terça-feira, 14 de setembro de 2010

Osadnictwo. Gluchowski. Czesc 1.

KAZIMIERZ   GŁUCHOWSKI
B. KONSUL RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ W KURYTYBIE
MATERJAŁY
DO   PROBLEMU  OSADNICTWA POLSKIEGO W BRAZYLJI
WYDAWNICTWO INSTYTUTU NAUKOWEGO DO BADAŃ EMIGRACJI I KOLONIZACJI
WARSZAWA,   1927.
Drukiem Salezjańskich Zakładów Graficznych,  Warszawa, ul. Lipowa  14. Tel. 82-65.

                                               Zacnemu Panu
EDMUNDOWI S. SAPORSKIEMU
Ojcu kolonizacji polskiej w Paranie
pracę niniejszą poświęca
AUTOR.
PRZEDMOWA.
Oddając do użytku społecznego te skromne karty rezultat studjów pilnych i kilku lat systematycznej pracy, pragnę w przed­mowie zwrócić uwagę czytelnika na kilka rzeczy.
Przedewszystkiem muszę zaznaczyć ,że dane i cyfry oraz zestawienia są w braku odpowiednio opracowanych materjalów oficjalnych jedynie częściowo oparte na materjale statystycz­nym, że tak powiem, urzędawym, a głównie na podstawie mych własnych obliczeń, opartych jużto na bezpośrednim kon­takcie z ludźmi i sprawami odnośnymi jużto na danych dostar­czonych mi przez najlepiej z daną okolicą obeznanych działaczy, przyczem wyprowadzoną jest w niektórych rozdziałach metoda kalkulacyjna, do której jednakże wszędzie znajduje się podany klucz, który stosowano. Są to whęc cyfry naogół przybliżone tylko, najbliższe jednhkże w miarę możliwości obeertego stanu faktycznego.
Materjaly te, na jakich opierałem się w mej pracy, zgroma­dzone przez lat parę w postaci roczników pism polskich, wy­cinków z gazet, fotografji, literatury o Brazylji i Paranie specjal­nie w różnych językach jak i notatek i zapisków, stoją u mnie do dyspozycji tych, którzy na serjo interesując się danem zagadnie­niem, chcieliby uzupełnić sobie wiadomości, jakich w ramach mej pracy może poskąpiłem albo wogóle pominąłem.
Pisałem tylko o sprawach polskich albo ściśle z nimi zwią­zanych te też informacji głównych o kraju, o Paranie i Brazylji nie byłem w stanie już pomieścić, a w  dodatku nie pisałem o tem i dłatego, że jest w opracowaniu dzieło o Brazylji, jako takiej, podjęte przez doskonałego znawcę tematu. Muszę na}(oniec na tem miejscu podziękować jaknajserdeczniej wszystkim zarówno przedstawicielom społeczeństwa bra­zylijskiego, jak i władz tamtejszych, a także członkom kolonji polskiej od jej przywódców do skromnych kolonistów, towarzy­stwom i jednostkom za pomoc, jaką mi okazali tak przy żmudnej pracy gromadzenia materjałów i danych jak i zbieraniu wyczerpujących informacji.
Autor.Kamienna - Bacachery, Parana. — Luty 1924 r.

