quinta-feira, 16 de setembro de 2010

Nikodem P. Pionierzy bez Bandery. 2.

-61-
Przegląd osad.

W Rio Grande powstało w 1890 – 1891 lub też istniały już z dawniejszych lat następujące kolonje:
Nad Laguną do Patos. Marianna Pimentel. W stronie południowo zachodniej od stolicy stanu Porto Alegre, za rzeką Guahyba, wyrosła w 1890r. znaczna kolonja polska Marianna Pimentel. Do portów rzecznych Pedras Brancas lub Barra do Ribeiro można się dostać w ciagu niespełna dnia. Osada leży u wejścia ze stepowej niziny w niezbyt wysokie pasmo górskie Serra Negra (Czarna Góra). Okolice są z nane z uprawy ryżu. Kultura rolna uregulowała potoki, rozprowadzjąc je po kampach i uboczach, na setki pól ryżowych, a nadto ulepszyła i wyprowstowała ówczesne drogi. Ryż stanowi i u polaków ważną gałąź gospodarki. Dzięki niewielkiej odległości od stolicy, kolonja zdołała się wcześniej rozwinąć. Polaków przybyło tu około tysiąca osób. Z biegiem czasu posiedli tu własny kościół, pozostający wszakże często bez kapłana i zorganizawoli jedno z najruchliwszych kółek rolniczych. Pimentel stało się macierzą kolonji w Porto Alegre i nawzajem korzysta z jej działalności. W okolicy, Braão do Triumoho, osiadła była także garść naszych, lecz przymieszana do obcych, słabła, poszła w zapomnienie. Obie osady tworzą wyspy osamotnione, otacza je bopwiem wielka brazylijska własność.
            São Feliciano. Bardziej jeszcze odcięte, zwane z polska Felicianowo, położone w odległości 100 klm, na południe od Pimentel, przy rzece Camaquam, która zanjduje ujście w Lagoa dos Patos. Przechodzi przez nie pasmo gór Herval, ciągnących się od Pimentel wzdłuż laguny aż w głąb republiki Urugwaju. Okolica przypomina żywo Podkarpacie, obfituje w głazy narzutowe do tego stopnia, że miejscami uprawa roli staje się niemożliwą. Ziemia urodzajna. Przed przybyciem osadników stały tu lasy nietknięte, po którym przechowały się tylko ślady. S. Feliciano jest największą osadą polską na wschodzie stanu, zaludnili ją w 1890r. podobnie ja M. Pimentel, wyłącznie polacy, w liczbie około 500 rodzin.
-62-
Przybyło ich więcej, lecz przenieśli się do miast, głównie do Rio Grande i Porto Alegre. Kolonja jest rozbitą na szereg linji prowadzących własny żywot. Centrum stanowi miasteczko tejże nazwy, które po dzisiaj zatrzymało charakter wybitnie narodowy. Posiada polski kościół, okazały budynek towarzystwa wraz mz szeregiem polskich sklepów i przedsiębiorstw. Szkopułem, który wprowadził początkowe wyludnienie, było wielkie oddalenie od rynków zbytu: Porto Alegre i Pelotas, do których można się dostać, tylko drogami kołowymi, co tam i z powrotem zabierają po kilka dni czasu. Rzeka Camaquam nie wyzyskano jeszcze do do celów drogi wodnej. Mimo tego Felicjanowo przebija się przez początkowe trudy i stan ma zadawalający. Charakter wyspy zapewnił mu utrzymanie wybitnie piastowego typu. W blizszej okolicy przeważają jak u Pimentel wielka własność i stepy.
Na północ od Porto Alegre.
            Nad rzekami Cahy i Taquary, oraz Antas, Carreiro i Guapore, dopływami drugiej utworzyło Porto Alegre – na wzór Nowej Polonji pod Kurytybą szereg osad, które skupiły się w jednolity blok o obszarze 10.000 klm². Należą tu Caxias, Garibaldi, Bento Gonçalves, Antônio Prado, Alfredo Chaves i Guaporé. Przestrzeń ta rozłożona na wyżynie 700m. i jej stokach, opadających ku głównej żyle wodnej Jacuhy, popruta głęboko wciętemi dolinami, stała się widownią kolonizacji od 70-tych do 90-tych lat ubiegłego wieku.Główną masą osiedli tu włosi i pokryli kraj winnicami. Do nich przyłączyło się wielu niemców i tysiące polaków. Polacy napłynęli częścią w okresie cesarstwa, częściowo za czasów republiki. W 1890-1891 r. rozsypali się pomiędzy nadmorskiem Torres i wyżyna Guapore. Przejściowo utworzyli tu najsilniejszą kolonję polską w Brazylji, liczącą 8 tysięcy dzusz. Rozbicie na drobniejsze, acz nieraz znaczne grupy, trudności w stosunkach z odległą stolicą, jako rynkiem zbytu, i niedogodne sąsiedztwo włochów, wywołały przesiedlenie się naszych w inne strony, na zachód i na północ kraju.

-63-
Żywił italski nabywał chętnie działki na opuszczeniu i pozostał wszchwładnym panem, tak,że np. w Alfredo Chaves luzobrazyljanina trzeba było szukać ze świecą w ręku. Resztki polskie, które się ostały, nie wynoszą poza Guaporé, nawet czwartej części dawnego stanu. Przykładu takiej wędrówki ludu nie znajdujemy w żadnej innej dzielnicy. Poniższy wykaz usiłuje objąć zjawisko to przynajmniej w zarysie:

Powiat
Liczba polaków pierwotnie
Liczba polaków obecnie
Torres


Conceição do Arroio
750
100
S.Antonio da Patrulja,
(Baixa Grande)
1000
200
Bento Gonçalvez (Tereza)

200
Caxias (S.Marcos,1890)
1000
250
Antônio Prado
2000
250
Alfredo Chaves
2500
750
Guapore
1500
1200
Razem
8750
2950

Jedynie Guaporé (linja Ernesto Alves, 40 rodzin i S. Luiz da Casca, 200 rodzin) przechowały cechę trwałych osad. Reszta wyludnia się z roku na rok, pozostawiając wrażenie olbrzymiej pustki, pełnej wspomniń po polakach. Istnieje tu zaledwie jedna włosko-polska parafja w Vista Alegre pod Alfredo Chaves, stoją trzy szkółki, oprócz guaporeńskich. Poza tym obszarem leżą jeszcze dwa inne cmentarzyska, Santa Maria, punkt węzłowy kolei w środku stanu i Jaguary nad prawymi, górnymi dopływami rzeki Ibicuhy. W osadzie Silveira Martins, przy Santa Maria osiadło w 1890-1891 sporo rosjan, między nimi polaków. Jaguary otrzymało równocześnie około 500 polaków, do dzisiaj pozostało ich zaledwie 50-ciu.

Na ziemiach Redukcji.
            Już Jaguary należy do zachodniego pasa, ciągnącego się wzdłuż rzeki Urugwaju i posianego pamiątkami po Redukcjach jezuickich, które działały między indyjskimi guarańczykami w 17 i 18-tym wieku. Ziemie te stanowią najnowsze zdobycze paortugalczyków, na południu.
-64-
Jeszcze w latach 1816-1820 władał tu przejściowo Urugwaj, w imieniu którego, zajął je twórca tej republiki, Artigas. Wiekowa przynależność do Brazylji nie zdołała zetrzeć z nich piętna kastyljańskości.
            Ijuhy. W odległości 54 klm. na zachód od miasta i stacji kolejowej Cruz Alta, po obu stronach górnego biegu rzeki Ijuhy uchodzącej do Urugwaju, założóna została w 1890r. jedna z więkrzych osad stanu, kolonja Ijuhy. Leży ona na wyżynie niespełna 400m. wśród lasów, otoczonych naokoło riograndeńskimi pampasami. Zaludniona ją niemcami i polakami, w miarę napływów i rozszerzono pierwotne granice, aż po 20 latach posiadła obszar 58 tysięcy hektarów., rozłożonych na 2326 gospodarstwach. Fala pierwszej gorączki przyniosła tu 1000 rodzin z byłego zaboru rosyjskiego, wśród których znalazło się wiele familji ewangelickich z Królestwa, Wołynia i głębi Rosji, czysto polskich, lub też na sp[olszczeniu. W stosunku do obcych, nasi pozostali mniejszością i wycofywali się w dalsze bory.
            Guarany. O setkę kilometrów poniżej, wzdłuż rzeki Comandahy, aż do brzegów urugwajskich, rozłożyła się jedna z największych osad polskich w Brazylji, Guarany. Nazwę nawiązującą do dawnych indyjskich i hiszpańskich czasów. Po guarańczykach nie zachowało się nic prawie, oprócz nazwy, albowiem cały stan posiada obecnie 2,5 tysiąca indjan czystej krwi, skupionych w 12 miejscowościach, z których 10 należą do kaingangów, a tylko 2 do guarani. Kolonja składa się z dwóch ośrodków, Comandahy, które leży w górze rzeki i zostało najwcześniej skolonizowane, oraz Porto Lucena nad Urugwajem. Założono je równocześnie z Ijuhy i kolonizację pociągnięto także na dziesiątki lat. W 1958r, liczyło już 560 tysięcy hektarów, a 130 tysięcy hektorów w stolicy czekało dopiero na otwarcie. Gospodarstw miała wtedy 2350, z czego tylko 1410 zajętych.
            Osiadło tu początkowo około 500 rodzin polskich. Nie wszystkie się utrzymały na miejscu, gdyż do najbliższej miejscowości kolejowej w Cruz alta, pozostało 150 klm. uciążliwych dróg. Rzeka Urugwaj na skutek wodospadów i braku przy jej brzegach zamieszkałycvh miast jest do dzisiaj w gruncie rzeczy martwa.

-65-
Omijanie św. Katarzyny.
            Stan ten uchodzący niemal za posiadłość niemiecką, ominęła i fala królewiecka. Do 1892r. zdołał mimo wszystko zagospodarzyć się w 6 tysięcy osadników, zawdzięcza to dwu okolicznościom:
1)      Jedna polowa dostała się w jego granice z musu, wskutek chwilowego przepełnienia w sąsiednich prowincjach.
2)      Drugą połowę przywłaszczyło sobie w 26 lat później, zdobywając południową część wyżyny parańskiej

Przegląd osad św. Katarzyny.
            Św. Katarzyna posiadała z napływu królewskiego poniższe polskie ośrodki:
W dawnych granicach stanu:
-66-
Masaranduba: W ówczesnej św. Katarzynie, nieobejmującej jeszcze wnętrza za górami, jako pierwotnie pierwsza i największa z osad polskich w tym stanie, kolonja wiodąca nazwę z potężnego drzewa puszczy brazylijskiej, Masaranduba. Leży ona na północy, opodal linji kolejowej S. Francisco, która przeszła tędy dopiero 20 lat później. Klimat gorący i wilgotny. Średnia temperatura wynosi 21º C, przymrozki zimowe rzadkie. Roczny opad deszczów o wiele wyższy niż na wyżynie, sięga niemal 2,5m³. W okolicy udają się banany. Ziemia dosyć urodzajna, lepsza niż na pomorzu parańskiem. Przypłynęło tu 200 rodzin z Królestwa. Nieodpowiedni klimat, brak połączeń i oddalenie od rynków zbytu, jakoteż osamotnienie przed nieprzyjaznym żywiołem sprawiły, że kolonja przeszła z początku ciężkie czasy. Zwiedził ją przy założeniu, w charakterze korespondenta pism warszawskich Adolf Dygasiński i na tle jej powstania napisał powieść „Na złamanie karku”. Stan gospodarczy poprawił się zasadniczo dzięki kolei. Zakwitła między innymi hodowla krów, i odtąd nastała możliwość dostawy masła do Kurytyby, która dla produktów katarzyńskich stanowi ważny plac handlowy. Okolice zasiane niemcami, którzy panują w kupiectwie. Poniemczyła się trochę Masaranduba, na szczęście nie tak, jak inne siostrzyce, bo sama w sobie tworzy skupienie dosyć poważne.
            Rio Vermelho. Drugiem ważniejszem siedliskiem na północy św. Katarzyny stała się miejscowość Rio Vermelho (Rzeka czerwona), leżaca już na wyżynie i przytykająca do Parany. Osiadło w niej początkowo 100 rodzin. Sąsiaduje ze starem S.Bento i leży na linji kolejowej S. Francisco. Grunty nie najgorsze, podstawę gospodarki stanowi uprawa zbóż i zbiór maty. Tworzy ona ośrodek dla sąsiednich osad, jak Rio Natal, Bateias i rozrzuconych grup w S. Bento: Hansa, Campo Alegre. Niestety, otoczenie niemieckie wpływa źle na polskie grupy, wciągając je w swój rydwan.

-67-
            Gran Para i Cocal - 1890. Blizko granicy Rio Grande, również w pasie nadmorskim, w sąsiedztwie kopalni węgla okręgu Tubarão, założono w 1890r. dwie polskie osady: Grã Para w municipium Orleans i Cocal w municipium Urusanga. Pierwsza jest mniejsza, osadzono tu około 40 rodzin. Druga staje się znaczniejszym ośrodkiem, nie tylko przez liczbę, wynoszącą około 1000 głów, ale przez kościół. Wysokość 28 i pół stopnia, łagodzi już klimat w znacznym stopniu. Ziemie dobre, brak wszakże zbytu na produkty rolne. Jedyną drogą w dalsze strony prowadzi morzem, przez port Laguna. Wskutek odcięcia gospodarczego i wielkiego oddalenia od innych kolonji, wysepki te należą do najbardziej osamotnionych.

Na wyżynie, dawniej parańskiej.
            W 1889r. rząd kurytybski wysłał Saporskiego nad Rio Negro celem zbadania terenów, zdatnych pod kolonizację. Wybrał on obszary na południu od rzeki i w 1891r. stanęły na nich dwie osady: augusta Victowia i Lucena, obecnie przechrzczona na Itayopolis. Pierwsza leży bliżej rzeki uchodzącej do Iguasu i spławnej dla mniejszych statków. Była to kolonja niewielka, osiadło w niej bowiem zaledwie 120 polaków. Wskutek obecności półtorej setki niemców, miała charakter mieszanej. Zato druga rozmiarami przypomina rówieśnice parańskie.
            Lucena. Poczęła się w maju 1891r. w odległości 36klm. od Rio Negro – Mafra. Kolej dotarła porzekę w 4 lata później. Należy do miejscowości najwyżej położonych, wzniesienie jej bowiem sięga 1000m. nad poziom morza. Teren nader pagórzysty, porosły lasami, w których władają araukarie i mate. Pierwszych luceniaków było względnie niewielu, bo 1488 osób, do których rozporządzenia rząd oddał 500 lotów. Kolonję powiększył po 4 latach napływ polsko-ruski. Początek osadniczy zaznaczył się w Lucenie ciężej, niż w innych stronach. Utrudniały go złe drogi i brak rynków.

-68-
Powstał nawt projekt gromadnego przeniesienia się do Kanady, lecz nie wszedł w życie. W dawnej kronice osady występują często dzicy sąsiedzi, botokudzi, z których ręki padło kilku kolonistów.
            Powoli stan się poprawiał – w miarę rozwoju środków komunikacyjnych, a za podstawę służyła mate. Przez nią Lucena prowadzi jeszcze gospodarkę rabunkową. Rolę ośrodka spełnia miasteczko Itayopolis, siedziba powiatu. Zachodnia część kolonji znajduje się w obrębie municypium Ouro Verde. Życie społeczne skupia się w miejscowości Polonia, posiadającej polski kościół, szkołę, znaczną bibliotekę, sklepy itd. Ważniejsze linje to: Piotra, Jana, Paraguasu, Moema. Należą do Św. Katarzyny od 1916r.   
            Osady przy Porto União. Podzieliły z nią los zmiany prowincji.Kolonje założone na południu Parany – nad rzeką Iguasu, mianowicie Porto Aunião i General Carneiro, oraz Antonio Candido, narodzone w 1892r, z resztek fali królewskiej, zdołałysię przderzeć do Parany. Wesle Saporskiego pbrało je za siedzibę 865 osób. Źródła rządowe robią wyjątek i zwyżkujeą bez miary. Długoletni naczelnik Urzędu imigracyjnego w Kurytybie, inż. Correia, omawiając rzeczone mniejscowości, powiada:”Esyłano tam około 700 polskich rodzin, które stanowiczyczęść ówczesnego zapasuprzychodźców na Wyspie Kwiatów i domagały się wyjazdu do Parany” 5)

5) M.F. Correia, O estado do Parana, Kurytyba, 1920 str. 27.
            Dostały im się ziemie pół leśne, pół stepowe. Nie ulega wątpliwości, że znaczna część pierwotnych mieszańców wywędrowała, ponieważ podległa rodzina zaczęla w 16 lat później, gdy rozpoczęto budowę kolei Porto União – Marcelino Ramos, które stanowiły katarzyski odcinek linhi międzystanowej, São Paulo – RioGrande.

