły minister spraw zagranicznych Lauro Mueller i obecny minister komunikacji Wiktor Konder).
            2/3 niemców przypada na osadników, reszta stanowią rzemieślnicy, kupcy, przemysłowcy. Kontrolują znaczną część południowo-brazylijskiego handlu i przemysłu, nawet poza terenem swego osadnictwa. Za przykład służy Parana. Tu niemieckich osadników na roli spotyka się tylko jednostki. Wszyscy zgoła uciekli do miast, gdzie pospołu z przybyszami katarzyńskimi i riograndeńskimi owładnęli handlem.Głównie firmy Kurytybskie zajmujące się dowozem lub obróbką żelaza, a jest ich spora liczba, wywołana potrzebami okolicznych kolni należą do niemców. W ogóle odgrywają oni w Paranie rolę grzyba, narosłego na polskim ciele. Sklepiki przepełnione towarem „made in Germany”, linje hamburskie utrzymujące stałe, bezpośrednie rejsy z tutejszymi portami.

-33-
            Włosi, zaludnili przedewszystkim São Paulo, w liczbie około 1 miliona dusz, na dalszem południu ustępują miejsca niemcom. Wraz z przyrostem miejscowym liczą ich: w Rio Grande – 270 tysięcy; w św. Katarzynie – 30 tysięcy; w Parana 20 tysięcy. Pokrewieństwo krwi i języka powoduje u nich wynarodowienie w daleko większym stopniu, niż wśród innych narodowości.
            W znacznej mierze osiedli na roli, zajmując wyżynę Alfredo Chaves i Caxias w Rio Grande, oraz pomorza katarzyńskie i parańskie, pozatem spotyka się ich w sąsiedztwie nieledwie każdego miasteczka i stacji kolejowej. Wybierali miejscowości blizkie rynków zbytu i prowadzą gospodarstwa przemysłowe: w Rio Grande winnice i uprawy ryżu, w św. Katarzynie hodowlę ryżu i sadownictwo, w Paranie hodowlę trzciny cukrowej i gorzelnictwo, uprawę bananów i wina. Pod miastami, na drobnych szakrach, zajmują się mleczarstwem i warzywnictwem, w których to gałęziach wiodą czoło. W miastach nie brak ich proletariaru, łącznie z domokrążcami i przemysłowcami ulicznymi. Rozwinęli jednak dość znaczny stan rękodzielniczy, przemysłowy i kupiecki. Znaną jest włoska skromność potrzeb, połączona z pracowitością. O kociołku polenty, której omastę stanowi jedno jajko, cała rodzina orze od świtu do nocy. Stąd kolonja posiada także opinię na ogół zamożnej. W okolicznościach spowodowanych wojną, na czoło handlu i przemysłu brazylijskiego wysunęło się Sao Paulo. Kupiec Matarazzo opanował różne rynki. Najszersze pole styczności polsko-włoskiej znajduje się w osadach, położonych na północ od Porto Alegre. Tu spotyka się nieraz Polaków mówiących dobrze po włosku. Wskutek jednak nierównomierności sił i ekskluzywności żywiołu włoskiego, nasi wycofali się stamtąd, zostawiając pierwotne osiedla w ręku włochów.
            Francuzi i Anglicy, mają skupienia małe i spełniają rolę przedstawicieli wielkiego kapitału umieszczonego w przedsiębiorstwach użyteczności publicznej. Zapisali się w dziejach początkowego osadnictwa w Paranie, zasiedlając kolonje najdawniejsze, jak św. Teresę (1847), Guaraquessabę (1852), Assunguy (1860) i podkurytybską Argelinę (1869). Byli przednią strażą pionierów, zwiastunami późniejszego napływu.

-34-
Tereza powstała na 20 lat przed przybyciem pierwszych polaków. Założył ją lekarz francuski Jan Faivre nad brzegiem Ivahy, w odległości 317klm od Kurytyby, sprowadzając na swój koszt 87 rodaków. Co spowodowało, że zaszył się w tak głębokiej puszczy? Ówczesna Parana stanowiła jeszcze część prowincji paulistańskiej, przez kolonizaję poza Rio Negro nienaruszona, zgoła pusta, a tu pierwsi francuzi osiedlają się w samem sercu wnętrza, gdzieś na odludziu. Fundator pragnął zapewne wskrzesić ze snu dawną Guairę i uzyskać dostęp do zniszczonego przez bandeirantów w 17-tym wieku „ziemskiego raju”. Osiadł w sąsiedztwie ruin dawnego kościoła, wzniesionego przez spoleczność hiszpańsko-indyjskąw pochodzie od rzeki Parany do Atlantyku. Stanął na praindyjskiej ścieżce oplecionej baśnią, szlaku apostoła, drodze pierwszych konkwistatorów hiszpańskich, podążających od morza w kierunku Paragwaju, u pierwszej redukcji – w miejscu, które stanowi bramę ze wschodniej wyżyny na nadrzeczne niże zachodu. Ivahy płynie tu w kotlinie niespełna 500m. nad poziomem morza. Klimat poczyna być podzwrotnikowy, gleba urodzajniejsza, roślinność bogatsza.
            Po bezdrożach boru osadnicy ciągnęli za sobą muły, nisosące w jukach dzieci i wszelaki, podobno znaczny dobytek. Przegrali walkę z odludziem i knieją. Założycielowi pękło serce z żalu, gdy osada z dnia na dzień pustoszała. Nadomiar złego, rzeka wezbrała podczas strasznej powodzi w1860r. do 20 metrów i wiele rodzin pozbawiła dachu nad głową. Nie pomogło ściągnięcie tam brazyljan i indian. Resztki niedobitków zmieszawszy się z tubylcami, zdziczały i zapomniały zgoła o pochodzeniu. Zawiodły marzyciela rojenia o powetowaniu strat kolonjalnych Francji na spornym szwie granicznym otoczonym sławą konkwist i bogactw. Wrota Guairy otwarli na stałe dopiero w sześćdziesiąt lat później polacy, tworząc na zanikłej Terezy, nową Terezynę i opodal Apucaranę. Ale do tego celu trzeba było najpierw zasiedlić wschód.

-35-
CZĘŚĆ DRUGA: DZIEJE OSADNICTWA
III KONKWISTATOR I PIONIER.

8. Notatka o poprzednikach.
            Pierwszy polak, który stanął na naowo odkrytych ziemiach Ameryki Południowej, to konkwistator. Jest nim arjanin Krzysztof Arciszewski. Przybył on jako ochotnik na służbie holenderskiej, w 1629r. do brazylijskiego Pernambuco i brał wybitny udział w zdobywaniu wybrzeża na portugalczykach i tworzeniu Batawii amerykańskie. Spędził tu z przerwami 10 lat, w ciągu których dosłużył się stopnia generała artylerii i admirała floty, wybiwszy się równocześnie na stanowisko zastępcy gubernatora. Na wezwanie króla Władysława IV wrócił do Polski, gdzie odznaczył się w wojnach kozackich w charakterze dowódcy armaty koronnej i komisarza Rzeczpospolitej.
            Następcy jego, wygnańcy polityczni z Polski w niewoli, noszą często imię pionierów nauki i eksploratorów. W gronie ich najświetniej zapisał się wychowanek uniwersytetu wileńskiego Ignacy Domejko, który przybył do Chile w 1838r. i tutaj też syt chwały życia dokonał. Uczeń Jędrzeja Śniadeckiego, przyjaciel Mickiewicza, założył pracownię chemiczną w Caquimbo, napisał w języku hiszpańskim szereg dzieł z zakresu nauk przyrodniczych, objął katedrę tego działu na uniwersytecie w Santiago. Odbył nadto szereg podróży po wnętrzu państwa w celach geologicznych, dając w ten sposób podstawę do rozwoju kopalnictwa w republice saletry. Rzecz jego o Araukarnji¹, najciekawsze etnograficznie dzielnicy chilijskiej, wyszła w polskim przekładzie. 
1. Araukanja i jej mieszkańcy. Wspomnienia z podróży po południowych prowincjach rzeczypospolitej chilijskiej, przez Ignacego Domejkę, członka uniwersytetu chilijskiego, profesora kolegjum w Coquimbo. Tłomaczone z hiszpańskiego przez Jana Zamostowskiego, korespondenta „Gazety Warszawskiej” Wilno 1860. Drukował i wydał w „Bibjotece podróży” Józef Zawadzki.