Zamiast wstępu.
Przejścia polskiego emigranta, rzuconego za morza pod błękitne niebo, na którem lśni „Krzyż Południa", dzieje polskiego Wychodźtwa w Brazylji, znajdą zapewne swego historyka, który do niezapomnianych strof „Pana Balcera w Brazylji" doda wy­mowę suchych cyfr i dat, podłoży pod nie kanwę faktów do­konanych.
Skromna praca niniejsza ma cel inny, daleko aktualniejszy i bardziej pietyczny. Pragnie mianowicie dać społeczeństwu polskiemu, które - niestety - o kolonjach polskich w Południo­wej Brazylji wie stosunkowo bardzo niewiele, niedokładny za­pewne ale możliwie bezstronny obraz naszego stanu posiadania na Antypodach.
W chwili dziejowej, kiedy wraz z odrodzeniem państwo­wości na nowe wchodzimy tory, kiedy polska myśl polityczna szersze musi obejmować horyzonty, kiedy bandera polska pojawia się  na  morzach  i  oceanach,  czas,   abyśmy  pomyśleli  na  serjo o miljonach,  oderwanych  od  pnia  macierzystego,  po  szerokim rozsianych w świecie, czas abyśmy zrobili bilans naszej siły w tej dziedzinie, zorjentowali się w materjale, którym rozporządzamy, skontrolowali wartość terenów, do których do tej pory nasze wychodźtwo  się kierowało,   wytyczyli mu  w końcu nowe  drogi, zgodne  z naszym  interesem  narodowym,  politycznym i  gospo­darczym.    
Czas też, abyśmy sobie zdali jasno sprawę z tego, co na­prawę przedstawiają nasze kolonje w Południowej Brazylji, jak liczną jest ta odrośl naszego narodu, jak ona żyje, pracuje i organizuje się i jakie dla Polski reprezentuje wartości.
Godzi się na powyższe pytania i dlatego jeszcze jak najpilniej odpowiedzieć, że niedaleką jest już może chwila, gdy wstrzy­mana na razie fala wychodźcza może zerwać nałożone sobie tamy i runąć w świat szeroki. Kędy jej wartkie nurty skierować, co zrobić z miljonami tych, którzy już żyją zdala od Macierzy, obce budując społe­czeństw a jednak chcą pozostać Polakami, gdzie szukać terenu dla naszej działalności emigracyjno - osadniczej - oto zagadnie­nia nalbliższego jutra.
Oby więc te karty o życiu naszej braci w borach i stepach Parany, Sta Cathariny i Rio Grande do Sul stały się dokumen­tem niespożytej siły polskiego chłopa - pioniera, oby pomnikiem były jogo talentów kolonizatorskich.
Oby dla tych, co za oceany swe skierowują kroki, nikłym bodaj były drogowskazem.
Oby zwróciły uwagę narodu na ten ogromny zasób sił, który dziś niemal bezpowrotnie dla Polski przepada, a który należycie wyzyskany i na odpowiedni skierowany teren, stać się może i stać się winien nowem źródłem siły narodu naszego, jednym z najpotężniejszych filarów Polski wielkiej, mocarstwowej, Polski światowej. Autor.


SPIS TREŚCI

Przedmowa …………   s. 4

Zamiast wstępu …………..   s. 5-6

Rozdział Pierwszy: Dzieje wychodźtwa i osadnictwa Polskiego w Brazylji (szkic historyczny) ………………………………………………   11 – 31
Rozdzial Drugi: Rozmieszczenie żywiołu polskiego w chwili obecnej (próba statystyki) ……………………………………………………………32 – 110
Rozdział Trzeci: Kościól, parafja, kler i ich rola w życiu kolonji111 - 128
Rozdział Czwarty:  Stowarzyszenia polskie w Brazylji – Formy ruchu organizacyjnego – Jego dzieje i znaczenie – Obecny stan rzeczy ………129 – 151
Rozdział Piąty: Szkoła w Brazylji – Jej dzieje i rola w życiu kolonji – Formy organizacyjne dawniejsze i obecne – Szkoła polska a rząd brazylijski – Jutro szkoły polskiej………………………………………………………152 – 207
Rozdział Szósty: Prasa, piśmiennictwo i sztuka ………………  208 – 231
Rozdział Siódmy: Inteligencja polska w Brazylji – warunki pracy tejże – Jej rola i wpływ na życie polskie – Dobre i złe strony – Czego można oczekiwać od inteligencji polskiej …………………………………………………    232 – 242
Rozdział Ósmy: Polacy w przemyśle i handlu. Rzemiosło polskie wybija się na pierwsze miejsce – Pierwociny przemysłu – Handel po kolonjach – Kooperatywa – Próby hurtowni i organizacji kupiectwa – Uwagi ……  243 – 264
Rozdział Dziewiąty: Polacy w Brazylji jako rolnicy. Jak wygląda rolnictwo w Brazylji? – Próby organizacji i postępu – Udział Polaków w rolnictwie – Ich rola i znaczenie ………………………………………    265 – 291
Rozdział Dziesiąty: Kilka słów o życiu kolonisty polskiego, jego formach i stopie w porównaniu z tubylczym „kaboklem” ………………………   292 – 296
Rozdział Jedenasty: Rusini w Brazylji – Dawniej i dziś – Wielu ich jest – Stosunki z kolonją polską ………………………………………………   297 – 319
Rozdział Dwunasty:  Żydzi a Polacy w Brazylji – Parę cyfr i uwag o emigracji włoskiej i niemieckie w południowej Brazylji ………………  320 – 335
Rozdział Trzynasty: Polacy a Brazylja i Braztljanie. – Stosunek wzajemny – Tarcia i nieporozumienia – Gdzie ich źródło? – Czy jest na to jaka rada? ……………………………………………………………………… 336 – 345
Rozdział Czternasty: Emigrant a Polska – Jego stosunek do polskości – Jutro na wychodźtwie …………………………………………………… 346 – 352