-69-
16. Otwarcie wnętrza w Paranie.
            Przodujący stan ujrzał stanowisko swe chwilowo zachwiane. Położenie ratowała tylko liczebność osad z doby monarchji. Otrzymał on 9 tysi ecy polaków, czyli ¼ imigracji rosyjskiej w stolicę republiki, a połowę strumienia riograndeńskiego. Liczby te poprawią się coprawda, gdy dodać dwa i pół tysiąca przychodźców, którzy zajęli kolonje odstąpione poźniej sąsiadzce. Napływ królewiecki miał stać się w Paranie kluczem od głębi kraju. (Ślad, za poprzedniemi, wysuniętemi placówkami, boczne straże ruszyły na stepy Ponta Grossy. Kolumna główna podążyła do rzeki Iguasu). Po 20 latach namysłu, dojrzał wreszcie plan skolonizowania doliny, dalszego Iguasu, powzięty niegdyś przez Saporskiego. Po osiągnięciu ziem upatrzonych, ustanowiono w 1889r. dwie komisje osadnicze, jedną dla Iguasu, drugą dla Rio Negro. Dziełem osatniej była opisana wyżej Lucena. A na służbie pierwszej znajdował się również Saporski i przy jego współudziale, powołano po prawej stronie brzegu i na stepach Ponta Grossy, 7 nowych kolonji. Obejmowały one obszar 620 klm², i liczyły 2 tysiące gospodarstw. Udział republikański w osadach jest większy niż poprzednio wynosi przeciętnie 25hektarów (10 alkrów). Skierowano na nie blisko 9 tysięcy polskich przybyszów.
            Osady rozrzucone na zniszczonej przestrzeni, miały zaludnić brzegi spławnych wód i szlak przyszłej linji kolejowej do Ponta Grossy. Ośrodek ich ujrzał się w odległości 200 klm. od stolicy, w pełnej nieruszonej puszczy. Śmiałe to miało być przedsięwzięcie tembardziej, że z okolic pouciekali osadzeni przedtem na próbę włosi, niemcy i anglicy. Powierzono je chłopu polskiemu, a ten i tem razem nie zawiódł.Gdzie stały pełne zwierza bory, dziś ciągną się zagajniki maty i pola kukurydzy. Na cztery lata przed przybyciem osadników, w 1886r. prezydent parański Taunay, zapuścił się w te strony jednym stateczkiem, jaki istniał. Miał poczucie dzikiego sertonu, bo na trzystu kilometrach między Porto Amazonas i União da Victoria napotkał ledwo kilka chałupin, których mieszkancy żyli pod ciągłą grozą napadów bugierskich. Podróż nosiła charakte odkrywczy i odbyła się przy zastosowaniu wszelkich ostrożności przed strzałami tapujów. Iguasu unosi całe flotyle parowczyków, stał się ważną taśmą komunikacyjną, a indjanin cofnął się w tajemnicze knieje.
            W rozwoju życia polskiego w Paranie żywioł królewiecki odegrał wybitną rolę. Znalazł oparcie w pierścieniu kurytybskim – i ze współpracy starych z młodymi poczęły wnet mnożyć się szkoły i towarzystwa. Narodziło się wtedy pierwsze czasopismo „Gazeta Polska w Brazylji”.
-70-
Na stepach. Dopełnienie Octavio.
            Na wspomnianą poprzednio Moemę z 1878r., powstała ona na stepach Ponta Grossy, na gruntach Otavia, opuszczonych przez niemców 9 niewielkich siół. Zaludniały się one w różnych latach, niektóre już w latach cesarstwa, inne dopiero w 1892. Należą obecnie do trzech powiatów: Ponta Grossa, Entre Rios i Conchas. Najbliższym Ponta Grossa jest Rio Verde (6 klm), a najdalszym Adelaide (31 klm). Polacy dopełnili w dawnej Octavio, w następujących częściach. Powiat Ponta Grossa: Taquary – 125 osób, Rio Verde – 78 osób, Euridice – 23 osób, Butuquara – czysto polskie - 73 osóbItaiacoca – czysto polskie - 46 osób, Tibagy – czysto polskie 57 osób; powiat Entre Rios: Guarauna – 140 osób; powiat Conchas: Adelaide – 99 osób, Floresta – 29 osób. Łączna liczba 670 polaków. Niektóre miejscowości mają charakter mieszany, gdyż nie wszyscy niemcy poszli w świat. Wobec nowego napływu zostali jednak w mniejszości. Wioski te liczą 284 gospodarstw o  obszarze 24.805 hektarów, czyli na jedno przypada blisko 90 hektarów. Na czoło ich wybiła się później Guarauna, odkąd mieszkańcy porzucili daremną uprawę zbóż, a przeszli do uprawy mandjoki, dającej dobre zbiory na kampach.
            Osady półstepowe. Przy Palmeirze, późniejszej stacji kolejowej, odległej od Kurytyby 130 klm. przychodźcy z Królestwa zajęli w 1890r. dwie kolonje na pograniczu stepu i lasów:
1)      Św. Barbara, w odległości 18klm. od miasteczka. Gospodarstw 141, obszar 1916 hektarów. Obok Polaków miało się osiedlić 180 obcych.
2)      Cantagallo, mniejsza, bo z 30 działkami, czysto polska, 23 klm. od powiatu.
Obu przypadły w udziale ziemie liche, o podglebiu kamienistym. Zanim przybyli osadnicy, istaniała tu zaledwie jedna uboga fazenda, która właścicielowi nic nie przynosiła zysku. Mate niewiele. Koloniści z czasem rozwinęli sadownictwo (pomarańcze), winnice i pszczelnictwo. Ośrodkiem stała się Barbara przez kościół.
W dolinie Iguassu – Rio dos Patos. Wkierunku południowo zachodnim od poprzednich, już nad brzegiem rzeki Iguassu, powstała w tym roku osada Palmyra, składająca się z dwu części: Rio dos Patos i Bromado, lecz znana przeważnie z pierwszej.

-71-
Do miasteczka Palmyra, portu na Iguasu i następnie siedziby powiatu szło się 4 klm. Miejscowość niewielka, bo z 88 numerami, została zajęta wyłącznie przez polaków. Przed ich przybyciem, miasteczko portowe posiadało jednego kupca i wywoziło 45 tysięcy kilo maty. W kilku następnych latach, dzięki imigrantom, wywóż doszedł do 100 ton. Okolica obfituje ponadto w piniory i imbuje. Bliskość portu sprawiła, że osada zagospodarowała się w krótkim czasie. W okolicach tak Palmyry jak i Palmeiry prowadzono uprzednio próby kolonizacji z anglikami, niemcami i włochami, lecz bez powodzenia. Na opuszczonych terenach chłop polski zanlazł pole do rozrostu.
Agua Branca. Opodal, o niespełna dzień drogi, rórnież na prawo od Iguasu, za mieściną powiatową Triumpho wyrosła równocześnie Agua Branca (Biała Woda), dawniej zwana Accioli. Osada ściśle polska, na 137 lotach. Położona na szlaku S. Mateus – Rio dos Patos i Palmeira. Lasy, bogate w matę. Powstały tu później kościół i szkoła.
Święty Mateusz. O kilkanaście kilometrów na południu na południe płynie Iguasu., a nad jego brzegiem rozsiadł się Św. Mateusz, głowne środowisko wszystkich kolonji z napływu królewskiego, położonych wzdłuż rzeki. Zwał się on początkowo Maria Augusta i już wtedy miał opinię okolicy naftowej. Tereny poczęto mierzyć w lutym 1890r. Na 299 działkach i powstającym miasteczku osiadło zapewne najmniej 300 rodzin, przeważnie kujawiaków, gdyż obcy jak niemcy, hiszpanie i włosi, znaleźli się tu w liczbie tylko 129 osób. Dzięki przymieszcze garści dawnych robotników, posiadła szybko zaczątki życia organizacyjnego. Powstały tu pierwsze towarzystwa wiejskie:- Związek im. Piłsudskiego, a obok niego Bractwo Strzeleckie. Św. Mateusz wyrósł na centrum herwowe i bodaj na główny port na Iguasu. W 1889r. wywożono stąd 100 ton maty, a w 5 lat później, produkcja wynosiła już 2 tysiące ton.
-72-
Rio Claro. (Jasna rzeka) W dół Iguasu, opodal przybrania dopływu Rio Negro, na wysokości olbrzymiego skrętu rzeki, zapoczątkowała się w 1891r. jedna z największych osad w Paranie – Rio Claro, zwana również Eufrozius. Otrzymała tysiące gospodarstw na przestrzeni 250 klm², poźniej ją jeszcze poszerzono. Wskutek rozległoścvi, powstały w niej dwa ośrodki: nad rzeką Fluviopolis, a o 13klm. w głąb Rio Claro, odległe o dzień drogi lądowej od Św. Mateusza. Ziemia tu inna, niż w górnych kolonjach. Mate rośnie rzadko, chpć w okolicznych dalszych lasach występuje zgoła gajami. Gubi się i araukarja. Na ich miejsce występują bory o drzewie twardem – oznaka dobroci ziemi. To też gospodarka rolna zakorzeniła się tu wcześniej i powszechniej, niż w sąsiedniem Św. Mateuszu, który powstał przy gospodarstwie leśnym. W 12 lat po założeniu doszła tu w okolice linja kolejowa Ponta Grossa – União da Victoria, lecz w odległości 24 klm. na zachód, przez Marechal Mallet i Dorizon. Acz nie spełniła całkowicie nadzie, bo miała przeciąć Rio Claro, przyczyniła się w wysokim stopniu do rozwoju osady, która rozporządza odtąd dwoma środkami komunikacyjnymi: od frontu – rzeką, od tyłu koleją. Niepokoje rewolucyjne w 1893r. dotarły i w ten najdalszy ówcześnie punkt polski na zachodzie. Nie miały jednak takich następstw jak w Mateuszu. Strefa to liczyła się tylko do sertonów. Kolej, która Kurytybę z morzem polączyła w 1885r. podczas zakładania powyższych kolonji, dotarła zaledwie do Serrinji i Lapy. RioClaro miało do stolicy 250 klm, z czego blisko ¾ wypadało odbywać konno i rzeką.

-73-
Początki Św. Mateusza – opowiadane przez osadnika. Gdyśmy w 1890r. przybyli do Rio de Janeiro, przywieziono nas do wielkich szałasów dla imigrantów w miejscowości Pinheiro i tam trzymano przez jedenaście tygodni. Pożywienie było nie najgorsze. Zmiana klimatu starszym nie dała się we znaki, wśród niemowląt za to wywoła wielkie spustoszenie. Zmarło 112 dzieci, uprzednio podczas podróży morskiej wrzucono do morza około 20 trupów. Kto zgodził się jechać do S.Paulo na roboty przy kawie, zabierano go natychmiast. Paru naszych, znudzonych daremnym wyczekiwaniem, postanowiło spróbować szczęścia, bo warunki wydawały się imkorzystne. Spotkał ich zawód. Wpadli w ręce jakiegoś fazendeira, który miał ich za niewolników. Nie wytrzymali i przy najbliższej sposobności zbiegli nocą. Po dwutygodniowej wędrówce piechotą i koleją wrócili do baraków – i nikt więcej nie dał się do S. Paulo namówic. Urzędnicy utrzymywali, że do Parany nie mogą nas w żaden sposób wysłać, bo tam niem ma już ziemi wolnej, wszystka zajęta. Odpowiadaliśmy uporczywie, że nie ruszymy się z miejsca tak długo, dopóki nie wyślą nas tam. Dokąd sobie życzymy, albo nie wyprawią z powrotem do Polski. Po dwuch i pół miesięcznych targach skierowano nas wreszcie z powrotem do Rio i tam zapakowano na śmierdzący okręt przybrzeżny „Porto Alegre”, który nas zawióżl do parańskiego portu Paranagua. Przesiedzieliśmy w niej tydzień, stłoczeni w budach, woniejących nie gorzej od statku. Dalej zapisywać na niezdrowe, nadmorskie kolonje. Ani się komu śniło, aby ustąpić. Gdy urzędnicy przekonali się, że nic nie wskórają, wysłali nas do Kurytyby. Tu w stolicy wałęsaliśmy się w szałasach dalsze cztery tygodnie, poczem wyprawiono nas hurtem do Porto Amazonas nad Iguasu. Podróż trwała dwa dni. Za pożywienie służyły nam bułki i szymango, rodzaj pieczeni, którą mieliśmy za mięso mułów. Na rzece kursowały podówczas tylko dwa statki i wypadło czekać cztery dni.

-74-
Powiedziałem statki – lecz było to raczej brudne koryto, które nas powlokło na ostateczne miejsce osiedlenia. Toczyło się z nami jak żółw, bo zeszły mu całe cztery doby w drodze, którą dziś odbywa się w ciągu 12 godzin.
            Część osadników przybyła do św. Mateusza w grudniu 1890r. reszta do kwietnia 1891r. Zastaliśmy tu w boru dziewiczym wendę, brazylijski sklepik i obszerną szopę, czekającą na nasze przybycie. Zajęliśmy ją na wspólne pomieszczenie, póki nie wymierzono działów, co się ciągnęło przez długie miesiące. Rząd dał robotę przy przecinaniu dróg w lasach i płacił za dniówkę męższczyznom dorosłym od 2 do 2,5 milrejsów, a młodzieży 500 – 700 rejsów. Wypłacanie nie pieniędzmi, lecz środkami żywności, co 15 dni. Trzeba było gnać po nią do św. Mateusza nawet z adległych zakątków kolonji i dźwigać worki z fiżonem na plecach, po ścieżkach ledwie poznaczonych i mostkach dla małp, czyli kilku drążkach przerzuconych ponad strumieniami. Szef kolonji mianował przodowników, których obowiązkiem było dopilnować, aby każdy męższczyzna przepracował dwa tygodnie w miesiącu. W domach zostawały same kobiety z dziećmi. Zdarzały się wypadki, że ten i ów z zarządu kolonjalnego starał je w samotności pocieszać. Osiedlaliśmy się z biegiem robót mierniczych. Najwcześniej wygotowano linję Iguasu i Cachoeira. Działy zarysowano tylko z frontu i po kilkadziesiąt metrów z boków, wynosiły one od 7 do 9 alkrów (alkier to 2,5 hektara). Niektóre loty posiadały domki, lecz bez podłogi i z dachem przeciekającym. Ziemie na linji Iguasu składały się w połowie z moczarów, niezdatnych nawet na pastwiska. Rząd wyznaczył 8 rejsów za metr kwadratowy, później opuścił wszakże na 6, przyczem za domki ściągano osobną należność.
            Obsługiwali nas niby to lekarze rządowi. Mieli jednak takie pojęcie o leczeniu, że najczęściej choremu szkodzili, zamiast pomódz.
            W maju 1891r. opuściły się wielkie ulewy, które trwały do lipca. Rzeka okrążyła całą górkę, na której leży obecnie miasteczko, a w tym czasie stał tylko szałas – i aby się na nią dostać, trzeba było brnąć w wodzie po szyję. W kierunku osad Cachoeira i Iguasu rozlewała się łacha na przestrzeni 2 kilometrów.

-75-
            W 1893r. wybuchła na południu Brazylji rewolucja przeciwko dyktatorskim rządom czteroletniej republki i otarła się także o kolonję. Nasi nieznający miejscowy stosunków wmieszali się w nią niepotrzebnie by popierać powstańców. W Mateuszu padło 9 polaków, a w Rio Grande, pod Passo Fundo 21, między nimi nauczycie Jan Kośmiński. Proboszcza ks. Władysława Smułuchę zaaresztowano wraz z innymi znaczniejszymi obywatelami i wywieziono do Kurytyby. Osada nie tylko poniosła straty w ludziach, lecz ucierpiała nadto pod najazdem wojsk. Gdy się skończyły zamieszki barzylijskie, nastały niepokoje wewnetrzne. Obracały się one naokoło księży i nowo założonego, do dziś istniejącego Związku im. Piłsudskiego, który postawił sobie za cel otwarcie szkoły. Następcy ks. Smołuchy nie stanęli na wysokości zadania i zrazili sobie ogół postępowaniem, w starym kraju nie przyjetem. Biskup kurytybski dwóch, jednego po drugim usuwał z Mateusza, aby przywrócić spokój. Dochodziło nawet do walki bratobójczej. Ofiarą nich padł na linji Cachoeira, kolonista Jan Augustyniak, przeszyty dwoma kulami. Wskutek tego wypadku, Towarzystwo Bartosza Głowackiego, które było polem wypadku, przestało istnieć. Dom jego sprzedana za 200 milrejsów. Skoro jednak zaszła potrzeba, umieliśmy stanąć razem. Jeden z naszych ponosił szkodę od sąsiada brazyljanina, którego drób i nierogacizna stale się wypasały w sąsiednim zbożu. Gdy kilkakrotne napomnienia nie pomogły, osadnik ubił  natrętnego indyka. Kaboklo dał zanć policji i oskarżonego wtrącono do więzienia. Wiadomość o wypadku rozeszła się szybko po linjach i popołudniu tegoż dnia zbiegło się w miasteczku ze trzy setki kolonistów uzbrojonych w strzelby, rewolwery, siekiery, fojsy, noże. Poskutkowało. Komisarz nie tylko wypuścił na wolność osadnika, lecz wszystkich publicznie przeprosił, a brazyljaninowi zagroził aresztem, jeśli z sąsiadem nie będzie żył w zgodzie. Kaboklo widząc, że nie da sobie z polakami rady, sprzedał ziemię z abyle co i wyniósł się w lasy.