-36-
            Również do badaczów przyrody należą: ułan Chłapowskiego – Józef Warszewicz i uchodźca po 1863r. Konstanty Jelski. Obaj zbierali okazy fauny i flory w północnych państwach, jak Kolumbii, Guaanie itd. Wartość zbiorów spowodowała, że spora liczba roślin i ptaków nosi nazwy warszewiczi i jeskii. Potem, w ciągu ubiegłego wieku zyskali sobie uznanie: w Argentynie Tomaszewski, ojciec posła w Urugwaju Łukasiewicz, ojciec polskiego konsula honorowego w Paragwaju dr. Jurkowski; w Brazylji Przewodowski i generał Trompowski; w Peru inżynier Majewski, budowniczy kolei w Andach. Potomkowie ich w większości ulegli wynarodowieniu.
            Z innych źródeł wywodzi się wychodźctwo osadnicze, ludowe, które pojawia się jako młodszy brat emigracji do Ameryki Północnej i bierze początek zgoła równocześnie z wędrówką uchodźców po powstaniu styczniowym. Nie łączy go żadna nić tradycji, ani wspólnoty z poprzednikami, błędnymi rycerzami i mężami nauki. Ruszyło samodzielnie, bez świadomości troski, po czyich śladach stąpa. Zerwało się żywiołem. A ten znał tylko jedne wędzidło – głodu własnej ziemi i jeden kierunek – pustki.


-37-

9. Pielgrzymki pionierów 1869 – 1875.
            „Ojciec osadnictwa”. W latach 60-tych w ubiegłym stuleciu, w brazylijskiej prowincji Św. Katarzyny spotkało się dwuch Polaków, których los przygnał tutaj różnemmi drogami: górnoślązak Edmund Woś Saporski, miernik zajęty przy miejscowych pomiarach i ks. Antoni Zieliński, rzucony z Meksyku, po nieudanej wyprawie arcyksięcia Maksymiliana po koronę cesarską – najpierw do Rio de Janeiro, a stamtąd na południe kraju. Długie „rodaków rozmowy” owijały się nieraz o temat osadnictwa. Byli świadkami kolonizacji niemieckiej w Blumenau i Joinville, datującej się od 1850r. Wspominali pierwsze próby osiedlenia polaków w Stanach Zjednoczonych, kolonję śląską Panny Marji w Teksasie.
            Czy nie możnaby się pokusić o założenie swojskich osad w Brazylji? Stoi ona pustką urodzajną, a w ojczyźnie do wiosek nieraz zagląda – głód? Rozmawiali wieczorami i robili plany, poczem wystąpili do rządu cesarskiego z prośbą o przyznanie im na płaskowyżu Parany obszaru dla zasiedlenia polakami. Podanie załatwione przychylnie. W kwietniu 1869r. nadeszło pozwolenie na skolonizowanie brzegów Iguasu.
            Saporski i Zieliński upatrzyli Paranę z dwóch powodów: 1) kraj wyżynny, klimatem zbliżony do strefy umiarkowanej, 2) nieruszony zgoła przez osadnictwo europejskie. Dodać trzeba, że do Parany należało podówczas całe wnętrze obecnej św. Katarzyny. Poszły listy z dobrą nowiną do znajomych na śląsku. W krótkim czasie Saporski przeniósł się do Kurytyby, aby poczynić kroki przygotowawcze, podobnież wywiał wiatr w inne strony i księdza tułacza.
            1869-1971 Pierwsi pielgrzymi. Pod Opolem nie zastanawiano się nad ostrzeżeniem, że należy czekać następnej wiadomości, gromada chętnych uchwaliła wyjechać zaraz. Zebrało się 16 rodzin. W Hamburgu wpakowano je na statek odchodzący do św. Katarzyny – i tak nędzny parowczyk, zwący się „Victoria”, spełnił rolę polsko-brazylijskiego „Nayflawe`a” Wychodźcy znależli się w szponach kolonizacji niemieckiej, która tym cennym nabytkiem postanowiła zwiększyć stan swego posiadania.

-38-
Okręt zawinął we wrześniu do portu Itajahy, położonego u ujścia rzeki tej samej nazwy. Największy ten system rzeczny św. Katarzyny, z dopływów Atlantyku, dzieli się na dwa ramiona: północne – Itajahy, oraz południowe – mniejsze – Mirim, obejmujące najbardziej znane ze wszystkich brazylijsko – niemieckich osiedli, kolonję Blumenau, której ośrodek skupia się nad większą odnogą. Przybysze po wylądowaniu pytali o Paranę i wołali o ziomka. W puszczy dziewiczej, gdzieś na końcu świata, „Landaleute” dali sobie wnet z nimi radę – skierowali ich na kolonję Brusque, nad mniejszą Itajahy, gdzie od 9 lat siedziała już garść osadników niemieckich.
            Pielgrzymi ujrzeli się straceni w germańskiej sieci, która sięgała emigrantom na półkulę południową. Umieszczono ich w najgorszej dziurze, na odludziu, wśród hord botokudów, w okolicy malarycznej i pilnowano, aby nie nawiązali stosunków z dalszym światem. Wymieciono nimi kąt po irlandczykach w Sixteen Lots, skąd ajrysze uciekli. Do najbliższej osady Aguas Claras było trzy godziny drogi ścieżkami puszczy, lecz stało tam zaledwie parę domów i nic nie można było kupić, a tem gorzej zbyć. Następnego roku, śladami pierwszych pojawiło się drugie szesnaście rodzin, skutkiem czego liczba ofiar się podwoiła. Dwa lata zeszło ślązakom w tej Brzóżce, jak miejscowość po swojemu ochrzcili. Pierścień straży niemieckiej był tak silny, iż dopiero po szeregu miesięcy zdołali się dowiedzieć o miejscu pobytu rodaka. Saporski ze swej strony, posiadał wszystkie wiadomości o wyjeździe obu gromad, lecz zachodził w głowę, gdzie się podziały, ślad ich bowiem ginął w Hamburgu. Nocami i stronami przetarło się dwóch wysłańców do Kurytyby. Dwieście kilometrów w linji prostej. Na drodze dzikie i bezdrożne pasmo Gór Nadmorskich. Jakby się ktoś w czasach Bolesława Chrobrego z niziny węgierskij do Krakowa przeprawiał.
- Niemcy grozili. Wytną nas bugrzy, zjedzą choroby. Ratuj, boś powodem wyjazdu!
- Wracajcie cichaczem i uspokójcie gromadę. Podążę za wami!