-11-
ROZDZIAŁ PIERWSZY.
Dzieje wychodźtwa i osadnictwa polskiego w Brazylji.
(SZKIC  HISTORYCZNY).
Pierwsze „jaskółki".
Dzieje imienia a polskiego w Brazylji skromne są acz nie bez blasku. Nie polska bandera wiodła do brzegów „Nowego Lądu" trzykrotnie Krzysztofa Arciszewskiego, starszego nad armatą ko­ronną, obrońcę Lwowa od hord Chmielnickiego. W latach 1629-1639 holenderskie wiodąc zastępy, jako admirał i wódz, niemało dał się we znaki Portugalczykom i Hiszpanom, bro­niącym kolonji Króla Jegomości. Bohaterskie jego czyny pod murami Olindy, Pernambuco, Arraialu czy Bahii, podziwu godna brawura, zdobyły mu u samych wrogów imię rozgłośne.
Potem długie lata nie spotyka się na kartach dziejów Bra­zylji nazwiska polskiego.
Zapewne w roku 1828 i później, kiedy do Brazylji Połu­dniowej poczęła płynąć silna fala emigracji niemieckiej, znaj­dowali się wśród wychodźców także i Polacy, ale niestety imion ich kroniki nie zanotowały. Dopiero w roku 1839 spotykamy nazwiska inżyniera Andrzeja Przewodowskiego, powstańca z 1830 roku, który osiadł w Bahii, wznosząc tamże parę monu­mentalnych budowli. Jego to syn najstarszy, Stanisław, kapitan brazylijskiej korwety, odznaczył się w wojnie paraguayskiej roz­sławiając imię polskie.
W latach 50-tych ubiegłego stulecia zjawia się w Brazylji Florestan Rozwadowski wraz z dwoma synami, Antonim i Oktawem.   Uczestnik powstania węgierskiego w 1848 roku zaciągnął

-12-
się Rozwadowski jako major inżynierji do armji brazylijskiej, zostawiając po sobie pracę bezcenną dla Brazylji, pierwsze zdjęcie topograficzne niezbadanych dotąd puszcz i lasów dziewi­czych w dorzeczu Amazonki. On też wydał po portugalsku w 1875 roku w Rio de Janeiro książkę p.t. „O Governo e a colonisacão ou considerações sobre o Brasil e o engajamento de estrangeiro”, („Rząd i kolonizacja, czyli rozważania o Brazylji i sprowadzaniu cudzoziemców”), z czego widać, że myślał o spro­wadzeniu tu rodaków. Wyjechał jednak w 1863 roku do Polski na powstanie i tamże umarł. Wtedy to w drugiej połowie 19-tego wieku, napotykamy więcej nazwisk polskich. W tym to okresie pojawiają się w Sta Catharinie Durscy, i w tych czasach wy­stępują na widownię Trompowscy, której to rodziny obecni przedstawiciele, zupełnie już zbrazylijszczeni, generałowie i ofice­rowie armji tutejszej, cieszącej się wysokim szacunkiem facho­wych kół, imieniu polskiemu ujmy nie przynoszą. Od tego czasu coraz więcej przybywa nazwisk polskich. Wspomnę o paru tylko, jak inżynierowie Rymkiewicz i Brodowski, których dzieło kolej S. Paulo - Santos, nigdy nie przestanie budzić podziwu, jak inżynier Babiński, autor pierwszej mapy geologicznej Brazylji i inni.
Są to niejako pierwsze „jaskółki"; pierwsze żórawie wiel­kiego ciągu szarego ptactwa.W tym to czasie wraz z emigracją niemiecką poczynają przybywać coraz liczniej do Brazylji polscy wychodźcy z Gór­nego Ślązka, Prus Zachodnich i Wielkopolski, występuje na arenę polski chłop, którego twarda namulna dłoń zbudowała nasz stan posiadania na Antypodach, którego przejścia dały polskiej literaturze największy po „Panu Tadeuszu" epos „Pana Balcera w Brazylji”, o którym pisząc rzecz o Polakach w Brazylji, nie­mal wyłącznie pisać potrzeba.
Tu jest właściwy początek dziejów naszego wychodźtwa i osadnictwa.
Saporski i „Pielgrzymi”
Wtedy 1867 roku na żaglowcu „Emma", szlakiem, którym  przeszło  50  lat potem przybył do  brzegów  Brazylji pierwszy polski statek „Lwów", zawitał do Paranagua w drodze do Buenos Aires „Ojciec” kolonizacji polskiej w Paranie, Ed­mund Sebestjan Woś Saporski, człowiek, którego inicjatywie kolonja polska w „krainie pinjorów”swe zawdzięcza istnienie.