-76-
17. Grupy w rozproszeniu.
            Z owych szczupłych odrośli, w sile około 2.500 imigrantów, które związkowi rządowemu udało się przesadzić w inne strony Brazylji, powstało kilka małych skupień rolniczych odłączonych od całości i skazanych na zagładę. Nie miały następców i malały tak przez wynarodowienie, jak przesiedlenie już to do miast, już to między rodaków na południe – aż się niemal zatrały po nich ślady. Odosobnione grupki spotykamy dziś jeszcze w Minas Geraes, więcej ich nieco w S.Paulo.
            São Paulo. Osadnictwo w tym stanie nie dało żadnych rezultatów, mimo usiłowań królów kawowych, łasych na polskiego robotnika. Klimat i okrzyczane warunki pracy na fazendach wyrobiły krajowi wśród wychodźtwa złą markę. Nie były wstanie zetrzeć jej ani miesięcznik „Imigrant” wydawany przez rząd stanowy w 6-ciu językach, między nimi i polskim, ani oisma „Dzwon Polski”, które pojawiło się przelotnie w 1907r. w miejscowej okolicy. Z napływu 1890-1891 wyrastały w S. Paulo następujące osady:
1)      S.Bernardo, na południe od kolei S.Paulo – Santos, przy Górach Nadmorskich. Klimat umiarkowany, lecz obfitość deszczów utrudnia uprawę rolną, prócz ogrodowej. Osiadło tu 500 palków, później przybyła garstka rusinów. Zostało ich niewielu. Przenieśli się do stacji kolejowej S. Bernardo, S.Paulo i Parany.
2)      Pariquera Asu, w pasie nadmorskim nad Jacupiranga, dopływu Ribeiry w sąsiedztwie Parany. Port posiada w Iguape, lecz rozciąga się aż na tył Kananei. W 1895-1896 i po 1908r. przybyli nowi polacy, a nawet rusini, kolonja doszła do 350 rodzin. Jest to jedna z najmniej udanych miejscowości paulistańskich, gdyż od 1861r. zaludniono ją po wielokroć na nowo, a z niewielkiem rezultatem. Nasi uciekali stamtąd przenosząc się do Parany, bliżej swoich. Klimat gorący, wilgotny, połączenie ze światem przez Iguape – było marne. Udają się kawa, banany, okolica słynie z uprawy ryżu. Nieliczne familje spotykamy ponadto w kolonjach Nova Europa, Nova Odessa, Rio Claro i paru innych.

-77-
VI. Przybór Ukraiński 1895-1896r.
18. Wzmocnienie satnowiska Parany.
            Po gorącze przychodźczej z Kongresówki nastąpiła trzyletnia cisza, spowodowana niepokojami wewnętrznymi i złym stanem skarbu młodej republiki. W 1895r. zrywa się nowy, nerwowy napływ, tym razem wyłącznie z Małopolski, i to przedewszystkiem  wschodniej. Postepowanie Brazylji przy poszukiwaniu źródeł emigracyjnych, nacechowane jest niepewnością i niepokojem. Werbownicy omijają ziemie wyczerpane, jakby w obawie niepowodzenia i rzucają się na łup dziewiczy. Bieg małopolski skierował się na porty niemieckie, austriackie i włoskie, ponieważ Rio de Janeiro zawarło umowy o dostawę przychodźców różnemi linjami. Z zainteresowania władz samorządowych i społeczeństwa ucieczka chłopa za morze, wynikły wycieczki jego śladem prof. Józefa Siemiradzkiego i dra Stanisława Kłobukowskiego. Wykazy z Wyspy Kwiatów zapisują w latach 1895-1897 przybycie 25.138 obywateli austriackich. Ostatni rok dał już resztki nikłe. Wychodźtwa z Królestwa nie było. Przybywający skierowałi się, o ile chodziło o polaków, wyłącznie do Parany, która za dwulecie 1895-1896 otrzymała 27 tysięcy imigrantów, niewiadomo niestety jakiej narodowości, bo pomieszanych w rubryce „narodowości nie kontrolowano”. Według Saporskiego napływ ten dał stanowi 16.000 głów. Około 6.000 należało do polaków, resztę stanowili ukraińcy. Fala małopolska wysunęła tedy z powrotem Paranę na czoło. Przychodźtwo z byłego zaboru austriackiego posiadało węzły wyłącznie w tym kraju i nie pozwoliło się zeprzeć z utartej drogi. Silną musiała być z poczatku łączność słowiańska w zamorskim kraju, skoro rusinów sprzągnął z polakami i sprawił, że rzadki ukrainiec odpadł poza Paranę. Od tego czasu osady parańskie tracą na jednolitej polskości, która się chroni do Rio Grande.

-78-
            W tym okresie nastąpiło otwarcie konsulatu austriackiego w Kurytybie. Stwierdziło ono z jednej strony istnienie znacznej kolonji polskiej na południu Brazylji, a z drugiej strony, naczelną rolę Parany w ruchu osadniczym. Placówka założona staraniem polaków dla polaków, była zapewne najbardziej polskim urzędem zagranicznym, któregokolwiek z państw zaborczych. W 1920r, przejęła ją materialnie Rzplita z archiwum, pomieszczeniami i częścią urzędników.
            Dopełnienie dawnych kolonji. Świeży zastęp rzucił się najpierw do kilku osiedli królewieckich, które w tym celu powiększono. Rio Claro otrzymało 600 nowych działów. Polacy skupili się w niem przy ośrodkach, rusini na krańcach. Katarzyńska Lucena dostała kolejnych 650 gospodarstw. Tutaj ukraińcy zebrali się naokoło linji Iracema. W krótkim czasie niewielkie te skrawki wypełniły się po brzegi, wskutek czego rząd przystąpił do wyszukiwania nowych terenów. Założył kolonji niewiele, lecz obszerne, gospodarstwa po 25 hektarów. Powstały wtedy cztery pierwsze osady, z których zdolnemi do życia okazały się trzy, a jedna przepadła. Przy Porto União, w sąsiedztwie General Carneiro i Antonio Candido liczących dopiero trzeci rok istnienia założono w 1895r założono nowe siedlisko Alberto Abreu dla 70 rodzin. Należy dziś do św. Katarzyny.
            Antonio Olyntho. Rówieśna, leży przy widłach rzeki Iguasu i Rio Negro. Ma 500 działów. 120 dostało się w ręce polskie. Ziemie dobre. Położenie poprawiło się po przeprowadzeniu po drugiej stronie Rio Negro kolei S.Francisco, która stację Bugre osiągnęła w 1913r.
            Prudentopolis. Położone o 100 klm. na południowy wschód od Ponta Grossy, niedaleko Gór Nadziei, nad górnym brzegiem Ivahy. Założone w 1896r. Po 4 latach dotarła kolej do miejscowości Iraty, położónej o dzień drogi. Rozmiarem odpowiada osadzie Rio Claro, posiada bowiem również 1600 działów na przestrzeni 400 klm².

-79-
Ziemie mniej faliste niż gdzie indziej. W lasach duże zapasy herwy mate. Mimo znacznego oddalenia od miasta Prudentopolis zdołało się wcale dobrze zagospodarować. Dopomogło mu położenie przy drodze do Guarapuawy, znacznego skupienia fazendejrów.
            Polaków osiadło tu 500 rodzin, rusinów dwa razy tyle. Nasi pobudowali w miejscowości własny szpital, dom szkolny, siedzibę towarzystwa i kościół. Równocześnie Prudentopolis wyrosło na największe skupisko ukraińców w Brazylji i stało się niejako ich stolicą.
            Santos Andrade. 50 klm. na wschód od Kurytyby, w Górach Nadmorskich, za Muricy. Odległość od stolicy niewielka – to jednak osiedle zwiodło i to gdzie stoi świeci pustką. Na przyczynę ucieczki imigrantów złożyło się brak dróg i nader wigotny klimat. Saporski przypisuje przy tej miejscowości liczbę 5.200 osadników, który wydaje się nieprawdopodobnie wysoki. W każdym razie, wszyscu, którzy tu przybyli, rozpierzchli się tysięcznymi tłumami po sąsiednich i dalszych powiatach. Służba imigracyjna dała przykład nie jednej niezaradności, braku przygotowania, lecz w Santo Andrade pozostawiła po sobie obraz nędzy i rozpaczy. Powtórzył się obraz i rozpaczy u straconych owiec. Do czego doszło podaje nam, może niechcąco, źródło brazylijskie przytoczone w rozdziale XII.

19. Osady w argentyńskim Missiones.
            Od strumieni emigracji małopolskiej, skierowującej się za równik, oderwało się natenczas znaczne ramię, które ominęło Brazylję i pobiegło do Argentyny. Wędrowcy  przebyli różne koleje, aż w 1897r. ujrzeli się w Missiones, międzyrzeczu parańsko-urugwajskiem, przystającym do Brazylji południowej. Usiedli tedy w samym kącie nadplatańskiej republiki. Łatwo siedziby ich odszukać. Gdyby górna Parana miała się w prostej linji połączyć z Urugwajem, znaleźliby się w jej korycie. Ziemiami osad przechodzi kolej S.Tome – Possadas, łącząca brzegi obu wód.

-80-
            Apostoles i sąsiedztwo. Ośrodkiem osadników argentyńskich stała się miejscowość Apostoles, licząca obecnie około 800 rodzin. W 1930 stanął tu staraniem połączonych towarzystw pomnik ku upamiętnieniu wskrzeszenia Rzplitej Polskiej. Na granitowym cokole wznosi się postać Chrystusa błogosławiącego światu. W kamieniu podstawy wyryto po polsku: „Polacy w Apostoles dla wolnej i niepodległej Ojczyzny”.
            Następną ważna miejscowością jest Azara, z liczbą 560 rodzin. Od 1924r. wychodzi w niej czasopismo „Orędownik”.
            Z dwuch dalszych średnich osad Bompland liczy 220, a Corpus liczy 120 familji. Cztery mniejsze grupy obejmują wspólnie 200 rodzin. Wraz z rozprószonymi, łączny stan liczebny osadników w Missiones sięga 12 tysięcy dusz. Jak współczesne parańskie, kolonje te są polsko – ruskie. Do czasu wojny światowej stanowiły większość imigracji polskiej w Argentynie. Rozporządzają ziemiami ubogiemi, bo stepem, na szczęście zdatnym do uprawy yerby mate. Koloniści wykorzystali poparte zasiłkami dążenia rządu, aby we własnym kraju rozwinąć kulturę maty i uniezależnić się przynajmniej częściowo od dowozu brazylijskiego. Porosły wspaniałe, posadzone gaje yerbalów. Zapewnili sobie w ten sposób przyszłość gospodarczą, albowiem Missiones jest jedyną prowincją Argentyny, gdzie mate można chodować. W bezpośrednim sąsiedztwie, po riograndeńskiej stronie Urugwaju, osadnicy z Missiones znależli królewiecką miejscowość Guarany, która w rozwoju podąża do rzeki granicznej, a zatem w ich stronę. Obie siostrzyce, acz przedzielone słupami granicznymi, ciążą do siebie i w przyszłości utworzą zapewne blok jednolity. Stało się, że ani rozdroża na różne państwa nie zdołały przeszkodzić skupieniu osadnictwa.
-81-
VII. Zdobywanie puszczy - 1908-1914.

20. Obraz napływu i osiedlenia.
            Dopiero po 11 latach przerwy, wzięła się Brazylja znowu do ściągania przychodźtwa w drodze przyznawania bezpłatnych przejazdów. Dla czuwania nad imigracją i osadnictwem powołano dożycia osobny Urząd Zaludnienia. Naliczył on w latach 1908-1914 w Rio de Janeiro przychodźców: z Austrji 20.613; z Rosji 48.321, razem 68.934 głów, co daje 8% ogólnego napływu w tym czasie. Prąd przerwała wojna światowa, ale i tak sam upadał.
            Ilu było naszych wykazy z Wyspy Kwiatów milczą, jak zwykle utożsamiając narodowość z przynależnością państwową. W kolonjach doliczamy się z tego okresu 35 tysięcy polaków i 5 tysięcy rusinów, czyli połowy imigracji rosyjsko-austriackiej. Czyżby za polakami ruszyłuy tak wielkie masy, lub też reemigracja natychmiastowaprzybrała była aż tak zastraszające rozmiary? Bliższą prawdy jest ostatnia możliwość, wiadomo bowiem, acz tylko ogólnie, że ucieczka z powrotem była tłumną 6) Choć tedy przypływ już tedy sięgnął wyżej, niż w jakimkolwiek okresie poprzednim, w rezultacie zrównał się z falą 1890-1891r. Tym razem Brazylja wyciągnęła dłoń częścią do znanych, częścią do niewykorzystanych jeszcze dzielnic Polski. Obok Małopolski, poważnego zapasu dostarczyły ziemie lubelskie i siedlecka, dotychczas przez agitatorów nietknięte. Teren dziewiczy jest bardziej wydajnym, bo pozycja rosyjska w Rio jest przeszło dwa razy wyższa, od austriackiej.
            Na miejscu przychodźtwo połączyło w sobie cechy obu dawniejszych ruchów. Królewiacy szturmują ciągle jeszcze Rio Grande, lecz nie w takiej przewadze, jak niegdyś. Rozdzielili się po połowie między Rio Grande i Paranę.Małopolanie trzymają się swoim zwyczajem tej ostatniej, która w ten sposó zatrzymuje nadal pierwszeństwo
1)       Patrz Rozdział II, ustęp 4, u końca.
-82-
Ilu polaków poszło do Rio Grande, dokładnie nie wiemy. Na podstawie przeglądu osad w których się umieścili, należy przyjąć, że przybyło im najmniej 12 tysięcy osób, wyłącznie królewiaków, wolnych od domieszki ukraińskiej.Św. Katarzyna uzyskała koło tysiąca osadników, polaków i rusinów, lecz nie samodzielnie, a przez zdobycie obszarów parańskich w 1916r. Dla Parany urzędowe źródła Kurytyby podają, że otrzymała drogą z Rio de Janeiro: polaków i rusinówz Austrji – 10.424 osób (50% przypływu austriackiego na Wyspie Kwiatów), polaków z Rosji 6) – 12.638 (26% napływu rosyjskiego.tamże) , co daje razem 23.062 głów. Po raz pierwsz o dziwo, cyfra ta zbliża się do zestawienia Saporskiego, który ówczesne przychodźtwo polskie i ruskie do Parany oblicza na 23.406 dusz. Ponieważ ze składu imigracji „galicyjskiej” na ukraińców odpada tym razem połowa. Zastęp polaków w Paranie powiększył się o osiemnaście i pół tysiąca jednostek. Po reszcie Brazylji rozsypało się około 3.000 naszych. Znaczna część dopełniła stare a nieudane Pariquera Asu w S.Paulo.
            Fala ta dała początek 13-tu nowym osadom polskim lub mieszanym, z których znajdujemy po jednej w Rio Grande (stanowa) i Św. Katarzynie (kolejowa), a 11 w Paranie (1 stanowa i 10 związkowych). Parańskie obejmują obszar 1.666 klm² i liczą 5.824 gospodarstw.

2)       W sprawozdaniu (Relatorio) Inspektoratu Imigracyjnego w Kurytybie za rok 1911, przedstawionem Dyrektorowi Urzędu zaludnienia w Rio i wydanym w druku, czytamy na str. 8: „Propaganda na przychodźtwie do Parany rozwinęła się szczególnie w Polsce rosyjskiej. Z górą 400 rodzin rolniczych pozostało w ubiegłym roku przyznanych do osiedlenia się w naszym kraju. Jednym z najczynniejszych propagatorów był ks. Józef Anusz, proboszcz w Araukarji, który dzięki szerokim stosunkom wśród ludności wiejskiej w Polsce, ściągnął wielką liczbę familji chłopskich, żyjących tam w wielkiej nędzy”.