-39-
Gdy Saporski opowiadał mi te dzieje, wyczułem w jego słowach znaną mi dawną ostrożność ślązaków, przed germańskim zaborcą. Nauczyło nas jej sześciowiekowe opuszczenie. Pozatem prawo puszczy znaczy tyle co samosąd. Wybrał się tedy po kryjomu, przezornie. Z Brzózki poprowadziła go droga do Rio de Janeiro, gdzie u dworu spodziewał się znaleźć pomoc. Otrzymał posłuchanie u cesarza dom Pedra II. Pamięta, że był to czwartek. Na ręce cesarza składa najpierw pocałunek, jako wyraz czołobitności (przez tyle stuleci wybijali nam ją wiedeńscy i berlińscy władcy z bożej łaski), a potem wręcza podanie o przeniesieniu wychodźców do Parany.
            Cesarz rzucił okiem nas papier i widząc, że sprawa należy do teki ministra rolnictwa, woła na obecnego w sąsiedniej sali dostojnika: - Kumie, choź no tutaj! – Najjaśniejszy Panie, prośba jest skierowana wyłącznie do stóp tronu.
            Rodzina cesarska była silnie zainteresowana a kolonizacji św. Katarzyny, gdzie na tytuł portu S.Francisco siostra imperatora, Dona Francisca, wychodząc za mąż za francuskiego księcia Joinville, otrzymała w wianie 25mil.kw. ziemi. Proszący był świadomy, że rzecz śliska i liczył na wspaniałomyślność panującego.
            Saporski powędrował do Kurytyby, a podanie do biurka. Nie doczekało się załatwienia. Należało starać się o inne wyjście.
            Na szczęście, równocześnie a niezależnie, rząd parański powziął myśl ściągnięcia osadników z ziem sąsiednich i wyznaczył na ten cel 50 tysięcy milrejsów. Wykorzystano sposobność i na koszt Parany, pod jej opieką, górnoślązacy przyjechali najpierw morzem do Antoniny, a stamtąd wozami do Kurytyby. Było ich 32 rodziny w liczbie 164 osób. Stanęli na miejscu w końcu września 1871r., czyli w dwa lata po wylądowaniu. Ale przejściom nie koniec. Ziemie na Iguasu znajdowały się wciąż tylko na papierze, dla prostego powodu: brak środków. Prezydent Venancio Lisboa odniósł się nieprzychylnie do obszarpanego i wynędzniałego tłumu, wzdragał się nawet z poniesieniem kosztów furmanek. Kazał przybyszów odwieźć przed dom rodaka i tam wysypać.

-40-
Z jego pomocą przytulili się chwilowo u kilku gospodarzy podmiejskich. „Rozmieściłem rodziny – opowiada Saporski – w domach i szakrach na własny rachunek, zapłaciłem nawet za przewóz z miasta. Błagałem, aby się spokojnie trzymali i nie pozwolili się bałamucić, bo to woda na młyn wrogów, którzy starają się przedstawić nas w złem świetle.” Równocześnie czynił starania o miejsce dla osiedlenia. Daremne wyczekiwanie miało się sprzykrzyć cierpliwym ślązakom, gdyż pewnego dnia pojawili się kupą przed domem rządowym z wołaniem: „ziemi i chleba!”. Prezydent odesłał ich po raz wtóry do Saporskiego. Nieprzygotowanie i niedołęstwo urzędników odgrywające tak smutną rolę w dziejach kolonizacji Brazylji, bierz początek aż do końca w zaludnieniu kraju. Rząd wzywał osadników, wyrzucał pieniądze na agitację, a nie posiadał gotowej ziemi. Istniała wprawdzie o 100klm od Kurytyby na północ kolonja Assunguy, obecne Serro Azul, założona w  1860r, lecz bez dróg, wyłącznie ze stolicą. Wyprawiano tam po kolei niemców, francuzów, anglików, lecz wszyscy uciekli. Nic dziwnego, że górnoślązacy, po katarzyńskim przykładzie, odrzucili zaproszenie grzebania w popieliskach na niedostępnym odludziu. Saporski miał na widoku posiadłość leśną nad rzeką Bariguy koło drogi do Campo Largo, kilkanaście kilometrów od miasta. Porozumiał się z właścicielem brazyljaninem, który gotów był oddać fazendę na spłaty, przyczem, każda rodzina byłaby otrzymała sto mórg. W dniu podpisania umowy, zamiar rozbił się o niechęć kolonistów, wskutek poprzednich przejść zapewne podejrzliwych. Losem tułaczów zająl się dopiero magistrat Kurytyby i osadził ich na gruntach niejakich w Pilarsinho i Santa Quiteria, o 3 klm w kierunku północnym od miasta. Działki wynosiły po 10ha. Nabycie ziemi ułatwiła forma własności o charakterze wieczystej dzierżawy, za którą płaci się tylko roczny, niewysoki czynsz. Pracy zarobkowej dostarczył urząd stołeczny. Zajęcia zresztą nie brakowało, gdyż budowano drogę Graciosa i Matto Grosso od Antoniny do Campo Largo.

-41-
W ten sposób skończyło się pielgrzymowanie pierwszych górnoślązaków, którzy umościli drogę dla dalszego napływu i stali się pionierami osadnictwa polskiego na południu Brazylji.
            1879 - Druga wędrówka. Nawet następny przypływ w dwa lata później, powtórzył jeszcze uciążliwą drogę przez św. Katarzynę. Lecz z niego część dostała się już do Parany, reszta wsiąkła w miejscowych kolonjach niemieckich.
            Tym razem wypadki rozegrały się w kolonji Dona Francisca, założona przez hansetycko-hamburskie towarzystwo w północnej części prowincji, w sąsiedztwie Parany. Obejmowała ona początkowo pomorze z ośrodkiem w Joinville, w tym czasie zaś własnie rozszerzyła się na wyżynę, okolice São Bento. W 1873r. pojawiły się w niej nagle znaczne gromady poznaniaków i pomorzan. Nie posiadały one żadnego związku ani z Saporskim, ani ślązakami.. Wyjechały na skutek agitacji z Hamburga i przybyły zmieszane z prusakami, bawarczykami i niemcami z Czech.
            Część, która odbyła podróż statkami „Terpaychere” i „Guttenberg”, skierowano do starej częśći kolonji, na pomorzu, późniejszej Massaranduby. Przychodźcom nie nadawał się gorący, wilgotny klimat. Utyskiwali, wygrażali zarządowi, lecz nic nie wskórali. Dopiero od proboszcza Boergershausena, który się nad nimi ulitował, usłyszlei wiadomość o istnieniu polskiej kolonji pod Kurytybą. Wysłali tam zaraz wywiad i dopięli, że tego samego roku przenieśli się do Parany, w liczbie 64 rodzin - 258 osób. Osiedli w sąsiedztwie ślązaków – w Abranchez, nazwanem tak od prezydenta prowincji, który się nimi zajął. Grunty, po 10ha, należały do miasta, magistrat przekazał je rządowi, a ten imigrantom. Gdyby nie przykład opolan, podzieliliby los drugiej grupy.