-13-
 Po rocznym pobycie w Montevideo powrócił Saporski do Sta Cathariny na kolonję Blumenau. Zastał tam obok kolonji nie­mieckiej w miejscowości Gaspar, zwanej też S. Pedro Apostolo, proboszcza ks. Antoniego Zielińskiego. Ks. Zieliński uczestnik ekspedycji arc. Maksymiljana do Meksyku, był bardzo ustosun­kowany na dworze D. Pedra w Rio de Janeiro. Gorący patrjota polski, niechętnie był widziany przez niemiecki zarząd kolonji. Podczas rozmów dwu tych ludzi zrodziła się myśl, aby na wzór Niemców postarać się o odpowiednie tereny i osadzić na nich Polaków.   Upatrzono na ten cel  Parane, o której  słynny inżynier brazylijski, eksplorujący  drogę z Antoniny  do Ivahy, A. Reboucas, ciekawą właśnie w te czasy napisał pracę.  Podanie odpowiednie   wnieśli   obaj   do   rządu   cesarskiego    1869   roku. W  tym  to  mniejwięcej   czasie  w  sierpniu   1869  r.   na  statku „Victoria” przybyła do portu Itajahy pierwsza partja emigrantów z G. Śląska.   Byli to:   Fr. Polak, Mikołaj Woś, Bonawentura Polak, Tomasz Szymański, Szymon Purkot, Filip Kokot, Michał Prudło, Szymon Otto, Dominik Stempka, Kacper Gbur, Balcer Gbur, Walenty Weber, Antoni Kania,  Fran.  Kania, Andrzej Pampuch  i  Stefan  Kachel.    Razem  64  osób.   To  są pierwsi „pielgrzymi” nasi.   Osadzono ich na kolonji Brusque w okolicy „Sixteen Lots", górzystej i nieurodzajnej, opuszczonej już przez Irlandczyków.   Poprzez nieprzebyte ścieżki, w tajemnicy, kryjąc się przed Niemcami, odwiedził ich tam Saporski i namówił do wniesienia podania o przeniesienie do Parany.   Ale nie było to tak łatwo.   Zarząd kolonji nie chciał o pozwoleniu ani słyszeć. Wobec tego Saporski udał się sam do Rio i przez stosunki ks.Zielińskiego   dostawszy   się   na   audjencję   do   cesarza   uzyskał obietnicę, że prośba kolonistów będzie wysłuchana i załatwiona. Naturalnie zarząd kolonji niechętnie patrzył na te zabiegi, które mimo wszystko przed jego nie ukryły się okiem.   Niedługo też czekać  dał na  dowody  niezadowolenia.  Pewnej  nocy  na  ks. Zielińskiego napadła banda zbirów.  Musiał uciekać,  nie miał tu co dłużej robić i Saporski.   Zabrawszy więc ze sobą innego Ślązaka Fr. Motzko, już od paru lat w Sta. Catharinie mieszkającego, przybył w 1870 roku do Antoniny a stąd do Kurytyby.