Działy mają w dalszym ciągu przeważnie po 25 hektarów. Jest to za mało, ponieważ puszcza zmusza do prowadzenia gospodarki rabunkowej. Należność za lot – w Paranie 375 milrejsów, w Rio Grande 2 tysiące milrejsów – osadnik spłacał rządowi w ratach, rozłożonych na 8 lat. Zasiedlenie, jako też przetasowanie dzielnicowe w 9-ciu kolonjach Parany odbyło się wedle danych urzędowych w sposób następujący:
-83-

Osiadło przychodźców do 1913r.
Z Małopolski (50% polaków)
Z Królestwa (sami polacy)
Vera Guarany
2.882
357
Cruz Machado
406
1.845
Iraty
447
304
Itapara
1.300
94
J. Marcondes
332
192
Ivahy
2.231
767
Sen. Correia
613
1.224
Apucarana
18
633
Tayo
86
192
Razem
8.342
5.405
            Królewiacy są tedy niespokojniejsi od „galicjan”. Gdy bowiem ostatni umieścowili się w kolonjach rządowy w wysokości 80% swego przychodźtwa, między lubliniakami 10-ciu przybywających, pod jarzmo leśne naginały się tylko 4 osoby.
            Co do rozmieszczenia narodowości dodać należy, że w Apukaranie domieszki ukraińców nie ma, w Cruz Machado i Senador Correia jest nieznaczna, w Tayo i Iraty polacy stanowią większość, a w czterech innych miejscowościach przewaga leży po stronie rusinów. Dodatek obcych, niesłowiańskich żywiołów, wyniósł przeciętnie 26%, więcej niż w kolonjach dawniejszych.
            Osadnictwo ostatnie odznacza się:
1)      dążnością do skupienia
2)      pędem w głęboką puszczę.
Nie powstała ani jedna osada odosobniona. Całość wiąże się w pasy, które z jednej strony mają na celu opanowanie boru, a z drugiej, spojrzenie międzystanowe. Na południu sięgnęliśmy do brzegów Argentyny, na północ do samego środka Parany. A równocześnie wzdłuż kolei międzystanowej, łączącej na głębszej wyżynie Rio de Janeiro ze stolicami nad La Platą, nawiążały się ogniwa połączenia polaków od Parany przez Św. Katarzynę i Rio Grande, aż po argentyńskie Missiones.
-84-
            Zdobywanie odległych lasów powodowane jest drożyzną ziemi w okolicach zamieszkałych. Rząd pragnie zdobyć osadnika przy najmniejszym nakładzie kosztów, dlatego umieszcza go na terenach bezpańskich.
            Przykład wzorowej kolonizacji dało Rio Grande stwarzając olbrzymią osadę erechimską pod bokiem nowo otwartej linji kolejowej. Za działkę ziemi brało wprawdzie 2 tysiące milrejsów, lecz zapas ziemi wkrótce się wyczerpał i kolonja rozwinęła się nadspodziewanie szybko. W Paranie znajdujemy dwa tylko, a najwyżej trzy niewielkie odpowiedniki: Affonso Penna - 8klm. od Kurytyby, Vera Guarany i Iraty (6 i 18 klm. od stacji).
Reszta była rozsypana po odludziu. Sprawozdanie służbowe imigracyjne w Paranie za rok 1910 zwraca władzom związkowym uwagę na niedogodność zakładania miejscowości zbyt odległych. Wylicza nawet, sumując różne pozycje, że przez osiedlenie przychodźców obok kolei, mimo wyzszych cen ziemi, można z wydatków skarbowych zaoszczędzić 70 milrejsów na rodzinie. W wyniku czego rząd doznał zawodu, bo kolonje pustoszały, a osadnik zapłacił haracz dla puszczy skórą i głową.
            Jedynie podczas wędrówek z kolei na miejsce przeznaczenia, na wozach i noclegowiskach, przy słońcu i słocie, zmarło w Paranie za trzy lata 187 imigrantów, urodziło się zaś w podobnych okolicznościach 34 niemowląt. Przewiezienie i wyżywienie w drodze kosztowało w granicach stanu po 40 milrejsów na osobę.
            Na przybywających czekać miały odmierzone działy z domami, drogi, nasiona, narzędzia itd. Witały ich natomiast starym porządkiem rzeczy, brudne, zawszone i ciasne baraki. Ani dróg, ani domów ani gotowych lotów, ani pomieszczenia dla chorych. Za jedzenie miał starczyć robaczywy fiżon, dostarczany kontraktowo za słoną cenę przez wendziarza. Nadużycia, beżhołowie, rwetes, tyfus. Piekło. Ucieczki.
            Tem gorzej, im w głębszej dziupli. Poniższe zestawienie daje obraz ruchu ludności przy zakładaniu osiedli. Pierwsza miejscowość leży w sąsiedztwie kolei, dwie następne w puszczach.
Kolonja
Przybyło osób
Uciekło osób
%
Umarło osób
%
Narodziny
Śluby
V.Guarany - 1911
3.613
69
2
28
0,8
65
8
Apucarana - 1912
1.792
1085
60
133
7,4
53
7
Cruz Machado - 1911
4.474
2559
57
169
3,8
59
0
Cruz Machado  - 1912
1.349
582
43
284
1,0
54
9

Wśród tylu grobów i przy takich rozmiarach ucieczki, z 23 tysięcy polaków z Austri, którzy przybyli do Parany, osiedliło się na kolonjach rządowych zaledwie 14 tysięcy osób, czyli 55%. Reszta w dzisięcznotysięcznej masie skierowała się na inne ziemie, do miast, do stacji kolejowych.
Wśród tylu grobów i przy takich rozmiarach ucieczki, z 23 tysięcy polakow i rusinów, którzy przybyli do Parany, osiedliło się na kolonjach rządowych zaledwie 14 tysięcy osob, czyli 55%. Reszta w dzisięciotysięcznej masie skierowała się na inne ziemie, do miast i stacji kolejowych.
-85-

21. Przegląd osad.
A) W Paranie.
Nowe osady składają się na trzy trzony, wyciągniete wachkarzowato w kierunku zachodu.
            Nad Iguasu. Jako przedłużenie osad z 1890-1891r, nad wielką wodą parańską, a zarazem spichlerze dla kolei powstały w południowej stronie stanu:
1909r. Vera Guarany. Przytyka do Rio Claro i sąsiaduje z jednej strony z linją kolejową, a z drugiej z Iguasu, po którego przeciwległym brzegu również biegnie kolej. Wyborowego położenia nie dopełniają ziemie pierwszej klasy, jak w Rio Claro. Osiedli tu przeważnie rusini.
1910r. Cruz Machado. Największe z osad parańskich o obszarze 730 klm², leży w odległości 50 klm. na zachód od toru kolejowego, między stacjami Marechasl Mallet i Uni’ao da Victoria. Ciągnie się wzdłuż rzeki Rio da Areia (Piaszczysta) do Iguasu, na przestrzeni 60 kjlm. Przy średniej szerokości 13 kilometrów. Posiada dwa ośrodki, górny odległy 48 klm. od Marechal Mallet i dolny, 51 klm. od União da Victoria. To ostatnie jest dla  niej siedzibą powiatową. Ziemie w wyższej części liche, kamieniste, poprawiają się im bliżej Iguasu. Stały tu lasy nieprzebyte, pełne araukarji. Urągający stan dróg przy dalszym addaleniu od stacji, nieurodzajność gruntów w górnej połowie, najpierw zasiedlonej, oraz niedołęstwo zarządów, odbiły się na początkowej Cruz Machado ciężkimi przejściami. Zbiegło całe 10 lat, zanim kolonja jako tako się zagospodarowała. Prześcigły je w rozwoju wszystkie współczesne osiedla. Rusinów było bardzo mało, między polakami przeważa żywioł lubelski i siedlecki. Z początku charakter narodowościowy osady był dość jednolity, ostatnio stał się zgoła kosmopolityczny. Liczba polaków wynosi 60%. Stało się to wskutek znacznego napływu niemców po wojnie światowej. Zauważa się jednak znaczną emigrację obcych, która coraz to nowe gospodarstwa oddaje w ręce polskie.
Łańcuch do Prudentopolis. Celem umoszczenia drogi od kolei do dawniejszego Prudentopolis i Guarapuawy, powołano do życia, trzy mniejsze osady:

-86-
Iraty – 1908r. Oddalona 18 klm. od stacji kolejowej i miasteczka powiatowego tejże nazwy. Dzięki dogodnemu położeniu rozwinęło się szybko. Liczy niespełna 300 gospodarstw. Narodowościowo przedstawia mieszaninę. Wśród pierwszych osadników polacy i rusini stanowili 60%, na resztę złożyli się niemcy, holendrzy i brazyljanie. Polacy przeważają. Okolica otrzymała silny napływ starych osadników i ich dzieci z okolic Kurytyby.
Itapara – 1908r. Odległa 35 klm. od poprzedniej i tyleż od Prudentopolis, nieco większa niż Iraty, zamieszkała przez ukraińców i polaków, z nieznaczną przymieszką obcych. Pierwsi stanowią większość.
Jesuino Marcondes – 1907r. Osada karłowata (60 lotów), 18 klm. Od prudentopolis, o przewadze rusinów. Leży na ziemiach polesnych, średnio produkujących. Dostarczają znacznej ilości herwy i pioniorów.

Na szlaku Guairy.
Na zachód od Ponta Grossy, w dorzeczu Tibagy i Ivahy, aż po Góry Nadziei rozpostarły się w latach 1907 – 1912, cztery osady, do których po wojnie światowej, przybyła jeszcze jedna. Tereny skolonizowane zaczynają się 53 klm. na zachód od linji kolejowej, a kończą się na prawym brzegu Ivahy, w odległości 200 klm. Gospodarczo ciążą do Ponta Grossy, politycznie należa do municypium Ypiranga, Prudentopolis, Guarapuawa i Reserva. Na ich obszarze, płaskowyżu, któryobniża się znacznie w kierunku zachodnim, wskutek czego klimat i przyroda, im dalej tem więcej nabierają cech podzwrotnikowych. Część wschodnia ma wzniesienia do 700 m nad poziomem morza, posiada matę i pioniory, podlega przymrozkom zimowym. Kotlina Ivahy spada do 500 m. i daje pole pod uprawę trzciny cukrowej, bawełny a nawet kawy. Zmienia się i ukształtowanie, a z nim dobroć ziemi. Od strony stepów nadbiegają resztki pogórków, pokrywając się coraz gęstszym borem, szczególnie nad strumieniami, lecz wiodąc jeszcze warstwę niezbyt wydajną. Im bliżej Ivahy, parowy staja się tem głębsze, a w ich ujściach poczynają wyrastać stoki górskie ze świetną glebą. Nad dalszą rzeką powstaje zwolna równina.
-87-
Tayó – 1908. Jest to pierwsza z brzegu osada, położona w odległości 53 klm. od linji kolejowej, a 6 klm. od miasteczka powiatowego Ypiranga. Niewielka, licząca 77 gospodarstw; w czem parę niemieckich. Do polaków należy 2/3 kolonji. Reszta przypada na rusinów i garść innych. W okolicy stare osady polskie z 1892r.: Restinga – licząca 20 rodzin polskich i Adelaide – z 13 rodzinami polskimi. Miasteczko, aczkolwiek blizkie, nie stanowi pojemnego rynku. Byt osadnika oparł się o las, głównie o matę. Karłowatość kolonji i osamotnienie wpłynęły ujemnie na rozwój życia społecznego.
Ivahy – 1907. Leży w głąb 34 klm. za Ypirangą, do której przynależy. Obszar, to 162 klm², przypomina Vera Guarany. Leży na zetknięciu wyżyny ze schodami parowów. Ośrodek otaczają jeszcze bory araukarji i herwy mate, krańce zachodnie wcinają się w prawdziwą puszczę. W składzie narodowościowym obcy – brazyljanie i niemcy wynoszą 15%, ostatek dzieli się między rusinów i polaków. Pierwsi stanowią nieznaczną większość, bo stosunek polaków do pnia słowiańskiego wyraża się w 43%. Ukraińcy posiadają cerkiew i szkoły, polacy otwarli kościół na stałe, dopiero w 1921r. Szkoła ich funkcjonawała w dawniejszych latach. Zżycie sąsiedzkie między obu grupami, lepsze niż w Prudentopolis. Możliwe, iż na budujący przykład wpływa brak tradycji zacietrzewienia. Połowa polaków pochodzi z Królestwa. Na tyłach, w Rio dos Indjos, wytworzyło się skupisko polskie, przeważnie z Królewiaków, które postarało się wcześniej o założeniu sklepu spółkowego, a nawet biblioteczki i szkółki niedzielnej. W sąsiedztwie natomiast, w S.Roque, u rusinów bieda i rozpicie. Tak tutaj, jak i gdzieindziej, ukraińcom brak rzutkości nie tylko w dziedzinie handlu i przemysłu, lecz nawet w gospodarstwie domowem. Gdy w objeździe spotyka się należycie utrzymane obejścia, nieomylnie należą one do polaków. Domu ruskie przedstawiają obraz opuszczenia.
-88-

Senador Correia – 1908. Po przeprawie u Terezyny promem na lewy brzeg Ivahy, na 700 lotach ochrzczonych od senatora, który zasłużył się przy odłączeniu Parany od S.Paulo. Graniczy z Górami Nadziei. Strony to odległe. Do prudentopolis jest 42 klm., do Ponta Grossy 157 klm. Dzieli się na trzy miejscowości: Barra da Areia (Ujście piaszczyste), Herval i Hervalsinho (zagajnik i zagajniczek herwowy). Pierwsza jest niemal całkiem ruska, druga i trzecia wyłącznie polska. Wielkie oddalenie wpływa źle na ich rozwój. Po 12 latachistnienia linje Hervalsinho nie posiadały jeszcze dróg i wóz należał do rzadkości. Serton odbił się i na życiu społecznym. 300 rodzin, przeważnie lubelskich i siedleckich czekało w opuszczeniu 11 lat na otwarcie pierwszej szkoły polskiej.
Apukarana – 1912. Na przeciwległym brzegu Ivahy, 12 klm. od Terezyny, rozpościera się najdalej na zachód wysunieta osada, którego nazwa pochodzi od sąsiednich gór. Wskutek wypadków wojennych zasiedlanie jej, w szczególności dolnej części, zwanej Candido de Abreu, przeciągnęło się do ostatnich lat. Ciężkie były pierwsze lata w Apukaranie. Tylko niesłychana wytrwałość chłopa zdołała pokonać puszczę i przestrzenie. Na szczęście znalazł podporę w urodzajności ziemi i dzięki niej wygrzebał się szybciej z niedostatków, niż osadnik z Cruz Machado. Do 1920r. osiadło tu 170 polskich familji, a obok nich 95 rodzin brazylijskich i indjan. Rusinów nie ma. Nowi przybysze napotkali w okolicach osiadłych zdawna przez kolonistów z podkuurytybskich w liczbie 15 rodzin.Pierwotny zarząd kolonji znajdował się w ręku polskim i ta okoliczność wpłyneła również pomyślnie na rozwój. Obowiązki dyrektora kolonji pełnił warszawianin Ferdynand Malanowski. Nawet rządową szkołę brazylijską prowadził polak. Od 1923r. poczęto zosiedlać tyły apukarańskie i utworzono tam nowe osiedle Salto Uba, 200 klm. od kolei. Osiedli tu przeważnie starzy koloniści, ściągający od wschodu. W samej Apukaranie stan polskiego posiadania zwiększa się z roku na rok, przez wykupienie lotów od obcych.

-89-
Terezyna. Miejscowość to stanowi rowidlenie dróg, prowadzących z jednej strony do Sen. Correia, a z drugiej do Apucarany. Zaludniają ją nasi, lecz, lecz nie ma charakteru odrębnej kolonji.. Ma ona za sobą dalekie dzieje, gdyż prowadziła tędy od niepamiętnych czasów ścieżka indyjska, którą posługiwali się konkwistatorzy hiszpańscy w komunikacji między Atlatykiem i Paragwajem. Stare ruiny kościelne świadczą o zasiegu katyljańskiej Guairy, aż do tej wysokości. Osada runęła w proch pod napadem mameluków z S. Paulo, którzy uprowadzili wszystką ludność indyjską. Stało się to zapewne przed upadkiem Willaryki w 1632r. Poszły wniwecz usiłowania francuskie, gdy w 1847r. gdy  Faivre w niedostępnej puszczy starałs ię wzniecić nowe ognisko. Czyn pionierski powiódł się dopiero chłopu polskiemu, po zawiązaniu na tyłach nici dróg i szeregów wsi.
Osady rozprószone.
Yapó – 1913. Należy do Castro, u którego spotkały kolonje z 1884r.:Leopoldynę i Klarę. Ziemie liche. Polacy w mniejszości wykazują zaledwie 23% ogólnych mieszkańców. Obce żywioły składają się z rusinów, niemców, brazyljan i 7 innych narodowości.
Affonso Penna – 1907. Znajduje się w odległości 8 klm. od Kurytyby i 2 klm. od S. Jose dos Pinhaes, sprawującego nad niem władzę powiatową. Jest to pierwsza i jedyna osada założona przez stan parański w czasach republikańskich, wszystkie inne ufundował rząd związkowy. Liczy 112 gospodarstw, po większej części 15-to hektarowych, ziemie stepowe, z nielicznymi zagajnikami. Lichotę gleby wynagrodziła możliwość zbytu wszystkich produktów w obu miastach. Rozwinęła się kultura rolna, a z nią ogrodnictwo, sadownictwo, hodowla bydła i mleczarstwo. Ziemia wymaga nawożenia. Doświadczenia miejscowych gospodarzy zdają się stwierdzać,że wydajność stepu należy nie tyle od pługa, lecz od nawozu. ¾ kolonji należy do polaków, którzy osiedli tu w liczbie 40 rodzin i pozajmowali nawet po kilka po kilka działów. Ruchliwością gospodarczą i społeczną przoduje wielu innym osadom.
-90-

B. W Św. Katarzynie.

Nowa Galicja – 1909. Stan ten i tym razem pozostał na uboczu. Polacy zajęli w nim jeden tylko punkt, lecz za to strategicznej wartości, mianowicie miejscowość Nowa Galicja. Leży ona na południe od Iguasu, na wysokości 1000m. nad poziomem morza i zajmuje pogranicze stepów i lasów. Obok przechodzi tor linji kolejowej S.Paulo – Rio Grande, która ją ufundowała.Dyrektorem osady początkowo był polak Karol Paszkiewicz. W 1909r. osiedliło się w niej 170 polskich i 60 ruskich rodzin. Znaczenie kolonji polega na położeniu przy trakcie międzystanowym, który u góry i u dołu prowadzi przez znaczne osiedla, okazujące skłonność do wzajemnego zbliżenia.