-42-
            Umieściła się ona w São Bento i wiemy o niej, co nieco z opowiadań, oraz źródeł niemieckich. Przybyła w tym roku co poprzednicy, w 1973r. i zmieszała się z żywiołem obcym. Nie przeszli pod Kurytybę, choć zapewne o niej wiedzieli, bo proboszcz joinvilleński zaglądał i do nich co parę miesięcy. Musiało ich być sporo wśród 350 pierwszych osadników. Ks. Bukowski, którego przyprowadził proboszcz Boergeshausen osiedlił się w 1880r. na jakiś czas w São Bento i nawet polską szkółę założył. São Bento przechodziło nader ciężkie czasy. Odległość 100klm., przez gęste puszcze od Joinville, walki o teren kolinji między Paraną i św. Katarzyną, napady botokudów, wyzysk i zaniedbanie ze strony zarządu towarzystwa kolonizacyjnego – wszystko to hamowało rozwój osiedla.
            W dwa lata po przybyciu osadnicy wysłali trzech posłów (między nimi polaka) do cesarza z prośbą o ratunek. Deputacja wróciła z niczem. W 5 lat rozjuszone chłopstwo pobiegło hurmem w 300 osób do Joinville, albo strzelbami, siekierkami, fojsami wymusić na dyrekcji sprawiedliwość i pomoc. Tłum wyzywano w miasteczku od polakos.
            Kronika zniemczonego São Bento wykazuje polskie nazwiska u wielu znaczniejszych osobistości, żeby wymienić tylko: Nauczyciel rządowy Kuonz (zapewne Kłącz), naczelnik rady powiatowej: Malschitzky, notariusz: Swarowsky. Przechowały się zaledwie jednoski, silno poniemczone, reszta ma się za germano-brazyljan, a większość poszła w rozsypkę.
            Dwa te krańcowe przykłady z Donna Francisca i São Bento są najlepszym dowodem pionierskich zasług górnoślązaków, a w szczególności Edmunda Saporskiego. Otwarli Paranę i odciągnęli żywioł polski z niemieckiego łożyska, w którem mu groziła zgunba.
            1875 r. Wprost do Kurytyby. Po utartym szlaku, nowa gromada ślązaków zdołała połączyć się z poprzednikami już bez przeszkód. Przybyła do Parany w liczbie 266 osób w 1875r. i zajęła osadę Kandyda, obok Abranchez, o 9 klm. na północny wschód od stolicy. Ziemi przydzielił rząd prowincji w lotach po 10 h. Obok kolonji biegł już podówczas bity gościniec Graciosa, który przed Kurytybą przecinał francuską Argelinę, założoną w 1869r.  Najstarsze to osiedle europejskie  pod miastem zawiodło, bo przybysze ulegli rozsypce.

-43-
            Metryka urzędowa. Z owych czasów przechował się dokument, który miał za zadanie dać wyraz uznaniu dla polskich pionierów, a zarazem stwierdzić, że nie korzystali z żadnych udogodnień rządowych. Oto jego brzmienie w przekładzie.
Świadectwo brazylijskie dla pierwszych osadników.

            Magistrat miasta Kurytyby zaświadcza na prośbę Edmunda Saporskiego co następuje:
1)      Że, na gruntach miejskich naszej stolicy osiedliły się trzydzieści dwie rodziny polskie, wymienione w przedłożonym spisie, zjmując ziemie w Pilarsijo i okolicy, o które wniosły były podania i które otrzymały w drodze wieczystej dzierżawy;
2)      Że, wymienione polskie familje oddają się pracy, jako znakomici rolnicy (excellentes lavradores), i prowadzą się wzorowo (muito morigenadas);
3)      Że, Magistratowi nie jest wiadomem, aby rodziny owe otrzymały były jakiekolwiek uwzględnienia lub zaliczki zapomogowe ze strony rządu osedlenia.
Palac Magistratu, dnia 15 – tego października 1873r.
Pisałem własnoręcznie – Ignacio Alves Correa, sekretarz
Prezydent miasta: (podpisy)
Antonio Augusto Ferreira de Moura
Ildefonso Marques dos Santos
Antonio M. De Oliveira
Antonio Mendes Bandeira
Joaquim Ventura d`Almeida Torres.
-44-

IV. NOWA POLSKA W PARANIE 1876 - 1887

10. Wiązanie pierścienia naokoło  Kurytyby.
Zapadłe miasteczko stołeczne.

1876 – 1878. Pierwsi osadnicy umieścili się przy Kurytybie. Czem była ona podówczas? Jaki miał wygląd ówczesny kraj?
            Do 1853r. Kurytyba stanowiła siedzibę 5-tego obwodu prowincji São Paulo. Sąsiedztwo burzliwego Rio Grande, gdzie gauszowie za przykładem Urugwaju od 1835 do 1845r. zmagali się z cesarskim rządem Brazylji o republikańską niepodległość sprawiło, że uznano za stosowne odległej komarki przemienienia w jednostkę z szerszemi uprawnieniami. Północną jej granicę wyciągnięto wzdłuż historycznej linji, która z czasem konkwistatorskich rozdzielała posiadłości hiszpańskie od portugalskich. Parana, graniczna rzeka na zachodzie, stała się krajowi matką chrzestną. Trzy miejscowości stanęły do sporu o zaszczyt stolicy: Paranagua, Kurytyba i Guarapuava. O należne prawo dobijała się przedewszystkiem pierwsza, jako najstarszy, bandejrancki, a zarazem najsilniejszy ośrodek. Lecz Kurytyba, choć mniejsza, wskutek położenia panowała nad wnętrzem. W 1873r. Parana miała liczyć 123 tysiące mieszkańców, czyli jedną głowę na 2 km². stosunek ras był następujący: 7% indjan, 8% białych, 10% murzynów, 75% mieszanych. Imigrantów podawano na 4 tysiące. Najsilniej z dawnych czasów zaludnione było pobrzeże. Wyżyna zachodnia miała znaczenie głównie dla traktu Rio Grande – São Paulo, którym przez Rio Negro i Lapę pędzono bydło. Guarapuava i nieszczęśliwa Tereza ginęły gdzieś w mrocznych sertonach.
Tubylcy nie znali użytku pługa, ani wypieku chleba. Źródłem utrzymania nad morzem były rybactwo i handel, na kampach wyżynnych hodowla bydła i myślistwo. Koło szałasów związanych z cienkich polan i nakrytych gałęźmi palmowemi, tu i ówdzie, pleniły się bardziej samorodnie, niż pod okiem człowieka – mandjoka, fiżon, kukurydza, u morza banany i trzcina cukrowa. Owies, żyto, pszenicę, kartofle wprowadzili dopiero osadnicy.
-45-
Na cały kraj było trzech lekarzy. Kolonizacja odbywała się na dziko. Przed przybyciem polaków w ciągu pół wieku dokonano pięć prób osadnictwa. Wszytkie poszły na nic, z wyjątkiem jednego – Rio Negro (1829). Rozrzucono je po obszarze 80 tys. klm² i wybierano strony nieodpowiednie, jak malaryczny półwysep Superaguy, odległe o 100 klm. Sero Azul i niedostępną w oddali 300 klm Terezynę. Niepowodzenie podmiejskiej Argeliny dowodzi, że tubylcy nie znali się na jakości ziemi i gospodarce, gdyż zaczęli od terenów najlichszych.
            Kurytybę ówczesną Saporski nazywa wsią i powiada: „Dwóch francuzów, żonatych z niemkami, trzymało sklepiki z żywnością. Nie istniała ani jedna wenda niemiecka. Powstały one dopiero po założeniu kolonji polskich i zbudowaniu kolei Paranagua-Kurytyba”. Garść niemców, którzy uciekali z św. Katarzyny, dzieliła się na rzemieślników i okolicznych gospodarzy. Miasto liczyło około 5 tysięcy mieszkańców, chałupki posiadało przeważnie drewniane lub z gliny. Leżało między potokami Ivo i Belem, w sąsiedztwie dzisiejszych ulic Riachuelo i 15 de Novembro (dawniej Flores). Cmentarzyk na wzgórzu, przy drodze do Pilarzinho już istniał, lecz szło się doń przez gąszcze, wypełniające dolinę. Słyszałem od starych kolonistów, że droga nie była bezpieczną, zachodziły wypadki napadów. Wogóle świadkowie nie wspominają dawnego stanu miasteczka bez rozweselenia i pobłażania. Na zaludnienie, głównie składali się kabokle i murzyni.
Po pół wieku mieścina wyrosła blizko na 100 tysięczną stolicę stanu, który w rozwoju dotrzymuje jej również kroku. Gdy przypadkiem zawadzi o nią mieszkaniec środkowej Brazylji, dziwi się, że naokoło tyle „bladych” twarzy. Luzobrazyljanin ma odczucie wielkiej przemiany i wie, komu ją zawdzięcza. Przytaczmy geografa Parany:: „W którejkolwiek stronę udamy się z miasta, napotkamy eleganckie pomieszkania polaków… i wzrok z lubością biegnie po schludnych ogródkach, rozległych winnicach i łanach zbóż. Domki zwykle z desek piniorowych, są wygodne i czysto utrzymane. Rumaki spaśne i błyszczące bzikują po murawie.
-46-
Krowy mleczne przeżuwają w stajniach. Poczynając od grudnia, sad pokrywa się owocem i mamy brzozkwinie, jabłka, marmele, gruszki i winogrona itd. Tu siekiera uderza w suchy pień, aby dać drzewo na opał do miasta, tam grabie równają zoraną ziemię, aby dać miejsce pod wspaniałe żniwa. I owi osadnicy, przedewszystkiem polacy, rozmiłowani w ziemi, którą użyźniają swem potem, stanowią rękojmię świetnej przyszłości naszej parańskiej stolicy”. ²
²) S.Parana, Choreografia do Patrana. Kurytyba, 1899, str. 55r.
           