-14-

Nie będę się już rozwodzić nad zabiegami Saporskiego, aby nakłonić rząd Parany i zarząd miasta Kurytyby do sprowadzenia i  umieszczenia  naszych  emigrantów,   nie  będę  opisywał  intryg miejscowych  Niemców  i  ich  wspólników  Brazyljan,  aby  jego projekty uniemożliwić, ani wyliczać ofiar i przykrości Saporskiego, aby celu dopiąć.   Stwierdzę tylko, że po  długich i żmudnych zabiegach udało mu się nareszcie przezwyciężyć wszystkie tru­dności i w lipcu 1871 roku kamera muncypalna Kurytyby oddała kolonistom tereny w miejscowości „Pilarzinho”, po polsku „Piel­grzymka".  Osiadło  tam 32  rodzin  polskich  przeniesionych  za pozwoleniem   cesarza   mimo   sprzeciwów   zarządu   niemieckiego kolonji z Brusque, do 16-tu bowiem pierwszych rodzin, już zna­nych nam, przybyło tam w 1870 roku drugie tyle, które jechały z inicjatywą udania się do Parany, ale zostały jednakże zawie­zione do Itajahy a stamtąd do Brusque.   Wśród tych drugich16-tu rodzin   znane są nazwiska:   Baltazara   Gebzy,   Andrzeja Kawickiego,  Grzegorza  Hały,    Błażeja  Macioszka,   Tomasza Szajnowskiego,   Fabiana   Boraka,  Augusta  Waldery,   Marcina Prudlika,  Marcina  Kempy,   Pawła   Polaka,  Walentego  Otto, Leopolda Jelenia, Józefa Purkota i Wincentego Pampucha. Te 32 rodziny, liczące. 164 dusz, to pierwsi „pielgrzymi”,to fundament naszej obecnej kolonji polskiej w Paranie a szerzej biorąc w całej Brazylji Południowej. Pierwszy początek zawsze ciężki i trudny został zrobiony. Odtąd   już  kolonizacja Parany   przez  polaków  pójdzie   dużo gładziej.
Kolonizacja okolic Kurytyby. Dr. Abranchez, Dr. Lamenha Lins, Br. de Taunay. W innych stanach cicho. Druga partja kolonistów Polaków, tym razem głównie z Prus Zachodnich, przybyła do Parany w 1873 roku. Zjawili się oni na statkach „Terpsychore” i „Guttenberg” w porcie S. Francisco w Sta Catharinie. Było ich 64 rodzin, liczących 258 osób. Ściągnęła ich kompanja kolonizacyjna z Hamburga. Ale w Joinville od proboszcza tamtejszego, Niemca, ks. Boergenhausena dowiedzieli się ża pod Kurytybą osiadło już nieco ich ro­daków, że klimat tam dobry, podobniejszy do ojczystych stron, że udają się tam zboża   jak w Polsce, i wobec tego postanowili nie osiedlać się na kolonji Dona Francisca, ale przenieść się pod Kurytybę.