C. W Rio Grande.

Dążność zrzeszenia nie przejawiła się nigdzie silniej, niż na południu. Tu cały przypływ zwalił się w liczbie 3 tysięcy osób do starego Guarany, a w masie 9 tysięcy głów do jedynej nowej, lecz za to bardzo polemnej kolonji Erechim.
Dopełnienie Guarany. Z nabraniem świeżej siły, stara osada doznała znacznego rozszerzenia i pchnięcia w kierunku Urugwaju. Rozwój życia społecznego nie kazał na siebie czekać. W 1911r. sąsiednie Ijuhy zakłada pierwsze prawdziwie leśne pismo „Kolonista Polski”. Wychodziło ono co miesiąc i wydało nadto parę kalendarzy i broszur. Trwało krótko. W 1916r. inicjatywa przeszła do Guarany. Miejscowe towarzystwa związały się w federację, biorąc za wzór Związek Narodowy Polski w Stanach Zjednoczonych. Powolano do życia organ „Tygodnik Związkowy” z własną drukarenką Osamotnienie środowiska zemściło się w niedługim czasie i na tych próbach.
Erechim – 1908. Północne municypium, graniczące przez Urugwaj ze stanem Św. Katarzyny, dało pole pod najsilniejszą kolonję polską w Brazylji. Leży ona całkowicie w dorzeczu dppływów urugwajskich, które przez wyżłobienie głebokich dolin, nadały okolicy charakter górzystej.
-91-
Wyżyna o 700m.npm. i wysokości 28-go stopnia od równika sprawiają, że zima jest silniejszą niż w Kurytybie. Czasem pojawi się nawet śnieg. Ziemie dobre. Przez kolonję przechodzi od czasu jej założenia kolej – ta sama, która od Św. Katarzyny przecina Nową Galicję, a w Paranie biegnie obok Vera Guarany, Rio Claro i Iraty. Łączy się ona na północy z kolejami parańskimi i środkowej Brazylji, na południu z siecią riograndeńską i republiki urugwajskiej. Erechim leży mniej więcej na polowie drogi między Porto Alegre i Kurytybą i podróż do jednej lub drugiej stolicy zajmuje 40 godzin. W okolicy, wmiejscowości Viaductos, tor prowadzi stokami wyżyny, opadającej w kierunku rzeki Urugwaj. Tunele, mosty nad przepaściami i wyżowatość linji przypominają odcinki kolejowe w odcinku parańskich i katarzyńskich Górach nadmorskich. Droga kołowa pojawiła się w tych stronach wcześniej od kołowej. Osadnicy przez dłuższy czas zdani byli wyłącznie na grzbiety mułów i koni. Mimo tych niedogodności uprawa ziemi poszła szybko naprzód, ponieważ istniała możliwość zbytu produktów. Erechim jest jedną z nielicznych kolonji polskich, gdzie pszenica dobrze się udaje i hodowana jest na szersza skalę. W Paranie osadnik obywa się żytem. Liczba polaków wynosiła przy końcu osiedlenia 15 tysięcy głów. Przez naturalny przybytek i dalsze przenosiny wzrosła do 25 tysięcy. Włosi są mniejszością, równi siłą niemcy rachujją się na 10 tysięcy. Na zaludnienie złożyły się następujące ośrodki, z których najmniejszy przewyższa przeciętną osadę parańską: Barro i  Caçador – po 400 rodzinç 13-ty Maja - 500 rodzin, Rio do Peixe – 400 rodzin, 13-ty klm. – 300 rodzin, Capo-Eré – 200 rodzin, Floresta – 400 rodzin, Dourado – 400 rodzin, przy czterech stacjach kolejowych i w rozproszeniu – 400 rodzin. Dopływ przesiedleńców ze starych kolonji był nader znaczny, wynosił 1/3 zasiedlenia. Stanowi większość np. w Rio do Peixe, które należy już do sąsiedniego powiatu-Lagoa Vermelha. Niektóre miejscowości mają po kilkadziesiąt klm. do kolei, wiąże się jednak z innymi łańcuchami osiedli. W 1920r. funkcjonowała w siedzibie powiatowe Boa Vista do Erechim, Agencja konsularna Rzplitej na stan Rio Grande.

-92-
VIII. Rozrost siedzib.
22. Osadnictwo samorzutne, jego podłoże.

            Osadnictwo rządowe nie wyczerpało całego napływu. 12,5 tysiąca gospodarstw w omówionych wyżej kolonjach parańskich dałyby miejsce tylko dla 60 tysięcy polaków – gdyby nie były mieszane. Za każdym napływem powtarza się zjawisko, że połowa przybywających, unika kolonji rządowych, lub też w niedługim czasie je opuszcza, znajdując umiejscowienie na własną rękę. Sporadyczny ten pęd samorzutności nabiera szczególnej wagi na przestrzeni lat, gdy znajdzie źródło stałe, w starych osidlach. Przy rabunkowym sposobie gospodarowania małe działki przeludnianą się szybko. Nabytek szuka ujścia. I tak rodzą się nowe przesiołki i wsi, których nazwy darmo by szukać w wykazach oficjalnego osadnictwa. Pierwocinami sięgają lat pionierskich, w naszych oczach jedne rosną, drugie poczynają się wyłaniać, już to rozszerzając dotychczasowe wyspy, już też same ogniwa łącząc w pasy, lub na kształt wysuniętych macek bijąc w dziewiczą puszczę.
            Podłoże, na którem macierze się rozrastają, pierwszy rozściela się chętnie barzyljanin. Jest on ekonomicznie słabszym od przybysza, nie wytrzyma współzawodnictwa. Wyzbywa się ziemi i albo korzystając z rozwoju kraju przenosi się do miasta, gdzie znajduje stanowisko w administracjach, albo ucieknie w dalsze lasy, aby się znaleść w swoim żywiole. W ten sposób, kraj rozwija się strefami. Gdzieś na dalekim zachodzie w mateczniku, używa swobody dziki czy pół obłaskawiony syn puszczy, indjanin. Dziedzictwo jego kurczy się z latami, bo nadrębuje je kaboklo, a tu i ówdzie tubylec – tubylec wykarczuje po trochę boru, posadzi kukurydzę, wypasa wieprze i z plecionego szałasu ledwo parę razy do roku nawiązuje kontakt ze światem.

-93-
Z kolei cofa się on przed rosnącymi pierścieniami osadnictwa w obrębie którego, odbywa się przemiana Brazylji leśnej na rolną. W tej obręczy zamyka się podstawa rozwoju całego kraju. Im dalej kolonista sięgnie, tem bardziej wydłużają się drogi i linje kolejowe. Nakoniec, w ślad za gospodarzem, na jego tyłach powstają skupienia miejskie, jako spichrze, rynki i nadbudowy polityczne. Żywe te pasma są w ciągłym ruchu i prą w kierunku pustek. W najważniejszem, przy zdobywaniu ziemi pod pług, polak do spółki z ukaińcami, włochami i niemcami, panuje niepodzielnie. Miasta pochodzą ze zbieraniny różnych narodowości, które więcej z przywileju urzędowania niż liczby, ton nadaje luzobrazyljanin.
Kaboklo ofiaruje posiadłość na sprzedaż tem skorzej, bo wie, że uzyska cenę, o jakiej nigdy nie śnił. Odziedziczył po ojcach mało użyteczny szmat, który nagle nabrał na wartości, gdy w są siedztwie otwarto kolonję. Stać go będzie teraz na pobudowanie kamienicy w mieście, ulokowanie kapitału w herwie, zakupie fazendy, gdzieś w sertonach. Gdzie się osadnik pojawi, tam ceny ziemi podskakuja w górę. Przykład: w okolicach Kurytyby, w 25 klm. na wschód, w kierunku morza, leży nad linją kolejową miasteczko powiatowe i stacja Piraquara. Nie miało szczęścia, mimo dogodnego położenia, bo jedyna kolonja włoska z dawniejszych lat zawiodła. W pierścieu osad polskich, powiat ten tworzył wyłom, na który przez długie lata nie zwrócono uwagi, gdyż ekspansja szła w innych kierunkach. Do 1923r. hektar można tam było nabyć po 50 milrejsów. Naszych buła zaledwo garstka. Nagle, wskutek wyczerpania zapasów wolnych terenów i wyśrubowania cen gruntów w innych stronach, pojawili się w znaczniejszej liczbie. Rok po roku rósł popyt i obecnie za tamtejszy hektar, trzeba zapłacić 300 milrejsów. W okolicach, w których osadnik nie ma interesu, ziemia jest zgoła bez ceny. Należy do nich parańskie pomorze, gdzie osiedłiła się zaledwie garść włochów. Mimo bliskości portów i stolicy, mimo sąsiedztwa linji kolejowych i twardych drów, cena hektara nie poszła poza 50 milrejsów, bo polak trzyma się z dala od tej gorącej krainy bananów.

-94-
Niewielkość działek, mała wydajność ziemi, a nadewszystko półwiekowy przybytek zrobiły swoje. Gdy nasi tu stanęli, zastali tu trzy powiaty: Kutytyba, S.José i Campo Largo. Oddalili się w 23 kolonjach rządowych, których tylko jedna pochodzi z czasów republiki (Afonso Penna, 1907), a reszta z okresu ceesarskiego 1871-1887, w pierwotnej liczbie około 7 tysięcy osób, zajmując przy szczupłej domieszce włochów i niemców blisko 2 tysiące gospodarstw o łącznej przestrzeni 173 klm². Dodzisiaj zw schodniej wyżyny wykrojono już, przy wzroście zaludnienia, 11 municypiów, liczących na obszarze 10 tysięcy klm.², około 250 tysięcy dusz, czyli 25 głów na klm.². Liczba ludności polskiej wzrosła tu tak przez przyrost imigracji nowej, siedmiokrotnie i wynosi 46 tysięcy obywateli, czyli 18% ogólnego ogólnego stanu.
            Ekspansja żywiołu polskiego przy Kurytybie, dotychczas w kierunku zachodnim i południowym, kierując się doliną iguasową, wzdłuż której szumiały niegdyś wielkie bory. Nad rzeką powstało jedno z najważniejszych polskich municypiów, Araukarja, niewielkie bo 700klm.² z własnem miasteczkiem, odległym 26klm. od stolicy. Jest to powiat niemalże czysto polski, gdyż na 15 tysięcy mieszkańców, polaków ma być 12 tysięcy. Ze starych osad należą doń obecnie dwie: Thomas Coelho i B.Taunay. O liczbie ludności w araukaryjskiem, które przed pojawieniem się osadnika świeciło pustkami, świadczy tablica szkół (patrz część trzecia „Dorobek”), których tam w 1920r. naliczono 13. Przez Araukarję sięgnęli polacy już w głąb Lapy, założywszy tam kilka wiosek, aczkolwiek w kolonizacji rządowej municypium to pominęli. Znać ich nawet na wschodniej części Rio Negro. Tak samo rozrósł się stan posiadania na prawym brzegu Iguasu, naokoło Campo Largo, gdzie również przybyło sporo nowych skupień. Dalszemu rozrastaniu z biegiem Iguasu stanęły na przeszkodzie stepy Lapy i Serrinji, które odtąd ciągną się nieprzerwanym, szerokim pasem aż poza Ponta Grossę i Castro. Jako macież tych siedlisk, opinja wskazuje przedewszystkiem T. Coelho, największą, bo 2 tysięczną kolonję, w obręczy początkowej.

-96-
Złożyła się wszakże nie cała Nowa Polonia, a nie małą rolę odegrała tu także emigracja z dalszych stron, nawet z innych stanów, oraz osiedlenie się późniejszych przybyszów z Polski, których odstarszał daleki las a pociągało sąsiedztwo stolicy. Naktopienie w strefie północnej w kierunku S.Paulo, jest o wiele słabszem. Stoją tu wprawdzie gęste bory i ziemia jest dobra, lecz okolice te opierają się pochodowi człowieka przez dzikie pokiereszowanie powierzchni. Ukształtowanie fizyczne nacięło w wyżynie tyle przepastnych dolin, że kolej północna od 20 lat wyciągająca ślepe ramię do Rio Branco, aby Kurytybę połączyć w prostej linji z Santos, zapene jeszcze przez spory czas będzie wisiała w powietrzu. Pierwotny las polski poszezył się tu do Jucuruy, z górą dzień drogi od miasta, a wylotami sięgnął aż do smutnej pamięci Serro Azul, dokąd naszych pociągnęła taniość gruntów i możliwość hodowli świń na większą skalę.
            Osobny zakres działania przypadł osiedlom podgórskim, za S.José dos Pinhaes, które od początku były odłączone od reszty pierścienia nieco. Polacy tutejsi noszą popularną nazwę murysiaków, od kolonji Muricy, posiadającej kościół. Trzydziestka kilometrów od Kurytyby, wydawałoby się, że wrusza w jej kierunku miasta. Gdzietam! Po drodze stepy, bagniska Iguasu. Skierowali się na południe, wzdłuż gór, w stronę św. Katarzyny i łatali cały powiat józefiński to grupami, to pojedynczemi gospodarstwami. Nic to że daleko, jest zato herwa i ziemia tańsza. Kierunek ten nazwałbym styżuckim, od miejscowości Stużyki, przechrzczonej z Tijucas. Musrysiacy opodal stolicy, na ogół słabo jeszcze mówią po portugalsku, nazwę ukuli zapewne według szóstego przypadku, nas Tijucas. W każdym razie gromadzkie podążanie „na Styżuki” doprowadziło ich z prawej strony do czucia z Araukaryjczykami, a od fronyu do połączenia z polakimi kataryńczykami.Stało się równoczęsnie, że grupy z S.Bento Rio Vermelho i Natal, w pochodzie rozwojowym przekroczyły granice swego stanu przez rzekę Rio Negro i wyszły naprzeciw kurytybian, tworząc na południu powiatu São José, miejscowość Mała Papanduw i Mała Awenka.
-97-
Tu z gór nadmorskich doszło tedy do skutku pierwsze międzystanowe połączenie polaków. Zajęcie stepowej Piraquary, która rozdzielała osiedla podgórskie od północno wschodnich krańców głównej części obręczy, nastąpiło dopierwo w ostatnich latach i trwa w dalszym ciągu, rozkładając się wzdłuż linji kolejowej i gościńca Graciosa. Dzieła dokonują sąsiedzi z jednej i drugiej strony. W ten sposób zwarła się do reszty obręcz kurytybska i otrzymuje ostatnie gwoździe.
            Ekspansja kolonji herwowych. Należy tu blok osad rozrzuconych na dalszym płaskopwyżu Parany i śwe. Katarzyny, wzdłuż Iguasu i Rio Negro, powstałych przeważnie z  napływu królewskiego i polsko – ukraińskiego w latch 90-tych ubiegłego wieku. Krańce stanowią: u południa Lucena, u północy Św. Barbara, u zachodu Rio Claro z Vera Guarany.  Wiążę je tem wspólnem imieniem, ponieważ z małymi wyjątkami, byt swój oparły przedewszystkiem, na wyrobie maty, która zapełnia ich bory. Od pierścienia kurytybskiego oddziela je jeszcze w dzisiejszym stanie 50klm. stepu, ciągnącego się półkolem na dalszym zachodzie. Osady w liczbie 11, należały wedle Saporskiego do trzech portór: Rio Negro, Triumfo, oraz Palmeira i przyjęły ogółem 11,5 tysiąca polaków. Do dzisiaj rozbito je na 10 municypiów o powierzchni 14 tysięcy klm², 120 tysięcy mieszkańców, czyli 9 głów na klm². Ogólna siła polaków wynosi tu 21 tysięcy, co daje 18% ogólnego zaludnienia.
            Gdy w Kurytybie w zasiedlaniu pasów znać rytm migotania gwiazdy, spowodowanej rozrastniem się miasta, tutaj pochód ekspansyjny jest roztrzęsiony, gdyż na wielkiej i pustej przestrzeni kierowały nim różne czynniki.
            Lucena katarzyńska, która tworzy znaczną, samoistną wyspę, pobiegła głównie w kierunku południowym i ku zachodowi. Zaczęła na 300 klm², dziś obszar jej liczą na 70 tysięcy hektarów. Rozciągnęła się w ślad za herwą.