Tak świeżo, rzewliwie i dziecięco opowiedzieć o roli potrafi tylko ten, dla kogo stanowi ona nowinę. Parańczyk, kurytybianin poznal ją dopiero przez polaka. Dawniej za teren gospodarki mieli puszczę i step.
1876. Po doświadczeniu z chłopem polskim, który krajowi dał pierwszą udaną próbę osadnictwa, Parana zwróciła na nowy żywioł uwagę. Był on jej obcy rasowo, lecz okazał się czynnikiem cywilizacyjnym wysokiej wartości. Odstęp dziejów zdarzył, że z ziem polskich za morze, pierwszy niósł światło lud, od wieków zapomniany i używany za podnóżek zwycięzców, jako „minderwertige Nation”.
Rząd kurytybski powołał do życia urząd kolonizacyjny pod kierownictwem francuza Henryka Riviere´a, a już uprzednio w 1873r. powstała prywatna spółka osadnicza, złożona z brazyljanina i polaka pf. Pereira Alvez – Bandaszewski &Cia. Dzuszą jej był ostatnio członek, obrotny kupiec, który później przeniósł się do Hamburga, gdzie założył dom eksportowy dla Parany i zapoczątkował żeglugę niemiecką do tutejszych portów. Spólnicy otrzymali nadmorską Paranagua i zawarli z władzami układ na dostawę 4 tysięcy imigrantów. To właśnie przedsiębiorstwo wywołało ruch emigracyjny, tym razem także i w byłej Galicji. Sprowadziło nadto trochę włochów, lecz na ogół interesy nie poszły. Zanim polacy nadjechali, spółka się rozwiązała.
Nadciągnęli oni głównie w 1876r. w masie odpowiadającej umowie. Tak licznego napływu od jednego zamachu, kraj nie był jeszcze świadkiem.

-47-
Władze straciły głowę. Urząd pomiarniczy przeprowadzał wprawdzie pomiar gruntów w okolicy, lecz ani się śniło o podobnym gwałcie i rwetesie.
Przybywających osadzono w barakach, w sąsiedztwie dzisiejszego ogrodu miejskiego Kurytyby. Przez całe lata tłoczyły się tam dziesiątki i setki rodzin, czekając na postęp rodzin mierniczych. Do dzisiaj żyją w smutnej pamięci miasta i kolonje te gorzkie przejścia spowodowane naiedbałością i lekkomyślnością czynników rządowych. Nędzota włóczyła się po ulicach, nie znając języka, aby prosić zlitowanie i błagać o wyrwanie z obozu.
W stłoczeniu, ciasnocie i brudach nawet pojawiały się zarazy, tyfus i febra. Ilu poszło wtedy spocząć na bożej ziemi, zamiast na swojej. Do której zostali ściągnięci i zwiedzeni, źródła brazylijskie nie podają. Przyznają tylko, że żniwo było straszne. Podczas oczekiwania około 60 rodzin rozprószyło się po mieście i okolicy, znajdując na własną rękę kawałek chleba. Z postępem pomiarów oczyszczało się piekło a zaludniały puste przedtem bory, położone szerokim kręgiem w zachodniej stronie Kurytyby. Powstało wtedy siedem nowych osad, które otrzymały łączną nazwę Nowej Polski. Były to:
1) Lamenja Wielka i Mała, położone 12 kilometrów na północny zachód od miasta, za Pilarzinho, w bok Abranchez, największa w tej stronie, bo licząca 139 działek. Założenie jej datuje się na maj 1876r.
2) Orleans, 11 kilometrów na zachód, nad drogą Matto Grosso. Osada niewielka, założona w grudniu 1875r. Stała się ośrodkiem sąsiednich kolonji przez kościół. Osadnicy przystąpili do jego budowy zaraz w pierwszych miesiącach i już dnia 19-tego lutego 1877r. mogli odprawić w nim pierwsze nabożeństwo. Proboszczem został ks. Ludwik Przytarski z Pomorza, przybył on w 1877r. Uchodził on za tzw. szefa politycznego polaków w tych stronach, aż do rewolucji 1893-1894, kiedy go stąd usunięto, jako przyjaciela powstania.
3) Św. Ignacy, 3 kilometry w kierunku zachodnim, założony w 1876r.
4) Dom Pedro, 17 kilometrów, najmniejsza ze wszystkich, 24 loty, tego samego roku.
5) Dom Augusto, 14 kilometrów, równoczesna
6) Thomaz Coelho, 17 kilometrów, na południowy zachód, przy drodze do Araukarji, założona w 1876r.
-48-
Jest to najdalsza, a zarazem największa z nowopolskich siostrzyc. Początkowo miała 270 działów, liczbę tę podniesioną w następnych latach do 400. Utworzyła własną parafię, posiada nawt dwa kościoły. Zaludnili ją przeważnie mazurzy galicyjscy. Uchodzi za kolebkę przemysły rolnego w Paranie, gdyż powstała tu pierwsza prymitywna palarnia pędzonego z żyta i kartofli, założona przez ślązaków z Kanady. W stronę tej najsilniejszej osady i kolonji, później z niej powstałych, wyciągnęło się miasto najdłuższym ramieniem, dochodzącym 10 kilometrów i sięgającym swoim ramieniem poza stację kolejową Portão.
7) Riviére, w odległości 16 kilometrów, nad drogą Matto Grosso, pomiędzy Orleansem i Dom Augusto, najpóźniejsza, z 1877r.
Wszystkie one leżą w dorzeczu strumieni Poça Una i Barigui, uchodzący do Iguasu. Działki wynosiły od 5 do 9 hektarów, mniej niż w pierwszych kolonjach, aczkolwiek Nova Polonia powstała na ziemiach prowincji i z wyjątkiem św. Ignacego znalazła się w znacznem oddaleniu od Kurytyby. Teren, jak w ogóle okolica, silnie górzysty, ziemia leśna, średnio urodzjana, bogata w lasy araukarji, a miejscami w matę. Początkowe Thomaz Coelho na lewym brzegu Poça Una, rozporządzało parcelami dość lichemi, wkrótce jednak przerzuciło się masą za potok, na lepsze grunty.
Co do liczby i narodowości imigrantów, każde źródło polskie i brazylijskie przytaczały inne dane. Szef imigracji w Paranie, inż. Correia w 1893r. widział tu osiedlonych wyłącznie polaków, ani jednego obcego, a w 1920r. zmienił oświadczenie i powiada, że wśród pierwszch kolonistów było nieco włochów. Seb.Parana dla kolonji w Orleansie, Dom Pedro i Riviere podaje domieszkę francuzów, anglików i włochów. W każdym razie, jeżeli obcy się znaleźli, to w niewielkiej garstce. Poniższa tabela podaje przegląd różnych zestawień: Liczba Polaków i lotów w:
Kolonja
Liczba lotów
Polacy wg. Saporskiego
Rodzin - Siemiradzki
Osób wg.Correia
Osób wg. Seb.Parana
Lamenja
139
Podaje łączną
155
443
643
Orleans
65