-15-
Kilku z nowoprzybyłych udało się też zaraz tam na zwiady. Prezydentem Parany był wtedy dr. Fryderyk Abran­chez, życzliwie się do Polaków odnoszący. Przy pomocy Sa­porskiego i przychylnego Polakom fiskala Kamery Kurytybskiej Aurelia dos Campos, załatwił dr. Abranchez prośbę przybyszów, aby im wolno się były osiedlić w Paranie. Wyznaczono im teren na Ahu o 6 km. od miasta, gdzie na pomierzonych przy pomocy Saporskiego lotach, powstała w ten sposób kwitnąca dziś kolonja Abranchez, tworząca obecnie parafję św. Anny.
Pierwsze te pomyślne próby w dziedzinie kolonizacji zain­teresowały nie tylko władze stanowe i wybitniejszych obywa­teli, ale zachęciły też inicjatywę prywatną.   W roku   1874 po­wstaje w Paranie Spółka Kolonizacyjna, Pereira, Alvez, Benda-szewski & Co, która otrzymawszy koncesję na grunta nadmorskie, postanawia   je   skolonizować.   Bendaszewski  jedzie  jako   agent firmy do Europy.   Ale próba z Francuzami niewydaje rezul­tatów.   Wobec   tego   Bendaszewski   pochodzący   z   Tarnowa, wpada na myśl sprowadzenia osadników z tych stron.  Dostawszy przy pomocy znajomego sobie sekretarza prezesa Koła Polskiego w parlamencie wiedeńskim odpowiednie pozwolenie zaczyna tam­że propagandę.  Pomaga mu w tem ks. Soja, późniejszy proboszcz na Thomaz Coelho.   Prezydentem Parany zostaje w tym czasie dr. Lamenha Lins, wielki przyjaciel Polaków, (lubił mawiać, że z chęcią nazywałby się „Liński”), człowiek, któremu kolonizacja Parany ma   ogromnie   dużo do   zawdzięczenia.   Powołuje on pierwszą Komisję Kolonizacyjna w  Paranie,  stawiając na jej czele dr. Rivierre. Kolonizacja stanu wchodzi w okres ożywiony. Idą śladem pierwszych emigrantów dalsi z zaboru pruskiego. 64 rodzin Ślązaków, 274 dusz, z pod Opola osiada w 1875 r. na kolonji Sta Candida o 7 km od Kurytyby przy gościńcu Graciosa. W roku 1876 powstaje kolonja Lamenha o 9 km. od miasta za Abranchez, osiadają na niej Polacy z Prus Zachod­nich i pierwsi przybysze z Galicji Zachodniej. Ten sam element z przewagą „Prusaków” zasiedla kolonje Orleans, S. Ignacio, D. Pedro, D. Augusto i Rivierre, wreszcie w tym czasie powstaje też kolonja „Thomaz Coelho”, samymi już niemal skolonizowana Mazurami z pod Gorlic.  Liczbę osadników z tych lat, na wymienionych kolonjach obliczają współcześni na 3850 dusz.

-16-

 Jak więc widzimy, inicjatywa Bendaszewskiego wydała rezultaty.  Ale ko­loniści zwerbowani przez niego nie poszli na szczęście nad morze na  tereny  Spółki przez  Bendaszewskiego  reprezentowanej,   bo w międzyczasie Kompanja ta upadła a rząd dr. Lamenha Lins osadził ich na płaskowyżu pod Kurytybą. Wyżej wymienione kolonje   otaczają stolicę   stanu   wieńcem od zachodu,   północy i wschodu a o ich wartości i polskości świadczy bodaj ten ze­wnętrzny fakt, że Orleans i okolica po dziś dzień nosi urzędową nazwę dystryktu „Nova Polonia”.
Imigracja polska choć wolniej płynie dalej. I tak w roku 1878 osiedlono w obwodzie S. Jose dos Pinhaes kolonistów pol­skich z Prus i G. Śląska w liczbie 550 dusz na kolonjach Zacharias, Muricy i Inspector Carvalho. W tym też czasie w obwo­dzie Ponta Grossa, kolonizowanym do tej pory niemal wyłącznie przez Niemców z nad Wołgi osiada pierwsze 84 dusz polskich na kolonji Moema.
Napływ Polaków rośnie znowu od 1884 roku. W tym roku osiedlają się Polacy w obwodzie Castro na ko­lonjach Sta Clara i Sta Leopoldina w liczbie 220 dusz, w dwa lata później powstaje na północ od Abranchez w municypjum Tamandare kolonja Ajitomo  Prado.   Osadzono tam 220 dusz z zaboru pruskiego. W tymże czasie osiada na kolonji w tej po­łożonej okolicy, nazwanej S. Venanzio, powstałej w 1871 roku, ale opuszczonej przez pierwszych kolonistów Niemców 150 dusz. Na włoską przeważnie kolonję Presidente Faria w mun. Colombo nad Graciosą idzie kilkanaście rodzin polskich, 60 dusz. W tymże roku osiadają na Sta. Gabnella koło Lamenha Polacy z zaboru pruskiego 200 dusz, zaś w obwodzie Campo Largo na kolonjach Alice i Christina 345 Polaków z zaboru austrjackiego i pruskie­go. W okolicy Rio Negro na południe od Kurytyby zakłada się kolonja Imbuial, gdzie na miejskich gruntach osiada  170 dusz. Przybywa kolonistów na Thomaz Coelho, zajmują powoli loty po kolonistach Niemcach pod Ponta Grosza, idą już zwolna na ziemie prywatne w okolice dzisiejszej Araukarji.   Jest to okres pracy drugiego zasłużonego kolonizatora Parany, br. de Taunay, na którego cześć nazwano założoną, w 1886 r. kolonję, obok dzi­siejszej Costeiry pod Araukarią. Osadzono tam 51 kolonistów na stepach, ale zostało ich tylko 6-ciu.