-98-
Bez odstępu, ramieniem wysuniętym w stronę Rio Grande, dotarła w pobliże legendarnej góry Tayo, uchodzącej za uroczysko indjańskie. Siedzi tu gromada botokudów, którzy pamięć pierwszych lat osadniczych zapisali krwawymi napadami, lecz z biegiem czasu pozwolili się nieco obłaskawić. Proboszcz luceński jest zapewne jedynem misjonarzem, między polskimi kolegami w Brazylji, albowiem od czasu do czasu udaje się do legowisk tupujów, aby dzikusów nawracać i chrzcić. Z biegiem Rio Negro luceniacy znaleźli się o setkę kilometrów od punktu wyjścia, przy stacjach Tres Barras i Ouro Verde. W stronę Parany i najbliższej stacji kolejowej Mafra, która na ich barkach rozrosła się w spore miasteczko, okazują mniej zainteresowania.
            Lucena stanowi bardzo ważny filar w pomoście, który zdaje się zarysowywać od osad kurytybskich przez nią i riograndeńskie Erechim aż do Guarany i dalej do Missiones.
            Siostrzyce parańskie wyładowały rozrost i energję na 1) herwale, 2) rzeku Iguasu i Rio Negro, 3) odcinki linji kolejowych S. Paulo – Rio Grande i S. Francisco. Wielu obywateli posiadających gaje maty, nie mieszka na miejscu, tylko dojeżdża na czas oczyszczania maty i zbiorów. Herwale obejmują znaczne przestrzenie, wskutek czego, wśród nich nie zdążyły się wyrosnąć większe skupiska. Ceny ziemi herwowej doszły do niebywałej wysokości. W tych odległych lasach, hektaru lasu z drzewkami maty nie dostanie się za mniej niż 500 milrejsów, ponieważ polak co nabył, to i trzyma, a brazyljanin wyprzedał już wszystko. Nowe osiedla skupiasją się już wzdłuż rzek, już pto przy linji kolejowej. Na rzekach aktywność jest znaczna. Nie ma większego lub mniejszego statku, na którym wśród załogi nie zanlazłoby się kilku polaków. Szereg zamożnych kolonistów rozpoczynało kiedyś prace na łodziach rzecznych. Właścicieli mototówek między polakami wszkże niewielu, mimo, że obok dobrego wynagrodzenia za pracę dają one korzystne oprocentowanie kapitału, dochodząc nieraz do 10% miesięcznie. Największe, samorzutne skupienia powstały koło toru kolejowego. Należałoby tu wymienić w Paranie w liczbie dzieięciu, wszystkie stacje od Fernandes Pinheiro aż do Uniaão da Victoria z Maletem, jako ośrodkiem, a w św. Katarzynie Tres Barras i Ouro Verde.
-99-
Najsilniej promieniuje Rio Claro, u którego boku powstały osiedla wzdłuż kolei wantonio Rebouças, Roxo Roiz, Malecie, Paulo Frontim i Dorizonie. Mallet, przez powołanie pierwszej średniej szkoły, stał się poza Kurytybą, najważniejszym ośrodkiem polskości w Brazylji. W zaludnieniu katarzyńskiego Tres Barras, obok parańczyków wzięli udział  i luceniacy. Skupienie dokonało się częściowo na roli w okolicy, częściowo w samem miasteczku przy olbrzymim tartaku amerykańskiem.

24. Poszukiwanie linji życiowej.
            Na wybór miejsca pod kolonje pierwotne, osadnik nie miał wpływu. Indiwidualnie mógł osiedlić się wedle swej woli w tej lub owej miejscowości, lecz zbiorowo musiał brać to, co zastał. Powiększenie starych osad poprawiło stan rzeczy, gdyż z poszczególnych grup uformowało znaczniejsze skupiska, a nawet zaczątki pasów. Jednakże po pewnym czasie okolica nasycała się dostatecznie i za ziemią trzeba było ruszyć w dalszą wędrówkę. Zbiorowisko staje przed przed zagadnieniem wielkiej wagi, gdyż ma torować ścieżki, na których rozegra się kiedyś sprawa „być, albo nie być”. Osadnik zdany jest samemu sobie. Puszcza stoi otworem. Poza instynktem gromadzkim, brak tu jakichkolwiek innych więzów, które chroniłyby od dzikiej bezkierunkowości, od rozproszenia po wszystkich kątach, gdzie kryje się niebezpieczeństwo wśiąknięcia bez śladu w mieszaninę leśną. Jakie linje rozwojowe dotychczas się zarysowały?
            Skupienia w Rio Grande nad Urugwajem. Początkowe rozrzucenie polaków w Rio Grande było rozpaczliwem – trzy grupy, rozrzucone jakby na krańcach obszaru odpowiadającej połowie Polski. Tuż przed wojną światową przybyła czwarta. Rozbicie tak je zakopało, że 75 tysięczna kolonja riograndeńska, niewiele słabsza od parańskiej, a zato ekonomicznie silniejsza, pozostała na boku i w zapomnieniu.

-100-
Nie zdołał się wytworzyć jako taki ośrodek, lub chociażby łącznik. W życiu społecznym droga z Marianna Pimentel do Erechim, prowadzi na odległą o tydzień Kurytybę. Silnem musi być u chłopa poczucie gromadzkie, skoro zdołał poruszyć w municypiach włoskich na północ od Porto Alegre, 6 tysięczną masę i skierować ją do swoich, do Guarany, do Erechim. Prawdziwa wędrówka narodów, a nikt jej nie hetmanił. Przejawia się w dalszym ciągu w całkowitym opuszczaniu osad wśród włochów. Pozostanie tu tylko kolonja w Casca, w municypium Guapore, jako najbliższe Erechimowi, ale i ona nabytek sił skierowywuje stale nad Urugwaj.
            Felicianowo i Pimentel u Laguny, rozrastają po trosze w sąsiedztwa, lecz krępują je okolne stepy. O wysiedleniu tych wyspo dalekich w dzisiejszym stanie nie ma mowy, gospodarczo stoją dobrze i narodowościowo w ciągu czterdziestu lat zachowały się nieźle, a jak chodzi o S. Felicianowo, to wspaniale. Znaczną część narostu pobierają kolonje leśne, a nawet parańskie. W tem rozproszeniu siłę rozwojową wykazały tylko kolonje Gauarny i Erechim, położone u samych karńców stanu, pierwsza na zachodzie, dróga na północy. Nawet pobliskie Ijuhy ubywa na ich korzyść. Powiększają się nie tylko własną mocą, lecz również nabytkiem napływowym z kolonji wschodnich. Obie ciążą ku wspólnej rzece Urugwajowi i wyszły poza pierwotny rozmiar. Przy Guarani zaludnia się polakami Santa Rosa, przy Erechim powiat Lagoa Vermelha i brzegi rzeki Passo Fundo. Dzieli je znaczna odległość, bo z górą 300klm. borów nadrzecznych, słabo jeszcze zamieszkanych. Położenie poprawia się przez sąsiedztwo Guarany z Missiones, a Erechim ze św. Katarzyną.
            Chociaż ogniska nadurugwajskie skupiły koło 40 tysięcy, czyli połowę polaków riograndeńskich, znaczna liczba przy przesiedleniu poszła w rozsypkę. Pojedynczo czy grupkami spotyka się naszych po całym stanie, w każdym municypium. Nie brak ich nawet na południowych stepach, wzdłuż granicy republiki urugwajskiej.

-101-
            Pomost katarzyński. Migracja międzymiastowa znalazła świeżo nowe pole na tyłach św. Katarzyny, na zachód od linji kolejowej. Założenie Nowej Galicji okazało się celowem. Przybywają tu parańczycy i riograndeńczycy, zajmują ziemię przy Katanduwie, Cruzeiro i Chapeco, oraz wzdłuż toru kolejowego. Nowy ten pęd nie zdołał się jeszcze skrystalizować, niewątpliwie jednak w niedalekiej przyszłości powstaną tu wyraźne skupiska, które spełnią rolę łącznika pomiędzy sąsiednim Erechimem, Luceną i osadami nad Iguasu.
            Natomiast grupy na wybrzeżu św. Katarzyny wiszą w powietrzu, jak kolonje na wschodzie Rio Grande, z tą różnicą na gorsze, że zmieszane z obconarodowymi żywiołami. Znać tu pewien odpływ na wyżynę, do swoich, exodus riograndeński pozostał jednak zdarzeniem odosobnionem.
            Narost parański posuwa się z biegiem wód. Również w Paranie, przy znacznym zagęszczeniu w strefie dawnej, skolonizowanej, upust starych kolonji ucieka w bory zachodnie. Swego czasu oparł się po drodze o opuszczone przez obcych kolonje za Palmeirą,gdzie w sąsiedztwie Barbary araukaryjczycy zaludnili Papagaios Novos, Manda Saia i kilka pomniejszych miejscowości. Od lat kilkunastu ruch ten przelał się poza tor kolejowy, zdążający od Ponta Grossy na południe i posuwa się w stronę Guarapuawy. Biorą w nim udział nie tylko osady z okolic Kurytyby i poblizkie kolonje herwowe, lecz często gęsdto pośród zdobywców parańskiego zachodu spotyka się przesiedleńców z innych stanów. Najpierw zasilone zostały okolice kolei, jak Iraty i przydróża, prowadzące do Prudentopolis. Podczas zakładania kolonji federalnych w 1908-1914r., wszędzie do nowych imigrantów przymieszał się pewien odsetek potomków starego osadnictwa. Ba, nieraz w okolicy nawet odległej Apukaranie, znajdywano polakow kurytybskich, którzy osiedlili się w sertonach na szereg lat przedtem, uprzedzając kolonizację rządową. Najdalsza miejscowość nad Ivahy, Candido do Abreu, powstała wyłącznie z żywiołów przesiedleńczych, aczkolwiek przeznaczoną była dla imigracji europejskiej.

-102-
Wreszcie w 1921r. pęd na daleki zachód wyraził się w założeniu prywatnej osady polskij Amola Faca, leżącej 80 klm. za Guarapuawą. Za Góry Nadziei, w poszukiwaniu maty, nasi sięgnęli już sporo wcześniej. Utonęli bez liczby w tamtejszych lasach, popstrzonych stepami i rozwlekli się na cały okręg zachodni, aż nad brzegi rzeki Parany. Na ogół jednak Guarapuawa, wskutek kampów, pozostawała w międzydrożu dwuch głównych kolumn pochodu, które toczą się dolinami rzek, u południa Iguasu, na północy Ivahy.
            Zapadanie w puszczę, a wedle popularnego wyrażenia parańskiego „w krzaki”, stanowi niemałą troskę przodujących zrzeszeń, pism i księży. Osadnik leśny, odbity od gromady kabokleje i przepada dla społeczeństwa, może na długo, może na zawsze. Wni szkoły, ani kościoła, ani gazety – dzieci chowają się pół dziko. Główny środek zaradczy leży w zorganizowaniu kolonizacji prywatnej, celowej, która ujmowała strumienie ze starych osiedli i tworzyła zdolne do życia społecznego skupienia.
            Omijanie miast. W kierunku wschodnim, do miast – drogi puste. Zabładzi na nie czasem ktoś słabszy, szukający łatwiejszego kawałka chleba. Osadnictwo w rozpędzie za ziemią odwraca się od miasta. Jak szlachcic w Polsce i chłop na Śląsku oddali rynki do rozporządzania obcym żywiołom, tak w Brazylji, gdy na obszarze        kolonji rozwinie się z biegiem czasu mieścina, jak Araukarja, Św. Mateusz lub Boa Vista do Erechim, polak pozostawia miejsca dla ściągających zewsząd niemców, włochów, syryjczyków i innych, którzy kupczą, fabrykują i urzędują – a sam pozostaje przy roli, spekulując jakby to jeszcze przykupić kawał lasu czy pola. Dla miast oddał osadnik tylko 10% swej siły roboczej. Liczniejsze kolonje miejskie spotykamy w Kurytybie, Porto Alegre i Rio Grande, mniejsze przy różnych stacjach, oraz w Ponta Grossie, S.Paulo i Rio de Janeiro.

-103-
A i tak pewien odsetek mieszczan związany jest z ziemią. Imigracji zarobkowej Brazylja z Polski nie ściąga, tak wskutek małego uprzemysłowienia, jak i lichej waluty. W puszczy przestronnej i grunty trańsze. Po sprzedaży średniego gospodarstwa w dawnych kolonjach, można na zachodzie nabyć kilometr kwadratowy boru i więcej. Gdyby pzryłożyć ucho do szlaku przesiedleń na któremkolwiek rozstaju, wszędzie tupot marszu osadników układa się w rytm: ziemi, ziemi, ziemi!
25. Polacy w Urugwaju.
            Urugwaj, największa z południowo-amerykańskich republik, tworzy z południem Brazylji jednostkę geograficzną i historyczną. Odcięty od Argentyny rzeką, której zawdzięcza nazwę, stanowi zakończenie słodko-wodnego półwyspu, na którym leżą trzy brazylisjie stany. W pofałdowanych stepach jego wnętrza wznoszących się od 50 do 100m., wyżyna brazylijska przechodzi zwolna w pampasy argentyńskie. Odkryli go hiszpanie i ostatecznie w ich ręku pozostał, jako resztka pierwotnych posiadłości, sięgających od Parapanemy – przechodził jednak wspólnie z Paraną i Rio Grande długoletnie najzdy portugalczyków. Jeszcze cesarska Brazylja wkraczała weń kilkakrotnie, na co on ze swj strony odpowiedział wtargnięciem do Rio Grande, a nawet zajęła go przejściowo na własność, jako prowincję Cisplateńską. W 1823r. zprzedmiotu wiekowego sporu postanowiono utwarzyć klin między Brazylją a Argentyną, aby służył za bufor między obu państwami.
            Rola zapory przez długi czas była darem Danaów, państewka nie wychodziło z domowych zamieszek i uległo jeszcze niejednej okupacji. Dopiero dwadzieścia lat temu, pod rządami znakomitego polityka, dwukrotnego prezydenta Józefa Batllego, Urugwaj uporządkował sprawy wewnętrzne i z charakteru miedzy granicznej potrafił wyciągnąć dla siebie walne korzyści nie tylko gospodarcze, ale i polityczne.

-104-
Jest on obecnie najbardziej skolonizowanem państwem w Ameryce Południowej, wolnem od zaburzeń i powstań – rzecz w tej części świata niesłychana. Dwie partje: biali i colorado (czerwoni), załatwiają spór na drodze prawnej, posiadają wyraźnie sformułowane programy, równoważą się co do siły – i wyszły poza okres, panujący jeszcze od Chile po Wenezuelę, w których brak jasnych dążeń, pokrywa się z nazwiskiem generała.
            Konstytucja urugwajska wzorowana jest na szwajcarskiej. Zapenia jaknajszerszą swobodę tak jednostce, jak i wszelki dążeniom zbiorowym, szczególnie opieką stara się otoczyć masy pracujące. Charakterystyczną cechą władzy wykonawczej stanowi dwoistość. Prezydent Republiki ma w ręku tylko siłę zbrojną, sprawy zagraniczne i naczelną reprezentację. Reszta, sprawy wewnętrzne, przemysł, szkolnictwo itd. Podlegają Radzie Narodowej (Consejo Nacional). Imigracja i kolonizacja należą do ministerstwa przemysłu.
            Przyroda odmówiła krajowi bogactw naturalnych. Jedyny skarb jego leży w stepach, bezkreśnych i bezleśnych, na których wypasają się niepoliczone stada. Okazuje się, że kraj bez przemysłu, o struktórach czysto budowlanych, może dobrze się rozwijać. Bydło, wedle wyrażenia miejscowego, daje na wszystko, co potrzeba. Okręt za okrętem odwozi za morze mrożone mięso, konserwy, skórę, wełnę, kości itd., aby w drodze powrotnej zaopatrzyć kraik w drzewo, węgiel, naftę, cukier, mąkę, wyroby przemysłu. Waluta urugwajska trzyma czoło na kontynencie południowo-amerykańskim. Złoty – peso – oro-uru, prześcignął nawet dolara i równa się przy obecnym kursie 9 zł i 10 gr.
            Niepodległość Urugwaju i jego kwitnący stan gospodarczy, budzą dążenia odśrodkowe w sąsiedniem Rio Grande, które również wyrastało w ogniu walk portugalczyków i hiszpanów, i niejednokrotnie przechodziło z ręki do ręki. Mając za sobą tradycję Misji jezuickich, które nie chciały uznać władzy żadnego z królów iberyjskich, w trzynaście lat po ogłoszeniu samodzielności Brazylji, zerwało się ono do boju w celu odłączenia i utworzenia własnej republiki.