50
256
245
Św. Ignacy
70

70
266
334
Dom Pedro
24

25
69
103
Dom Augusto
36

44
107
140
Th. Coelho
270

750
1290
1115
Riviére
97

100
313
327
Nova Polonia
831
3580
1194
2743
2908
-49-

Najblisze sobie pozycje brazylijskie. Parana to stan początkowy, Correia z 1893r. Na lot rodzin otrzymalibyśmy według nich 3,5 względnie 4 głowy – zależnie, czy przyjąć Th. Coelho początkowo, albo później. Z nieprawdopodobnej niskości można wnioskować że:
1)      źródła brazylijskie mają skłonność do pomniejszania
2)      nie wszyscy imigranci osiedlają się na ziemiach rządowych. Siemiradzki zebrał ogólne informacje w 20 latach po założeniu osad. Cechy prawdopodobieństwa zawiera tylko suma – niestety ogólna – Saporskiego, bo obdziela działkę 5-ciu osobami. Oczywiście nie wszystkie usiadły murem, część się od razu rozbiegła.
Nastąpiło przemieszanie dzielnic: ślązaków spotykamy w Riviere i Dom Pedro, pomorzan wszędzie po garstce, mazurzy galicyjscy większą ławą znaleźli się w Th. Coelho. Układ wpłynął na zmianę narzeczy, zwyczajów, uroczystości rodzinnych itd.
            W ten sposób Kurytyba otrzymała szeroki wieniec osad rolniczych, przeważnie polskich, ciągnących się szerokim pólkolem od wschodu przez północną połać, aż na południowy wschód, dołęgów araukaryjskiego Iguasu. Prócz polaków miejscami osiadło sporo włochów (S. Feliciadade), trochę niemców. Chłop z nad Odry i Wisły stanowił jednak znaczną przewagę. Równoczesny napływ włochów do Parany jest dosyć silny. Chwilami wydawało się iż zepchnie polaków na drugi plan. Poza sąsiedztwem pierścienia  kurytybskiego, przybysze z Włoch skolonizowali wtedy pas nadbrzeżny, w okolicach Morretes. Ale fala nie była stałą. Pociągnęły ich inne strony, przedewszystkiem Sao Paulo i Rio Grande. Zająwszy okolice podmiejskie i pasmo wzdłuż linji kolejowych, zeszli na drugi plan, gdy poszło o zasiedlenie dalszego wnętrza.
            1878. Osiedla podgórskie. Po ukończeniu prac obręczy północnej, wystąpiła o swe prawa część przeciwległa. Tu na południowym wschodzie, rozciąga się szeroka równina, wzdłuż Iguasu.
-50-
W dzisiejszym stanie niezdatna pod gospodarkę rolną. Za rzeką ścielą się stepy, od czasu do czasu przerywane lasami, które im dalej, tem bardziej gęstnieją, aby na stokach połączyć się z borem dziewiczem, pokrywającym Góry Nadmorskie. Na lewym brzegu, opodal rzeki wznosi się miasteczko S.José dos Pinhães (powiedzielibyśmy po polsku św. Józef borów piniorowych). Obok Kurytyby najstarsze osiedle portugalczyków z czasów kolonjalnych, na wyżynie. Naokoło mieściny położonej 12 klm od Kurytyby i widne z jej wzniesień, przeważa kamp o słabej ziemi. W kierunku gór wszakże wydajność gruntów wzrasta i tu postanowiono skierować najbliższą imigrację.
            Polacy w większej liczbie przybyli znowu w 1876r. Umieszczono ich w następujących miejscowościach:
1) Zachariasz, 6 klm od miasteczka, 18 klm od Kurytyby, o 28 gospodarstwach, otrzymało 108 osadników, przeważnie ślązaków.
2) Muricy, 22 klm od stolicy, 72 działki, powstało z 310 polaków z zaboru austriackiego i niemieckiego. Posiada kościół i wskutek tego ośrodek sąsiednich kolonji.
3) Inspector Carvalho, 22 klm od Kurytyby, sąsiaduje z poprzednimi, rozmiarem odpowiada pierwszej. Osiadło tu 138 polaków.
4) Coronel Accioli, obok poprzednich gospodarstw. Przy większości wiejskiej zdołało się osiedlić 93 polaków. Osady tej nie znają ani Saporski, ani Parana. Widnieje w spisie Urzędu z 1893r. pominięta zaś w wykazie z 1920r. Zasiedlono ją prawdopodobnie i przydzielono sąsiadom. Kolonje powiatu józefińskiego Parana uznaje za czysto polskie, Correia umieszcza w nich nadto 200 włochów. Leżą one na podgórzu, częściowo nawet w dorzeczu, należącym do Atlantyku. Gospodarstwa tutaj są niewielkie, przeciętnie po 12h. Do Kurytyby daleko. Kolonista z drzewem musi wyjechać bardzo wcześnie, jeśli chce tego samego dnia powrócić.
-51-
Ziemia nierówna tak w ukształtowaniu pionowem jak i w wartości gospodarczej. Tereny na stokach i pod niemi są na ogół najlepsze, a to w skutek osadów, pochodzących z gór. W ich sąsiedztwie wzrasta obfitość opadów, korzystna dla ogrodowizny, szkodliwa dla zbóż. Lasy bogate w araukarję i matę. Niektórzy miejscowi koloniści doszli do posadzenia zagajników herwowych.
            Rola pierścienia. Do pasa nadmorskiego pod Kurytybą, lata późniejsze oddały jeszcze niejedno kółko, lecz spięcie było gotowe już w 8-mym roku przybycia pierwszych pionierów. Osadnicy skupili się naokoło stolicy w 14 osadach, na 1262 gospodarstwach, który łączny obszar stanowił 106 klm². Liczba mieszkańców na na podstawie powyższych zestawień wyniosła 4.917 osób. Pod dodaniu 650 głów dla 130 lotów w Th. Coelho i doliczeniu 500 rozproszonych w mieście i okolicy, otrzymamy cyfrę 6.007 założycieli kolonji podkurytybskich w latach 1871-1878.
            W krajach nowych, przy wielkiej sile rozmnażania, liczba ludności podwaja się co 25 lat. Pierwotny pierścień ma za sobą pół wieku, i przyrost jego był osiągnąć cyfrę około 24 tysięcy głów. Ekspansja pionierów poszła w dwóch przeciwnych kierunkach: miasta i wnętrza. Pierwsze poczęło się rozrastać z krwi przybyszów przez napływ siły domowej, robotników, rzemieślników, kupców, właścicieli realności, a nieraz małych rentjerów, oraz rosnąc na produktach pracy osadników. Z dziejami rozwoju stolicy parańskiej związał się turkot wózka po gliniastej drodze, przybywającego z ziarnem, nabiałem, warzywami, a wracającego z towarami fabrycznemi.
            Ale ważniejszy jest pęd odwrotny, zmierzający w głąb dalszych lasów. Karłowata działka niedługo wytrzymywała pomnażającą się rodzinę i do macierzystych osad przybyły kolonje samorzutne.
-52-
11. Badania wnętrza 1878-1884-1887
            Przez następne 6 lat Parana nie prowadzi osadnictwa polaków. Dażność do mieszania ras i narodowości, na którem Brazylja wyrosła i stoi, sprawiła,że prowincja parańska interesuje się chwilowo innymi żywiołami, aby zrównoważyć polski.
            Obok włochów dokonują jeszcze jednej próby francuzi, tym razem w orszaku 300 rodzin. Uparli się przy trupiem Serro Azul, które kosztowało już tyle zawodów. Jeszcze raz dostali w skórę. Fala przynisła także kolonistów wypróbowanego już na innych ziemiach, mianowicie rosyjskich niemców z nad Wołgi. Kurytyba spodziewała się zapewne, że prześcigną polaków. Przybysze pochodzili ze stepów i rozmiłowali się w widoku brazylijskich kampów. Ale wntet przegnała ich spiekota i susza bezpłodnych łysin, powędrowali w inne okolice, częścią otarli się aż o Argentynę. Wytrwali tylko przy Lapie w lasach.
1878 i 1884. Do opuszczonych przez nich miejscowości należały kolonja Octavia u Ponta Grossy, której obszary dostały się w następstwie polskiemu chłopu. Już w tym samym roku, w którym powstały osiedla podgórskie, gromadka polskich rodzin, przymieszana do niemców, rzucona została na owo Octavio. Składały się one na z kilkunastu mniejszych siół. Po ucieczce wołżan, wysłanu tu znaczniejszą liczbę polaków, tak w latach następnych, jak i dopiero za czasów republiki w 1878r. Nasi, w liczbie 84 osób osiedli tylko w Moemie, odległej od Ponta Grossy 8 klm. Acz step był im obcy, nie poszli za przykładem sąsiadów, wytrwali na miejscu.

-53-
Po dłuższej przerwie, przychodźtwo z Rzplitej daje znać o sobie dopiero w 1884r. Doświadczenie z moemiakami przyczyniło się zapewne, że rząd skierował również osadnictwo na stepy i to bardziej jeszcze odległe. Gdy bowiem poprzednicy mieli do Kurytyby 149 klm, następnych umieszczono przy miasteczku Castro, na północ od Panta Grossy, w odległości 182 klm od stolicy. Tu na kolonji Brazilio Machado osiedlili się w dwuch skupiskach: Santa Leopoldina i Santa Clara. Grunty zaczynały się już 2 klm od mieściny. Działki wynosiły w pierwszej po 10, a w drugiej po 7,5 hektara. Leopoldina otrzymała 122 polaków i 23 włochów, Klara 98 polaków bez innych sąsiadów.
            Blizkość rynku co prawda mało pojemnego, zdawał się zapewnić nowem środowiskom możliwą przyszłość, lecz racjonalna uprawa stepów pozostawia jeszcze i dziś wiele do życzenia. Obie wysepki znalazły się daleko w głębi kraju. Odcinała je od stron zamieszkałych znaczna przestrzeń. Kto miał sprawę w stolicy, zużywał na drogę najmniej tydzień. Koleje dotarły tam dopiero w 1894 i 1900r. Nadeszły one półkolem, wskutek czego tor zwiększył podane wyżej odległości dróg kołowych. W następnym, tj. 1885r., wykazy rządowe notują przybycie 48 rodzin z Polski, co daje licząc po 5 członków na familję, liczbę 240 osób. Wysłano je na istniejące już kolonje.
            1886r. Rozszerzenie pierścienia kurytybskiego. Lata najbliższe pod wpływem zarządzeń ministrów cesarskich, sprowadziły pewne ożywienie w ruchu osadniczym Parany. Rząd prowincji nawrócił do wzorów z przed 10 laty, które dały cenny nabyek w postaci Nowej Polonji – i pomyślał o pogłębieniu obręczy naokoło stolicy. Do zaludnienia użył poprzedniego żywiołu, polaków i garść włochów. Uwagę skierował w szczególności na miasteczka Tamandare, Campo Largo, Araukarię, położonych na zachód i południowy zachód od Kurytyby, w tyłach Nowej Polski. Pod ich bokiem założono główniew 1886r. osiem kolonji polskich i polsko włoskich, już to dla wypełnienia luk między dotychczasowemi wioskami, już to dla zasiedlenia pustek. Nowe jednoski były niewielkie, liczyło od 9 do 60 gospodarstw.
-54-
Jedna tylko, Mariano Torres w Campo Larko zajmuje większy obszar, wynoszący 2 tysiące hektarów. Oto one:
1)      Santa Gabriella, 8 klm. od Kurytyby, z 40 działkami, położona między Lamenjami Wielką i Małą. Saporski podaje dla niej 200 osadników, pochodzących z zaboru pruskiego.
2)      Antonio Prado, 18 klm od miasta. Przybyło na nią 124 polaków z tych samych ziem.
3)      São Venâncio, w sąsiedztwie poprzedniej, bliżej miasta. Pochodzi z 1871r. lecz wielu niemców i szwedów uciekło. W 1886r. osiedliło się tu 76 Ślązaków.
4)      Presidente Faria, 20 kilometrów od Kurytyby. Dostało się na nią tylko 33 polaków. Założono je w 1886r. Pierwsze trzy należa dziś do powiatu Tamandare, ostatnia do Campina Grande. Wykaz urzędowy z 1893r.Wykaz urzedowy z 1893r wylicza w nich nadto 315 włochów, przyczem w Presidente Faria stanowili oni większość.
5)      Tarão Taunay, w araukaryjskiem nad Iguasu, 28 klm. od Kurytyby, na ziemiach stepowych i lednych, o 51 gospodarstwach. Miało się tu osiedlić w 1886r. 23 rodzin, czyli 115 osób z Polski.
6)      Św. Krystyna pod Campo Largo, w odległości 8 klm. od miasteczka, a w 30 klm. od Kurytyby. Rok założenia 1886, na 60 gospodarstwach osiadło 290 imigrantów.
7)      Alice, w sąsiedztwie poprzedniej. Osada 9 działkowa, przybyło na nią 44 polaków w tymże roku. Obie czysto polskie.
8)      Mariano Torres, 15 klm. od Campo Largo, założone w 1887r. Wśród 196 włochów znalazło się 250 polaków. Cztery inne kolonje w municypium Campo Largo, założone równocześnie, figurują w tablicy urzędowej z 1893r. jako włoskie. Saporski zanotował tylko Krystynę i Alice. Sebastian Parana: Marianna, Balbino Cunha, Mendes de Sá i Mariano Torres,  omawiając w 1899r. Osiedla pisze: “Kolonje te znajdują się w doskonałym stanie rozwoju i liczą około 1500 polaków i kilka rodzin włoskich”. ³
³) L.C., str. 387.
-55-
1887r. Nawrót w głąb kraju. Już powyższe osady, im późniejsze, tym bardziej oddalały się od stolicy. Aż równocześnie z założeniem Mariano Torres, ostatnią polską osadę z doby cesarstwa rzucono znowu na odległość 166 klm. Była to kolonja Imbijal, założona w 1887r. na gruntach miejskich Rio Negro, 6 klm. od miasteczka. Otrzymała ziemie jałowe. Rio Negro jest osadą najstarszą na wyżu parańskim. W 1816r. osiadło w nim kilka rodzin azorskich, a w 1829r. przybyli niemcy. Liczba rodzin polskich w Imbujalu wynosiła 170 osób, przy 150 obcych. Tym sposobem ostatni etap osadnictwa za monarchji wziął początek na odległych stepach, poczem nawrócił w strony kurytybskie, aby końcowy kamień położyć znowu gdzieś w głębi. Linja nosi wyraźny kierunek w puszcze. Podążą nim wszystkie przyszłe pochody.