-17-

Tymczasem kiedy, jak widzimy, w Paranie kolonizacja pol­ska szerokie już zataczała kręgi, w Sta Catharinie, z której wyszli nasi „pielgrzymi” i pierwsi osadnicy podkurytybscy, o osadnictwie polskiem było wtym okresie głucho zupełnie. Kroniki notują tylko luźne nazwiska jak np. w 1873 roku w S. Bento Kaz. Kamińskiego bogatego kupca i subdelegata policji. Śmiało rzec można, że jeśli się pominie okruchy najdawniejszej polskiej emigracji, która przyszła wraz z Niemcami na kolonje Hanseatyckie Dona Francisca, Brusque czy Blumenau, a które pozostały tamże, w tym okresie niema co, pisać o kolonizacji polskiej w Sta Catharinie. Chyba wspomnieć można o zapoczątkowaniu w 1881 roku kolonji Rio Vermelho, gdzie osadzono Polaków z Prus Zach. i Gdań­ska. Największem skupieniem polskiem przed powstaniem Rio Vermelho była kolonja Sandweg - Indayal w obwodzie Blu­menau, powstała około 1872 roku, licząca około 100 rodzin polskich.
Natomiast w stanie Rio Grande do Sul jest inaczej. Tam to, gdzie do tej pory o Polakach jest głucho, w przededniu wielkiej „gorączki brazylijskiej” w roku 1886 powstają odrazu dwie polskie kolonje w Sta Thereza i Sta Barbara na północny zachód od Porto Alegre. Osiada tam około 300 dusz. Trzeba dodać, że koloniści ci przeważnie z zaboru pruskiego przybyli już kilkanaście lat temu do Brazylji i wysłani byli do Bahii, skąd dopiero przesiedlając ich później do R. Grande do Sul.
Nie licząc rozprószonych tam po miastach jednostek, jest to zaczątek polskiej kolonji w tym bogatym stanie. Około 1870 r. przybywa też grupka Polaków z pod Gdań­ska do Sta Leopoldina w stanie Espirito Santo skąd po krwawych przejściach z władzami część ich ucieka w głąb do kwitnącej obecnie osady Sta Izabel w głębi stanu. Pozatem rzecz prosta w Rio de Janeiro i S. Paulo pojawiają się też Polacy. Są to już coraz liczniejsze jednostki, odbite od grup większych idących do Parany. W Rio de Janeiro pojawia się naprzykład już w 1874 roku Adam Stachowski, jeden z ne­storów dzisiejszej kolonji kurytybskiej.

-18-
„Gorączka brazylijska". Drugi okres kolonizacyjny poza rewo­lucję federalistyczną, do roku 1895. Osadnictwo zajmuje dorzecze Iguassu.
Nadchodzi pamiętny rok 1890. Rok słynnej „gorączki bra­zylijskiej”. Nadchodzą lata, które niejedno już opisywało pióro, którym zawdzięczamy „Pana Balcera”. Zaczyna się drugi okres kolonizacji Brazylji przez Polaków. Rusza tłumnie z Kongre­sówki nietylko fornal, czy bezrolny chłop, nietylko robotnik fa­bryczny ale i zamożni za morze idą gospodarze. Jest to data, kiedy poraz pierwszy pojawia się w Brazylji Polak z zaboru ro­syjskiego.
Rząd brazylijski, który przez swych agentów żywiołowy ten ruch wywoła, a później niestety nie mógł go opanować ani roz­miarom jego sprostać stał się, może - mimochcąc, sprawcą całej Gehenny cierpień naszej emigracji. Baraki na Wyspie Kwiatów w Rio de Janeiro i po stanach S. Paulo, Parana, Sta Catharina i Rio Grande do Sul przepełniły się naszym ludem.  Dzieci i słabsi poczęli wymierać masowo. Rząd nie mogąc pomieścić wszystkich w Paranie, dokąd pragnęli jechać, usiłował ich rozprószyć. Po barakach poczęto namawiać ludzi, aby jechali do Espirito Santo, boć to przecie stan „Ducha Świętego”, czy do Matto Grosso, jako że „bór” tam „gęsty” nad wyraz i rozpierzchł się nasz lud po całej Brazylji.   Z tych to lat pochodzą owe małe kolonijki czy też pojedyncze rodziny, dziczejące w borach Espirito Santo czy Matto Grosso, ginące dla Polskości w Minas Geraes czy.Sao Paulo. Ale z tego okresu pochodzą też największe skupienia pol­skie w Paranie, Sta Catharinie i Rio Grande do Sul.
Okres ten, który dał Brazylji z górą 60.000 Polaków, który w naszym ruchu kolonizacyjnym największe ma znaczenie, który poraz pierwszy wzbudził żywsze zainteresowanie w Polsce w ogóle problem wychodźtwa a zarazem wysunął problem „Nowej Polski”, zasługuje na specjalną monografję. Tu tylko po kro­nikarsku traktować go jednak będę zmuszony, nie mogąc przekra­czać ram pracy niniejszej.             
W Paranie, powstaje wtedy dwie Komisje Kolonizacyjne, jedna w dolinie rzeki Iguassu w obwodzie Palmeiry, druga w obwodzie Rio Negro. W obwodzie Palmeiry powstają wtedy następujące kolonje polskie; Sta Barbara, Cantagallo, Rio dos Patos, S. Matheus, Agua Branca, dalej Eufrosina i Rio Claro.

-19-

Pracował przy niej Saporski, jako dyrektor S. Matheusa nie mało „dla kolonistów kładąc zasługi”. W tych to kolonjach między 1890 — 1895 r. osiada wedle niedokładnych zresztą danych urzędowych i notatek naocznych świadków 8.200 wychodźców z Kongresówki. Tak powstaje największe dziś polskie skupienie w Paremie. W obwodzie Rio Negro zostaje założona wtedy kolonja Lucena, obecnie Itayopolis, na której osiedlono 1488 dusz i kolonja Augusta Victoria, gdzie ulokowano 120 dusz. Obecnie Itayopolis leży w Sta Catharinie, będąc najsilniejszym ośrodkiem polskości tamże.
W tym okresie około roku 1892 i dalej utworzono w okolicy Ponta Grossa kolonje: Euridice — 23 kol., Taquary — 125 kol., Rio Verde — 78 kol., Butuquara — 13 kol., Itaiococa — 48 kol., Gaurauna — 140 kol., Adelaida — 97 kol., Floresta — 29 kol:, Razem 613 dusz. Kolonistów tych osadzono właściwie na opuszczonych przez Niemców Nadwołżańskich kolonjach, za­łożonych już przed kilkunastu laty.
Równocześnie na terenach rządowych osadzono w obwodzie Porto União da Victoria 320 dusz na kolonji General Carneiro a 545 na kolonji Antônio Cândido.
Ten okres dał Sta Catharinie dwie największe kolonje, poza, jak to zaznaczyłem, później dopiero przyłączoną Luceną. Są to osady: Rio Vermelho położona w górach powyżej zatoki S. Fran­cisco, opodal od granicy Parany, założona w 1880 roku zapeł­niona w 1890 roku, oraz Massaranduba, założona w rok później opodal od tamtej, bardziej na południe. Osiadło tam sporo ludu polskiego. Na Rio Vermelho około 800 dusz przeważnie z zaboru pruskiego, na Massarandubie zaś przeszło tysiąc dusz, samych Królewiaków. W tym okresie powstały niewielkie wśród Wło­chów i Niemców rozrzucone osady w Grão Para 200 rodzin koło Orleansu i w Cocalu koło Tubarão i Laguny.
Natomiast w progi stanu Rio Grande do Sul przyniosła wielka „gorączka brazylijska” liczne rzesze ludu polskiego, które dały podwaliny pod silne dzisiaj w tym stanie osadnictwo polskie. Poprzez Bahię i Espirito Santo po długich i tragicznych wędrów­kach, podczas których tysiące ich padło, albo i wprost z Rio de Janeiro, przybywają w 1890 roku osadnicy, którzy zajmują szereg kolonij. I tak Alfredo Chaves liczyło samo 10 rodzin, na linji Nova Viginia było 100 rodzin,
-20-

Nenhum comentário:

Postar um comentário