-105-
Przez 10 lat, od 1835 do 1945r., cesarskie rządy szamotały się z gauczami, w których szeregach walczył i Garibaldi, zanim ich zdołały uspokoić. Po zniesieniu monarchji stan – dla wyróżnienia się od reszty – nosi nazwę „Republika Riograndeńska”, a jeden z departamentów rządu autonom icznego zwie się „sekretariatem dla spraw wewnętrznnych i zagranicznych”. Hasło niepodległości „małej ojczyzny” przejawia się nie tylko w rewolucjach, lecz nawet w polityce dnia – i jest wielce popularnem.. Ostatnią rewolucję o charakterze separacyjnym, przebył  kraj w 1923r. Po jej ukończeniu odzew wolnościowy skierowany został  na tory legalne i całkiem jawne. Ma os sporo zwolenników, nawet wśród partji rządzącej. – Guaska riograndeńska, w której żyłach sporo krwi kastyliańskiej, wykazuje więcej aktywności, niż w przeciętny brazyljanin. Stworzył w prowincji wszechstronnie rozwiniętą i zajmującą jedną z naczelnych miejsc federację. Ale za ciasno mu w jej ramach, czuje swą odrębność i uważa się za uprawnionego do pożadania samotności. Często też gauczo zwykł wykrzykiwać:„Jaka szkoda, że Brazylję nie skolonizował inny naród”. W Urugwaju pojawili się pierwsi emigranci, drogą na Rio Grande, jeszcze przed wojną światową. Były to nieliczne jednostki. Ten i ów, niezadowolony ze stosunków, odbijał się od gromady i szedł w dalszy świat, aż oparł się o Montevideo. Czasem zdarzał się ktoś z dalszej Brazylji, czasem z Argentyny.
            Z ziem polskich Urugwaj otrzymał znaczną imigrację, lecz wyłącznie żydów. Znamienna rzecz, iż żyd ominął dotychczasowe tereny osadnictwa. Pierwszym śladem są S.Paulo, Urugwaj i Argentyna. Rolę handlarza między osadnikami zajął syryjczyk, a jego rosyjski i polski pobratymiec ograniczył się do wielkich miast. W Montevideo i na prowincji żydzi polsko-rosyjskiego pochodzenia liczą się na 15 tysięcy głów. Zajmują się handlem, a po częścio i rękodzielnictwem. Ulubili sobie gałąź bławatną i kuśnierstwo, próbowali już podobno stosunków z Łodzią, lecz z małym rezultatem.

-106-
Przybywający zaczynają zwykle od „kaczebacze”, tzn. handlu ulicznego. Koszyk z drobiazgami, jak scyzoryki, zwierciadełka, krawaty, na plecy – i sklepik gotów. W stolicy, w okolicy Ciudadeli, na spięciu starego i nowego miasta tworzą się powoli „nalewki”, sklepiczyny ze starzyzną i tandetą. Podają się za zwyczaj jako za polaków. Zaiązało się nawet „Towarzystwo żydów polskiego pochodzenia”. Czasami kraj pochodzenia znajdzie miejsce na szyldzie np. „Zapateria Opatow”, „Cafe y Bar Polonia”. Sporo ich także po prowincji. Przekraczając w Livramento-Rivera granicę brazylijsko-urugwajską, pierwszy sklep jaki na międzynarodowym placu spotykamy ma napis A.Gulinsky. Od Polaków stronią, ale właściwym sobie sprytem nie omieszkali wykorzystać popytu na nowiny z kraju. Sprowadzją pisma warszwskie i krakowskie, które z ich ręki można nabyż w Montevideo, na stoiskach ulicznych. Dostawa regularna spoczywa w ręku jakiegoś międzynarodowego biura sprzedaży dzienników w Wiedniu. Żydzi szybko się wynaradawiają, polskiego języka zapominają najczęściej już po paru latach, dzieci mówią już tylko po hiszpańsku, żargonu nie znają.
            Po wojnie, gdy na skutek ograniczeń napływu w Stanach Zjednoczonych wychodźtwo zamorskie niepodległej Polski, poczęło ucierać nowe szlaki, skrzydłem argentyńskiem otarło się o Urugwaj. Emigranta, który wyjeżdża na zarobek, znęca złoty pez, posiadający wartość blizko 2,5 papierowych pezów argentyńskich i z górą 8,5 milrejsów. To też wychodźtwo jest ściśle zarobkowe. Urząd imigracyjny w Montevideo, istniejący od 1915r., wykazuje, że przez jego biuro przewinęło się w tym czasie do końca 1928r. 58 tysięcy przychodźców, w czem od 1920r. 5.700 obywateli polskich, tak polaków, jak i ukraińców iżydów. Żeby otrzymać stan rzeczywisty, należałoby cyfrę co najmniej podwoić, gdyż ostatni zrzadka korzystają z hotelu imigracyjnego i dlatego usuwają się z pod kontroli.
-107-
Polaków rodzimych jest względnie niewielu, bo koło 3,5 tysiąca. Wśród nich spotykamy także obywateli litewskich, czeskich, rumuńskich, a nawet jugosłowiańskich. Między obywateli Rzplitej spotyka się często zjawisko niesympatyczne – u-skoczka. Przeskrobał coś, lub obawiał się służby wojskowej – i czmychnął cichaczem za granicę, gdzie niemcy dostarczyli mu chętnie białego paszportu. Są to wszystko robotnicy, synowie wsi, zrzadka się trafia rzemieślnik. Kupców, właścicieli warsztatów i urzędników, można policzyć na palcach.
            Maleńki Urugwaj posiada wprawdzie dobry pieniądz, lecz ograniczony rynek pracy. Z Polaków - rzec można śmiało – połowa pracuje tylko przez sześć miesięcy, a przez drugie półrocze szuka nowego zajęcia. Większa część pomieszcza się w wielkich rzeźniach, bijących bydło na eksport i czynnych w sezonie letnim. Pewna liczba zaczepia się w magazynach wełny, otwieranych również na sezon, reszta znajduje miejsce przy budowach, w gospodarstwach podmiejskich, lub jako służba domowa.
            Przeciętny zarobek nadziennika wynosi 1$60 – 2$00, przy dziennym koszcie życia 1$00. roboty rządowe z płacą 2$50 dla naszych zamknięte, gdyż przyjmuje się tylko obywateli urugwajskich, urodzonych lub naturalizowanych. Przesycanie rynku podażą ręki sprawiło, że w Montevideo nie można zgoła otrzymać zajęcia bez opłacenia się pośrednikom i nadzorcom. W poszukiwaniu znajduje się tylko służba żeńska z wynagrodzeniem miesięcznym 15-20 pezów.
            Mimo ciężkich warunków, dla których należałoby przestrzedz przed emigracją do Urugwaju – wskutek nabytku robotnika rząd nosi się nawet z zamiarem ograniczenia jej – wychodźca urugwajski zajmuje w stosunku do ojczyzny stanowisko czynne. Świadczy o niem wywieszka w banku niemieckim, francusko-włoskim, zredagowana w języku polskim, dla objaśnienia sposobu przesłania przesyłki pieniędzy do kraju. Osadnik nasz nie pojawił się jeszcze, ceny ziemi dlań za wysokie. W departamentach północnych, sąsiadujących z Brazylją, za hektar stepu trzeba dać najmniej 100 pezów, w sąsiedztwie stolicy tysiąc i więcej.
-108-
W zasadzie warunki nabycia gospodarstwa są dogodne, państwowy bank hipoteczny udziela początkującemu osadnikowi pożyczki wynoszącej 85% wartości ziemi, na przeciąg 30 lat. Niestety, działalność kolonizacyjna znajduje się w zawieszeniu. Rząd założył w ogólności dwie tylko osady, szwajcarską w sąsiedztwie portu Colonia i rosyjską niedaleko Paysandu, lecz są one dawno przepełnione, a nowych nie otwarto. W Montewideo istnieją dwa niewielkie towarzystwa, jedno im. Kościuszki w Pocitos, a drugie pn. „Koło Polskie” w śrudmieściu. Żywot ich bardzo skromny. Od 1927r. urzęduje konsulat honorowy, na czele krórego stoi urugwajczyk polskiego pochodzenia, niewładający już mową przodków i nieinteresujący się życiem kolonji. Przedstawicielstwo dyplomatyczne należy do poselstwa Rzplitej w Buenos Aires. Urugwaj został co dopiero „odkryty” i jest mało znanym. Niema wszakże statku jakiejbyniebądź narodowości, któryby w Montewideo nie wysadził na ląd, jeśli nie gromady, to przynajmniej pojedyńczych wychodźców z Polski. Charakter przydroża do Buenos Aires, położenie między Brazylją i Argentyną, na równi z pokojem wewnętrznym i pełnowartościowym pieniądzem, zdaje się przepowiadać, że republika ta w rozsiedleniu żywiołu polskiego na półkuli południowej odegra jeszcze poważniejszą rolę.
-109-

IX. Ilu jest polaków w Brazylji? (Próba statystyki)

26. Materjały.
            Pod dokonaniu przeglądu osad możemy sumując dane pokusić się o zestawienie cyfrowe. Rezultaty należy przyjąć jako wskaźnik, a nie jako pewności matematyczne, gdyż próby odbywamy na terenie:1) olbrzymio rozległym, 2) nakropionym z lekka osadami, 3) popstrzonym sporą liczbą polaków w rozsypce, 4) niepodotnym europejskiej ścisłości. Puszacza urąga cyrklowi i mierze. Różnica obliczeń powierzchni wynosi przy Brazylji 6% obszaru, a przy niewielkiej jednostce ja Parana, 15 tysięcy klm.². Co dopiero mówić przy liczbach ludności! Gdy w 1920r. przeprowadzono pierwszy powszechny spis, schodził rok za rokiem, zanim wyniki podano do wiadomości. W międzyczasie zaś władze różnego stopnia toczyły spory na tle niezgodnych cyfr. Na materiał do obliczeń składają się:
a) źródła urzędowe. Głównie statystyka emigracyjna z Wyspy Kwiatów i wykazy imigracyjno-osadnicze z poszczególnych stanów. Dane z Rio de Janeiro są godne zaufania, lecz do czasów wojny światowej nie wyodębniły polaków, a po wskrzeszeniu Rzplitej, za polaków przyjmują także mniejszości narodowe jak rusinów, żydów, litwinów.W sprawozdaniach ze stanów znajdujemy wprawdzie od dawna „polacos”, lecz obejmuje ono tak polaków, jak i rusinó a nawet rosjan. Nadto spotykamy często nieścisłości w rodzaju rubryki „narodowości nie kontrolowano”, oraz omyłki wykazujace polaków tam, gdzie ich niema, a pomijając ich tam, gdzie są. Przez tę gmatwaninę możemy przebrnąć tylko przy pomocy znajmości osad, i ich dziejów, jakopteż materiałów następnych.

-110-
            b) Zapiski Edmunda Saporskiego, zawarte w rękopisie „Notatki o emigracji polskiej w Paranie”. Obejmują one 5 stron maszynowego druku i mieszczą krótki rys przychodźtwa do Brazylji ze szczególnem uwzględnieniem początków pionierskich, oraz dwa dotatki: 1) zestawienie cyfrowe imigracji i osadnictwa polaków w Paranie 2) odpis w oryginale zaświadczenia magistratu kurytybskiego z dnia 15 października 1873r, które przytoczyłem w przykładzie w rozdziale III. (Metryka urzędowa). Autor, naoczny świadek, który większość życia spędził na rządowej służbie kolonizacyjnej, zadał sobiie trud zebrania polskich cyfr i dodał przy spisie uwagę, że nie obejmuje on przychodźców, którzy po przybyciu przeszli się po miastach. Aby tedy otrzymać stan imigracji rzeczywistej, dane jego należy powiększyć o conajmniej 10%. Nie można oprzeć się wrażeniu, że są one za skromne. Dla 1900r. dałyby po uwzględnieniu naturalnego przyrostu i 10% dodatku – niespełna 40 tysięcy polaków w Paranie, gdy tymczasem sami brazyljanie liczyli ich naówczas 55 tysięcy, a prof. Siemiradzki nazbierał jeszcze 5000 więcej.
            Cyfrom Saporskiego dałem miejsce w poniższym „Wykazie polskiej kolonji rządowych”. Przytoczyłem je wiernie, pozwalając sobie na dopełnienia tylko w okresie cesarskim, już to tam gdzie autor niektóre osady pominął (poźniejsze Th. Coelho, Insp. Carvalho, Accioli. M.Torres i B. Taunay), już też, gdzie dane jego były niższe od liczb brazylijskich. Nieznaczne te poprawki spowodowały zwyżkę o 1.380 osób.
            Saporski zajmuje się całą dawną Paraną, a więc i częścią, która należy dziś do Św. Katarzyny. Za przykładem brazyljan łączy w jedność polaków i ukraińców. W wykazie przeprowadziłem rozdzielenie tak polityczne, jak i narodowościowe. Mniejsze kolonje otrzymały wykazy szczegółowe, czasy gorączek przynoszą liczby wspólne i ogólne. W ten sposób zapiski dają mimochodem wymowne świadectwo, jak trudno wśród gwałtu kontrolować tysięczne tłumy. Należy żałować, że dla innych stanów nie posiadamy podobnego cennego świadectwa.
            c) Źródła polskie, powstałe w drodze mozolnych zbierań po obszarze osadnictwa.

-111-
Należą tu: Archiwum konsulatu Rzplitej w Kurytybie i b.Agencji konsularnej na stan Rio Grande, miejscowe czasopisma i kalendarze sprawozdania z objazdów itd.

27. Przychodźtwo i osadnictwo w cyfrach.
            Wybrawszy ze statystyki Wyspy Kawiatów cyfry byłych państw zaborczych, odnoszących się od lat, w których powstały polskie kolonje, otrzymamy w Rio de Janeiro imigrantów:
W latach
1871-1887
1890-1891
1895-19007
1908-1914
Razem
Z Niemiec
17.700



17.700
Z Austrji
9.000

25.138
20.613
54.751
Z Rosji

38.342

48.321
86.663
Razem
26.700
38.342
25.138
68.934
159.114
Polaków było
8.673
35.870
6.350
34.405
85.299

Liczę tylko tych, którzy w Brazylji pozostali. Jeśli uwzglednić reemigrantów, do czasu wojny światowej uderzyła o tutejsze brzegi  lawa najmniej 100 tysięcy poslkich wychodźców. Poza czterokrotną falą, ruch był nieznaczny. Najbardziej jednolicie przedstawia się napływ z pierwszej gorączki w b.Krolestwie, późniejsze miały znaczne domieszki obcych, przedewszystkiem ukraińców. Ów zastęp 85 tysięczny przychodźców naszych w Rio de Janeiro odpłynął strumieniem w głąb republiki, jak następuje:

Do
Parany
Św.Katarzyny
Rio Grande
Reszty Brazylji
Razem
1871-1887
7.173
500
1.000

8.673
1890-1891
8.173
5.500
19.000
2.500
35.870
1895-1896
6.000
350


6.350
1908-1914
18.406
1.000
12.000
3.000
34.406
Razem
40.449
7.350
32.000
5.500
85.799

            Do Parany użyłem danych Saporskiego, należałoby je powiększyć o 10%. Cyfry innych stanów powstałe przez zsumowanie pierwszego zasiedlenia w miejscowych osadach, ponieważ brak innych spolegliwych źródeł.

-112-
            Rezultat zapisków Saporskiego da się zebrać w taką tablicę:


Przybyło do Parany w jej obecnych gran.
W latach
1871-1887

1890-1891

1895-1896

1908-1914

Razem
Z Niemiec i z Austrji

7.173


Około 6.000

18.405


Z Rosji

8.870


40.449
Rusinów


10.000
5.000
15.000
Do św.katarzyny





Polaków

2.473



Rusinów


350

2.623
Razem
7.173
11.343
16.350
23.405
58.272

Dla ścisłości dodam, że wrubryce 1895-1896 należałoby z Parany do św. Katarzyny przesunąć co najmniej tysiąc głów, gdyż w tym czasie powiększono tam Lucenę, którą Saporski uwzględnia tylko przy założeniu w 1891r.
            Zestawienia jego choć towarzyszą osadom, dają obraz imigracji, a nie kolonizacji na kolonjach rządowych, a zbliżają się do wyników oficjalnych obliczeń przychodźtwa. Według źródeł parańskich przybyło na dawne obszary stanu „polacos” tj. polaków i rusinów:
W latach
1871-1887
1890-1891
1895-1896
1908-1914
Razem
Z Niemiec
Brak danych




Z Austrji
Brak danych


10.424
10.424
Z Rosji

8.661

12.638
21.299
Bez kontr.narodowośc.

2.811
27.127

29.938

Brak danych
11.472
27.127
23.062
61.661
Obcych przybyło

3.167

4.647


            Uderza fakt, że urzędnicy parańscy w latach polskich gorączek niemal połowę imigrantów wpakowali do rubryki „narodowości nie kontrolowanej”. Zapędzono tu w czambuł napływ z lat 1895-1896 z blisko ¼ przychodźtwa z lat 1890-1891.