12. Próby osadnictwa poza Paraną.
            Rozsiedlenie polskiej emigracji w innych prowincjach Brazylji było jeszcze słabe. W okresie cesarstwa, Parana stanowi niemal wyłączny teren osadnictwa i nic nie zapowiada, aby w przyszłości utracić rolę naczelną.Polacy omijają ten kraj ówcześnie raczej wbrew swej woli, lub skutkiem nieświadomości.
      W ziemi sąsiedniej, św. Katarzynie, wędrówki pionierów przez Brusque i Donna Francisca, oraz osiedlenie się gromady w S.Bento, nie należały do zjawisk odosobnionych. W północnej stronie wybrzeża, w Górach nadmorskich i okolicy, osiadły tu rodziny z Pomorza, między S. Bento i Hansą, w miejscowościach Rio Natal, Bateias itd. Popłynęły z falą emigracji niemieckiej i dotrzymały jej boku. Nie wyszło im to na korzyść, podobnie jak sanheltańczykom. Aczkolwiek znalazły się w wiekszej gromadzie i zdołały wytworzyć własne skupienie, sąsiedztwo wywarło na nie wpływ przemożny i zgubny. Wystarczy przysłuchać się ich gwarze, która roi się od germanizmów, nieznanych nawet na kaszubach. W części środkowej popbrzeża rozproszyły się polskie wysepki pomiędzy niemcami i włochami. Spotykamy tu w bliższym i dalszym sąsiedztwie Blumenau polskie osiedla w Luiz Alvez, Pinheiro (koło Indayal) Pinheiral, Rodeio, Sandweg, Warnow itd.

-56-
            Również na najdalsze południe, w Rio Grande, przedostała się garść naszych. Osiedli na północ od Porto Alegre, częścią na wyżynie, częścią w pasie nadmorskim. Najstarszą osadą polską w tym stanie jest przypuszczalnie Santa Tereza, w municipium Bento Gonçalves, położona na południowym brzego rzeki Rio das Antas. Pochodzi z 1875r. Działki wynosiły po 30 h i oddawano je w cenie od 187 do 242 milrejsów.
            Oprócz tego za cesarstwa, otrzymały początek kolonje polskiena wyżu w Alfredo Chaves, Antonio Prado i Guapore, a na nizinie nadmorskiej w Santo Antonio da Patrulha, Conceição do Arroio, Vila Torres. Powrócę do nich w następnym rozdziele.
W Espirito Santo i Bahji. Niewielkie grópy złożone z pomorzan i poznaniaków uwięzły po drodze w Brazylji środkowej.Do Espirito śanto zabłądziło 60 rodzin, obierając sobie miejsce przy rzekach Santa Maria i Timbuhy. Pozostały tam na stałe, lecz nie zdołały wytworzyć środowiska. Charakteryzuje je to samo, co braci na południu, opuszczanie starych siedlisk i rozpraszanie się w lasach. Idąw kierunku pustek nad Rio Doce (Słodka rzeka), sadzą kawę. Odrost ten jedyny, robotniczy, godny wzmianki poza zwrotnikiem, nie posiada w głównym pnie żadnych więzów, jest na wynarodowieniu. Najlepiej byłoby przenieść go zbiorowo do północnej Parany, gdzie znalzłby kawę i swojskie sąsiedztwo.
Przykładu takiego przeniesienia na większą skalę dostarczyli polscy bahjanie.
Było ich 50 familji również z byłego zaboru niemieckiego. Dwa lata szarpali się z władzami Bahji, gdzie klimat 12-tego stopnia zbytnio im dokuczał, aż dopięli swego. Wsadzono ich w żaglowiec i przewieziono do Rio Grande.
            Gromady w rozbiciu pozostawiły po sobie ślad nader szczupły. Były jak owce odbite od kierdela. Potraciły się a jeśli przetrwały, to w dalszem osamotnieniu. Siła ich liczebna nie osiągała zapewne 20% osadnictwa w Paranie.

-57-
V. ROZLEWY PRZYCHODŹTWA NA TRZY STANY. 1890-1891.

13. Rola Rio de Janeiro i nowej masy.

            Z wielkim mozołem wypracowało sobie osadnictwo za cesarstwa samodzielne linje wytyczne i osiągnęło, że prąd niemiecki porwał tylko nieznaczne grupy do św. Katarzyny i Rio Grande. Podobnie zawiodły zasieki paulistan, czychających na ręce robocze do kawy. Skromny stosunkowo napływ Parana pochłaniała w całości, acz nie bez zamieszania i wywoływania rozczarowań. Zmierzch monarchji zastał w niej około 10 tysięcy polaków, do wykazanej bowiem cyfry 7.173 osób doliczyć należy rozprószonych.
            Zniesienie niewolnictwa w 1888r, ma dla dziejów osadnictwa polskiego ważne znaczenie. Rząd Brazylijski pragnąc pomniejszyć klęskę ubytku czarnej dłoni, otworzył pokaźne kredyty dla bezpłatnego przewozu przychodźców. Kurs ten zapoczątkowało już cesarskie ministerstwo rolnictwa, przejęła go i wzmogła od 1889r. świeża republika. W poszukiwaniu za najodpowiedniejszym osadnikiem, zwrócono uwagę i na Polskę. Chłop stamtąd złożył już był na południu kraju dostateczne dowody, iż przystosowuje się do najgorszych nawet warunków, byle mu dać ziemię i wytrzyma nawet tam, skąd uciekł włoch lub niemiec. Struktóry na dostarczanie Brazylji ludzi dawały pole do zysków tak głównym firmom, jak i linjom okrętowym, a nadto pośrednikom, agentom oraz całej armji wioskowych naganiaczy. W ten sposób w Królestwie Polskiem w latach 1889- 1891 wybuchła tzw. „gorączka brazylijska”.
            Nowy to teren i nowy żywioł. Agitatorzy nie ufali wyrobionej opinji o zamorskim „raju” w zaborze niemieckim i austriackim, gdyż liczba przyboru z tych państw jest nader nieznaczną. Woleli ruszyć na wschód. Udało im się, bo p[ołów z lat 1890-1891 zanotował w Rio de Janeiro 38.342 „russos”.
-58-
            Powtórzyła się stara śpiewaka: nadciągającym masom, służba nie była w stanie podołać. Plan osadnictwa był opracowany tylko połowicznie, polegał na środkach znęcenia przybysza. Gdy tłumy się zwaliły, nie zastały ani przygotowanej ziemi a często ani dostatecznych pomieszczeń. Wyczekiwanie w punktach zbornych na Wyspie Kwiatów i Pinheiro, stacji kolejowej w stanie Rio, przewlekało się na tygodnie i miesiące. Do robót na plantacjach można było coprawda zaraz ruszać, lecz tam nie dawano ziemi.
            Na domiar złego, grunty przeznaczone do kolonizacji, znajdowały się przeważnie w Brazylji środkopwej, w stanach Espirito Santo, Minas Geraes i S. Paulo. Zasiedlenia tych stron o klimacie gorącym, a tem samem zmniejszenia zasilenia gospodarczego po uwolnieniu afrykańczyków, domagał się interes państwowy. Otwarto wprawdzie i na południu nowe kolonje, lecz w stronach bardzo odległych. Tu najhojniej obdzielano Rio Grande, gdzie przez domieszkę żywiołu obcego rząd spodziewał się uciszyć pomruki rewolucji. Gospodarstwa wynosiły tam po

Nenhum comentário:

Postar um comentário