-113-
Jeżeli z ostatniej pozycji bezimeinnych przychodźców poczytać za królewiaków, to przy drugiej i czwartej fali urzedowej, wyniki nakrywają się wcale zgodnie z rachunkami Saporskiego. Głęboką różnicę natomiast, spotykamy przy okresie cesarskim i w latach 1895-1896. Pójdziemy oczywiście za źródłem polskiem, które w dwuch miejscach wytrzymuje próbę konfrontacji – tembradziej, że obie kolumny brazylijskie dają wymowną odpowiedź: „niewiadomo”. Parana otrzymała tedy 40 i ½ tysiąca przychodźców polskich. Ilu z nich spełniło marzenie o ziemi, za którą przybieżeli, która miała na nich czekać w pogotowiu? Wyjaśnienia udzieli „wykaz osad”. Rubryka „Polacy”, obejmująca także rusinów, dzieli się na dwie części: dane Saporskiego i dane urzędowe. Pierwszy zalicza imigrantów, którzy się przez świeżo zakładane kolonje przewinęli. Dzial urzedowy pomieszcza tylko tych, którzy się wtych osadach utrzymali – w tym celu powyjmowałem umyślnie dane dotyczące pierwszych lat każdej kolonji. I oto rezultat:

Rachują
Saporski polaków
Saporski rusinów
Urząd - Polacos
Urząd obcych
W osadach cesarsk.
7.173

4.902
1.183
W os. Republikańs.
33.276
15.000
25.747
5.913
Ogółem
40.449
15.000
30.649
7.096

                Zaledwo połowa osiedla się na na ziemiach rządowych, gdy bowiem Saporski liczb e polskich i ruskich osadników podaje na 55.449 – sprawozdanie zarządów osad uszczuplają orszak pionierów do 30.649 głów. Reszta ucieka na ziemie prywatne do kolei i miast.
            Domieszka żywiołów obcych wyniosła w osadach parańskich 23%. Cesarstwo tworzyło raczej kolonje narodowościowo jednolite, republika ujawnia dążność do otoczenia kolonisty sąsiedztwem różnorodnem. Udzialpolaków w dziele kolonizacyjnem Parany przedstawia się bardzo poważnie.
-114-

Zajęli oni wśród kolonji rządowych, w całości lub częściowo, zwykle w znacznej przewadze liczebnej:
Osad
Z liczbą gospodarstw
Obszarem w hektarach
26 za cesarstwa
1.914
17.525
21 za republiki
10.603
300.393
47 kolonji
12.517 klm²
317.918

Stan posiadł równocześnie 98 kolonji z 15.500 lotami, o obszarze 4.500 klm.². Polacy wybrali najwieksze skupienia, a za to mniejsze gospodarstwa. Mając bowiem w ręku połowę liczbt osad, zagospodarowali z górą 2/3 skolonizowanego obszaru, a nawet przeszlo ¾ lotów. Dla Św. Katarzyny i Rio Grande nie posiadamy niestety, tak szczegółowych danych.
-115-
Wykaz polskich osad Rządowych w Paranie.
Wielkość i pierwotne zaludnienie.
Rubryka nr.3 zawiera dane Saporskiego z nieznacznemu dopełnieniami w czasach cesarstwa. Reszta jest wzieta z różnychźródeł urzedowych. Kreskowanie (---) oznacza brak danych.
  1. Z lat 1871 – 1887, za cesarstwa.
  1. Pierścień pod Kurytybą, w powiatach Kurytyba, Tamandaré, Campina Grande, São José do Pinhais, Campo Largo, Araukarja.

Kolonja
1. Loty
2. Hektary
3.Saporski
Polacy
4. Spis Urzędowy
5. Ich dzieci
7. z 1893r. Razem
7.Obcy.
z 1893r.
1. Pilarzinho
50
500
164



242
2. Abranchez
82
720
258
208
112
320

3. Candyda
64
613
266
179
123
302

4. Lamenja
139
922
*
443
229
672

5. Orleans
65
377
*
256
52
308

6. Św. Ignacy
70
359
*
263
87
352

7. Dom Pedro
24
226
*
69
35
104

8. D. Augusto
36
200
*
107
101
208

9. Riviere
97
825
3.580*
313
210
523

10.T. Coelho
400
3000
650
1290
657
1947

11. S.Gabriela
40
312
200
68
14
82
80
12. Antonio Prado
54
415
124
124
13
137
101
13. S.Venancio
31
300
76
76
25
101
43
14. Pres. Faria
50
495
33
33
6
39
119
15. Accioli
101
1260
93
93

93
128
16. Insp. Carvalho
34
421
138
111
41
152

17. Muricy
72
876
310
240
82
322
57
18. Zacharjasz
28
334
108
92
46
138
19
19. Alice
9
64
44
44
4
48

20. Krystyna
60
435
290
216
58
274

21. S.Taunay
51
394
115
---
---
---
---
22. M.Torres
180
2000
250
251

251
196
Razem
1.737
15.048
6.699
4.478
1.895
6.373
989
* Nowa Polonia
  1. Wnętrze stanu w powiecie Rio Negro, Ponta Grossa i Castro.
23. Imbujal
61
540
170
120
14
134
150
24. Moema
35
1217
84
84
4
88
25
25. Santa Clata
39
300
98
98
36
134

26. S.Leopoldyna
42
420
122
12
12
134
23
Razem
177
2477
474
424
66
490
195

-116-

2. Z lat 1890-1913 za republiki. (We wnętrzu stanu, z wyjątkiem osad pod lp.36 i 37).
                3. Lata 1890-1891.

Kolonja

Powiat

1.Loty

2.Hektary
3.Dane – Saporski-Polacy
4.Dane –urzędowe - Polacy

Obcy
27. Octavio
Ponta Grossa
284
24.805
670
670
412
28. S.Barbara
Palmeira
141
1915*

309
179
29. Cantagallo
Palmeira
30
493*

8

30. Rio dos Patos
Palmyra
88
1606*
3.200*
304
6
31. Agua Branca
Triumpho
137
*2884

412

32. Św.Mateusz
Św.Mateusz
29
*5068

792
129
33. Rio Claro
M.Mallet
1000
*25.000
*5000



Napływ Królewiecki.
4. Lata 1895-1896
33. Rio Claro II
M.Mallet
600
15.000

-----
----
34. Anto. Olyntho
Rio Negro
500
12.000
2.800
-----
----
35. Prudentopolis
Prudentopolis
1.600
40.000
8.000
-----
----
36. Santos Andrade
S.José dos Pin
100
5.000
5.200
przypuszczalnie
---

Napływ Polsko – Ruski
(Obj. Z 16 tysięcy imigrantów, 6 tysięcy przypada na polaków, 10 tysięcy na ukraińców. (Z Santo Andrade osadnicy uciekli)
  1. Lata 1907-1913

37. Affonso Penna
S. Jose dos P.
112
2.240
----
----
----
38. Iraty
Iraty
286
6.240*

778
580
39. Itapara
Iraty
303
7.017*

1.394
61
40. J. Marcondes
Prudentopolis
60
1.430*

341
10
41. Ivahy
Ipiranga
691
16.274*

2.998
537
42. Tayó
Ipiranga
77
1554*
10.940*
278
84
43. Vera Guarany
M. Mallet
805
*17.980

3.219
1.000
44. Cruz Machado
U.da Victória
2.200
*73.000*
*9.592
2.251
431
45. Sen.Correia
Guarapuava
700
20.878*

1.837
335
46. Apucarana
Reserva
400
15.000*
2.874*
651
113
47. Yapó
Castro
190
4.958

130
436
Napływ Lubelski
I Ruski
5.824
166.621
23.406
13.877
3.587
 (Obj. Wśród imigrantów, rusinów było około 5 tysięcy).

6. Na obszarach odstąpionych św. Katarzynie
48. Victoria 1891
Mafra
61
540
120
120
150
49. Lucena 1891
Itayopolis
500
12.600
1.488
1.488
63
      Lucena 1895
Itayopolis
650
16.250
----
----
----
50. G.Carneiro 92
Porto União
----
--------
*320
----
----
51. A.Candido 92
Porto União
----
------
*545

----
52. A.Abreu 1896
Porto União
----
------
*350
*3.500
----
Razem



2.823
5.108

(Obj. W osadach z 1891-1892r. podane cyfry obejmują wyłącznie polaków. W osadach z 1895-2896r. domieszka ruska wyniosła 2/3)
-117-

28. Obliczenia.
            Ilu jest polaków w Brazylji? Odpowiedzi, czy to pobieżnych prob, czy opinji – wachają się w granicach od 125 do 250 tysięcy głów. Rozrzucenie żywiołu po amerykańskich przestrzeniach, zakopanie w lasach, wysoki procent rozproszonych i osamotnionych, utrudniają w wysokim stopniu ijęcie stanu rzeczywistego. Obliczenia są coraz ostrożniejsze. Gdy prof. Siemiradzki, który zwiedził niemal wszystkie kolonje, naliczył po emigracji galicyjskiej 1895-1896r. 95 tysięcy dusz, wydawca „Gazety Polskiej” Bielecki, w dwa lata później dopatrzył się już tylko 75 tysięcy, z czego 2/3 w Paranie. Wśród ostatniego napływu lubliniaków i siedleczan, konsulat austriacki w Kurytybie narachował dla Parany zaledwo 49 tysięcy polaków, a Ludwik Włodek w 1911r. cyfrę tę zmniejszył nawet do 47 tysięcy.
            Opinja brazylijska. Hojniejsi są brazyljanie. Gdy zestawić ogólne dane urzędów imigracyjno-kolonizacyjnych z poszczególnych stanów, otrzymujemy dla południowej Brazylji łączną liczbę 255 tysięcy polaków, mianowicie: w Rio Grande 90 tysięcy; w Św. Katarzynie 30 tysięcy; w Paranie 135 tysięcy. Nie sądzę, aby te cyfry, noszące stempel urzedowy, były rzeczywistemi.. Ponieważ są ogólne i nieobjasnione, przypuszczać należy, że powstały drogą teoretyczno-kombinacyjną – bez uwzględnienia znacznej reemigracji w latach gorączek. Pozatem kto wier, jakie inne narodowości na nie się nałożyły, a ilu rzeczywistych polaków opuszczono? W rzeczach słowiańskich i wschodnio-europejskich brazyljanie orinetują się bardzo słabo.
            Zestawienie teoretyczne. Imigracja polska do Brazylji napłynęła niemal wyłącznie w czterech falach, z których tylko pierwsza i ostatnia, rozłożyły się na dłuższy przecią czasu., dwie środkowe trwały po kilkanaście miesięcy.

-118-
Możnaby wykorzystać owo zgrupowanie i spróbować dowiedzieć się, jaki przyrost do dzisiaj wykazały poszczególne napływy? Przybytek roczny należy przyjąć na 4%, a to zgodnie z wynikiem demokratycznym w krajach pionierskich. Międzo osadnikami w Brazylji rodzina o 8-10 głowach nie jest jeszcze uważana za liczną. Przy rejestracji, którą konsulat kurytybski usiłował przeprowadzić w 1920-1921 r., odzywały się powszechne skargi, że na arkuszach spisowych pozostawiono za mało miejsca dla wyliczenia dzieci. Spotykało się rodziny liczące po 15-17 głów potomstwa. Osadnucy mają przewagę w przyroście nad brazylijczykami. Jeśli bowiem – jak stwierdza statystyka riograndeńska – procent urodzin u tubylców i przybyszów jest jednakowy, to w śmiertelności za to górują stanowczo żywioły miejscowe. Na podstawie danych imigracyjnych i po uuwzględnieniu naturalnego przyrostu (podwajania się ludności co 25 lat) – stan liczebny dzisiejszego osadnictwa przedstawiałby się następująco:

Z napływu:
W Paranie
Św.Katarzynie
Rio Grande
Razem
1871-1887
32.000
2.000
4.000
38.000
1890-1891
30.000
16.500
57.000
103.000
1895-1896
17.000
900

17.900
1908-1914
35.000
1.600
20.000
54.600
Ogółem
112.000
21.000
81.000
214.000
           
            Eksperyment może mieć tylko znaczenie pomocnicze. Jeśli otrzymany wynik zestawić z pozycjami brazylijskimi, to nawet po dodaniu imigracji powojennej, nie osiągniemy nawet ani zdala ich wysokości. Zbliża się on natomiast do obliczeń, dokonanych w terenie.
Spis polaków wedle osad. W 1920r. po otwarciu konsulatu  kurytybskiego, odbył się w drodze objazdów urzędników z ramienia konsulatu i agencji riograndeńskiej dosyć szczegółowy przegląd kolonji we wszystkich trzech południowych stanach, który w późniejszych latach jeszcze dopełniono. Sprawozdania dają po uwzględnieniu przybytku lat ostatnich poniższy obrazrozsiedlenia i siły liczebnej polaków w Brazylji:

-119-
Miejscowość
Liczba polaków
Kurytyba – miasto (10% mieszkańców)
8.000
Pierścień i sąsiedztwo bez poz. nast.
23.000
Araukarja i Lapa
15.000
Rio Negro (3 osady i miasteczko)
1.250
Osady w Palmeryjskiem
1.850
São Mateus, Agua Branca, Palmyra
3.750
Rio Claro, Vera Guarany i stacje
8.150
Cruz Machado i powiat União da Victória
5.000
Iraty i sąsiedztwo
3.250
Prudentopolis
4.000
Guarapuava
2.000
Osady na Ivahy, od Tayó do Cândido de Abreu
5.000
Ponta Grossa, miasto i kolonie stepowe
3.000
Osady pod Castro i północy stanu
1.500
Wzdłuż linji kolejowych
1.250
25% w rozproszeniu
21.500
Parana razem
107.500
Lucena i dorośla
5.500
Tres Barras
1.500
Wzdłuż linji Porto Uniao-Rio Urugway
2.500
Rio Vermelho, Natal i sąsiedztwo
1.800
Massaranduba
1.700
Cocal i Orleans
1.750
Rozproszeni na wybrzeżu
1.000
25% w rozproszeniu
3.950
Św. Katarzyna razem
19.700
Porto Alegre, Rio Grande, Pelotas
8.500
S.Feliciano i Mariana Pimentel
7.500
Rersztki osad na północ od Porto Alegre
3.000
Ijuhy i Guarany
14.000
Erechim
25.000
Przy kolei i kopalniach węgla
2.000
25% w rozproszeniu
15.000
Rio Grande razem
75.000
Trzy stany osadnicze
202.200
Missiones w Argentynie
12.000
Reszta Brazylji (S.Paulo i Rio)
6.000
Urugwaj
3.500
Łącznie osady w Brazylji, Argentynie i ich sąsiedztwo
223.700

-120-

ĆZĘŚĆ TRZECIA

X. Gospodarka leśna.

29. Wyrębisko.

            Brazylja prowadzi jeszcze gospodarkę rabunkową. Stać ją na to, bo rozporządza bezmiarem nietkniętej ziemi, zresztą w pustkowiach system racjonalny nie byłby ani na miejscu, ani możliwy. Do leśnego trybu dostosowuje się za kaboklem tak świeży emigrant, jak stary osadnik, który opuszcza grunty wyczerpane i przesiedla się w głąb kraju. Tylko, że obaj ostatni umieją lepiej gospodarować od tubylca, nawet na dziko. Nieraz, sąsiad brazyljanin zjawia się u chłopa i podziwiając plony rzeknie: „Dawniej w tej okolicy nic się nie udawało, a ty zbierasz pszenicę i kapustę”. Przybywający staje w gąszczu dziewiczym. Trzeba najpierw dom pobudować. Dom, to znaczy szałas, chałupinę. Wbija się w ziemię słupki z twardego, niegnijącego drzewa i na nich kleci pomieszczenie z desek łupanych czy rzniętych ręcznie, bez stropu, zwykle i bez podłogi. Opodal, o kilka kroków stanie szopka, służąca za kuchnię. Ognisko roznieca się na ziemi. Rolę sprzętów domowych odgrywa kilka desek, pniaków i kliny. Okna bez szyb. Jakkolwiek bądź, domek ten jest pałacem w porównaniu z budkami kabokli, splecionymi z drewien palmy, przy pomocy ljanów.
            Naokoło szumi odwieczny bór, przez który do sąsiadów i w dalszy świat prowadzi tylko ścieżka. Trzebaby zgoła rzec z Dantem: „porzućcie nadzieję”. Zakasze chłop rękawy, splunie w garść i weźmie się do walki z ostępem. Ha, dalecy przodkowie przed lat tysiące stanęli również u czarnego lasu. Wcięli się weń, aż wygrzebali niwy i pola a potem wielka Polska, które nadały nazwę ojczyźnie.
            Za narzędzia służą mu:
1) Nóż leśny, z portugalska nazwany fakonem lub fakiem, szerokości pół dłoni, długości przedramienia. Służy on do torowania przejść w gęstwinie.

Um comentário: