terça-feira, 14 de setembro de 2010

Osadnictwo. Gluchowski. Czesc 10.

-229- 230-231-

17. Ogniwo
Ponta Grossa,od 15/10.1915 do 23/3.1916
Biuletyn Pol. Kom. Wojsk A.P.
W. Rodziewicz
500  ,,
Tyg. Niepodległościowy polegjonowy
18. Osa
Kurytyba. Grudz.1921 3 nu.1922
Grono Ludzi
Tyt. W. duszczak Fakt.P.Nikodem i Żygoltowicz
?
Pisdmo satyryczne
19. Pobudka
Ponta Grossa. Od 1/4.1916 do końca 1918 r.
Zjedn.Pol.Org.Niepodległ.Południowej Ameryki
Wacław Rodziewicz.
600  ,,
Tygodnik polityczno - niepodległościowy
20. Polak w Brazylji
Kurytyba 1/1.1905 do 26/6.1919
Kaz. Warchałowski
J.Hempel, K. WarchałowskiJul.Malinowski.Fr. Kłobukowski,Fr. Dergit
1500  „
Do wojny post. Nawet antykl. Podcza wojny za Kom.Par. 2 razy w tygodniu
,,
Od 26/6.1919 do 18/8.1921
Fr Dergint
Sam
1500  ,,
Niezależny
21. Polonia
Kurytyba od lipca 1985 do list. 1896 r.
Wydawnictwo T-wa. Druk Pol.
Ign. Waberski
Radziszewski i inni.
400  ,,
Tyg. Narodowo – zachowawczy.W zmien. formie Gazeta Polska
22. Polonia
Rio de Janeiro
1 nr grudz.1918
W. Teodorkowski
On sam
200  ,,
Po port.dla upam. Uznan. niepodl przez BR
23. Poranek
Kurytyba od 30/7 1989 r.
Cezar Szulc
Enzinger
500  ,,
Tyg.Lud.dotatek do Gazety Polskiej
24. Prawda
Kurytyba. Od 30/4.1900 do 1/7.1900 r.
Ferd. Zaze
Zaze,Dybowicz
300  ,,
Tyg. Niezależny, umiarkowany, postępowy
,,
Od 1/7.1900 do maja 1901 r.
Zw. Kolon.Wyd. Wyw.
Józef Okołowicz
500  ,,
Pismo tyg. Obrazkowy, narodowo-postępowe.
25. Proletariat Polski
S.Paulo. Wrzesień 1921 r
Centr. Związek Rob.Rol.Fabr.
Sami robotnicy
?
Komunistyczna próba art. W polskim i portugalskim
26. Przy
-jaciel Rodziny
Kurytyba, od 1 lipca 1921 r.
OO. Misjonarze
Ks. J. Góral
?
Miesięcznik religijny
27. Robo
-tnik Parański
Kurytyba, od 15/11.1902 do
15/06.1903 r
Sp. Wydawn. Czapski
prezes
Witold Kowerski
500  ,,
Tygodnik ludowo-zachowawczy.
28. Sowizdrzał w Paranie
Ponta Grossa
2 No 09.10.1919r.
Niewiadomy
Niewiadomy
300
,,
Satyryczne - popstępowe
29.Sporto - wiec Polski
Kurytyba. Od
12.1922 r
Kom. Gł.Zw.Pol.Tow.
Sport. W Brazylji
B.Lepecki, A.Zarychta
400
,,
Misięcznik poświęcony
Sportu Junaka i Harcerza
30. Szkolnic
-two Polskie
Kurytyba, od 13.06.1913 do
31.07.1914
T-wo Szkoły Ludowej
W Brazylji
Red. Polska w Brazylji
?
Tyg.dod.do Pol.w Braz.
Dla spraw szkolnych
31. Ścierka
Kurytyba,od listop.1902r
Nieznany
Witold Kowerski
?
,,
Satyryczna odp. Na „Djablika”
32. Świat
Parański
Kurytyba, od 08.1923r. po dat
J.Papugnee.
OO.Misjonarze
J. Stańczewski
500
,,
Tygodnik obrazkowy
zachowawczy
33.  Świt
Ponta Grossa, od końca 1918r
Do poł.1921. Po dziś w Kuryty.
Zw. Demokratów Pol.
Zw. „Kultura”
Fr. Łyp, Kon. Jeziorowski
I inni
1100
,,
Tygodnik polityczno-
Postępowy obecnie lewicy.
34. Tygodnik
Polski
Kurytyba, listopad 1911r.
L. Konkowski
Tenże
300
,,
Tyg. Ogólnokształcący
bezbarwny
35. Tygodnik
Związkowy
Guarany, 15.10. 1916 do poł.17
Zw. Nar. .Pol . Am.
Płd.
Fr. Hanas
500
,,
Tyg. Popularny, um. Postęp, proregionalny.
36. Wiadom.
Z wojny
Do września 1915r.
Pol.Kom.Wojsk. Am.
Południowej
W. Rodzewicz
500
,,
Tygodnik postępowy
37.Życia
Kurytyba od 15.01-10.07.1909 r.
Radosław Neymar
Tenże
500
,,
Tygodnik antyreligijny.

Uwagi: Oprócz wyliczonych powyżej pism należy wspomnieć jeszcze o czterech pismach w swoim czasie projektowanych. Były to: 1896 roku C. Szulc zamierzał wydawać pismo „Swiatło”, zanim przejął „Polonję” i pociął wydawać „Gazetę Polską”. „XX Wiek” F. B. Zdanowskiejjo miai się też pojawić od lipca 1898 r. w Porto Alegre. W tym samym mniej-więcej czasie pierwsi organizatorzy Zw. Narodowego Pol. Ameryki Poł. zamierzali zacząć wydawać po upadku „Kuriera Parańskiego" pismo „Związkowiec”. W J900 roku projektował lwowski Zw. Kolonialny Wyd. Wyw. rozpocząć wydawnictwo w Kurytybie tygodnika „Związek”, ale w miejsce tego kupiono „Prawdę”.
2. Trzeba tu wspomnieć jeszcze o dwu pismach, które z prasą polską pozostawały w pewnym związku, chociaż bo­wiem w portugalskim wydawane języku pomieszczały artykuły polskie. Były to: „O Immigrante” wydawany w 1908 r. w Sao Paulo w celu propagandy za polską imigracją do tego stanu, pomieszczał artykuły polskie. Była to pewnego rodzaju odmiana „Dzwonu Polskiego”. Drugie zaś pismo to wydawane przez administracje, kolonji Cruz Marhado „O Trabalho”, mająca na celu asymilację obconarodowych kolonistów i w tym celu pomieszczające także polskie arty­kuły. Wychodziło w  1921   i  1922 roku.

-323-

Wszyscy zewsząd wołają o program realny

ROZDZIAŁ SIÓDMY.
Inteligencja polska w BrązyIji.
WARUNKI  PRACY TEJŻE. - JEJ ROLA I WPŁYW NA ŻYCIE POL­SKIE. — DOBRE I ZŁE STRONY. — CZEGO MOŻNA OCZEKIWAĆOD INTELIGENCJI POLSKIEJ.
Z kilku poprzednich rozdziałów mógł sobie Czytelnik wy­robić pogląd na wartość chłopa polskiego jako kolonizatora, na rezultaty pracy jego w dziedzinie podboju coraz to nowych obszarów, na jego wytrwałość i upór, z  jakimi w ciężkich wa­runkach potrafił jednakże dojść ze swego punktu wyjścia do realizacji swego ideału tj. do zdobycia własnego warsztatu pracy i skupienia w swych rękach maximum jziemu którą mógł w  danych stosunkach posiąść. Tak przekonać się każdy może, kto się interesuje tem zagadnieniem, że o ile chodzi o szeregowca w walce o nowe tereny liczyć możemy na materjał pierwszorzędny, który nie zawiedzie napewne.
W niniejszym rozdziale chciałbym choć pobieżnie naszki­cować rolę inteligencii polskiej w Brazylii, jako tego współczyn­nika, który obok chłopa pjoniera musi być brany w rachubę kiedyy się mówi o kolonizacji, o podboju nowych terenów.
Obcy teren, zupełnie inne a trudne warunki. Brak oparcia w  pracy. W każdym razie inteligencja ściąga do Parany,  głównie pod hasłem „Nowej Polski".
Nestorem inteligencji polskiej w BrazyIji, jeśli ją będziemy traktować w łączności z zagadnieniem naszej emigracji, jest bezwątpienia Hieronim Durski, aczkolwiek tylko przez krótki czas jako nauczyciel brał udziałów życiu polskiej kolonji.
-233-
To też historja inteligencji polskiej w Paranie zaczyna się właściwie na Ed. S. Saporskim. Fakt to symboliczny. Albowiem w jego osobie ucieleśniła się niejako idea kolonizacji Parany przez Po­laków, on przez zapoczątkowanie tamże osadnictwa stał się twórcą późniejszej idei „Nowej Polski” tej idei. której właśnie Paran a zawdzięcza bytność na swym terenie najtęższych i najsympatyczniejszych reprezentantów inteligencji polskiej.
Ale nie mało wody przemknęło w Iguassu, zanim oprócz Saporskiego i postaci zresztą w życiu kolonji polskiej epizodycz­nych, jak Teofil Rudzki, podróżnik, przybyły tu z Meksyku w 1883 roku i znany aferzysta kolonizacyjny, Eugeniusz Benda-zewski, pojawili się w Paranie, czy wogóle w Brazylji Południo­wej, inni jacyś inteligenci. Tu muszę zaznaczyć, że skala, jaką się mierzy inteligencję odnośnie do stosunków parańsko – brazylijskich, musi być znacznie liberalniejsza i obejmować będzie tak­że i te jednostki, które nieraz nie posiadają specjalnego patentu ną  „inteligentów”, niemniej mianem tem są obejmowani i z racji swego stanowiska i charakteru na nie zasługują. Mowię tu o inte­ligencji świeckiej, o klerze bowiem już pisałem osobno. Większal iczba inteligencji pojawiła się w Paranie razem z gorączką brazylijską  i bezpośrednio po niej. Były. To dwa typy ludzi, jednych gnała w świat żądza wrażeń, czy chęć polepszenia sobie bytu, czy też chęć wyrwania się z dusznej atmosfery otoczenia, w którem do tej pory pozostawali. I ci,, rzec można, rolo poważniejszej nie odegrali. Drudzy szli za morze już to chwilowo, aby się przjrzeć życiu naszego wychodźcy już to na czas dłuższy, aby mu pomagać w jego pracy i aby ideał Nowej Jpolski " w czyn wcielać.   Do tych ostatnich zaliczyć należy zacnego ideowca, D-ra Stanisława Kłobukowskiego, najlepszego znawcę spraw emigracyjnych  św.p. Józefa Okołowicza, autora „Brazylji” Aleksego Kurcjusza itp. Tu jednakże pragnąłbym parę słów powiedzieć o warunkach, na jakie trafiali.Teren był zupełnie obcy i nieznany, stostunki pierwotne i płynne, kolonia polska biedna i nieuświadomiona, aczkolwiek nie bez dobrej woli. Oparcia jednakże naprawdę, ani materialnego, ani moralnego nie było, a przybysze byli to prze­ważnie ludzie bez środków i nieprzygotowani do twardych wa­runków. Stąd praca była ciężka i niewdzięczna. Łamali się też w niej ludzie słabsi, ustępowali drudzy. Tak przez pole działa­nia między 1890 a 1899 r. przewinęło się ludzi nie mało. Rezultaty pracy pozytywnej nie były jednakże wielkie. 
-234-
            Poza ini­cjatywą ożywczą, wniesioną przez tych przybyszów, wkradły też, niestety, za mmi w życie kolonji walki i intrygi, emigrantom golskim dotąd nieznane. W każdym razie należy to stwierdzić, że szczerze czy nieszczerze dzialacze ci stali na usługach idej "Nowej Polski” z małymii wyjątkami jednostek o zainteresowaniach przyziemnych,  lub związanych   w taki   czy inny sposób z organizacjami czy instytucjami polskim ideałom obcyjrn, o ile nie wrogimi.  To cecha charakterystyczna pierwszego okresu, która jednakże ,,mutatis mutandis” przetrwała do dnia ostatniego, do chwili obecnej w życiu kolonji.
To też po tych uwagach ogólnych przejdę do szkicu histo­rycznego,charakteryzującego dopływ inteligenckich sił do Bra­zylji.
Goście z Europy. Delegaci, Pierwsi stale osiadli działa­cze. Znaczniejszy dopływ sił inteligenckich około końca XIX wieku. Dalsze dzieje aż do chwili obecnej.
W chwili, kiedy fala wychodźcza wyniosła na swym grzbie­cie tysiące ludu naszego w okresie „gorączki brazylijskiej", było w Brazylji niewiele inteligentów. Skupiali sie wszyscy  w. Para­nie.. OpróczDurskiego, Saporskiego i K. Szulca był już na Tho-maz Coelho W. Gradowski, pełniący obowiązki nauczyciela i to pewnie wszystko. Gorączka brazylijska przynosi do Parany rodzinę Mikoszewskich, Jurgielewicza, w 1893 roku przybywa do-Curytyby w sprawach udziału w Wystawie Lwowskiej J. Koźmiński, który poźniej ginie w rewolucji federalistycznej. Jest już tutaj Ignacy Waberski. późniejszy redaktor „Polonji” inicjator pierwszego Towarzwa w Paranie, Dr Maciej Piechnik, pierwszy lekarz polski w Paranie, jest fachowy nauczyciel z Galicji Fr. Krzyżanowski, w Rio de Janeiro Fr. Schmidt i Grollman, w Porto Alegre F.B. Zdanowski. W 1895 roku przybywają A. Janicki, M. Radziszewski, K. Skłodowski, A. Smokowski i Enzinger. W tym też okresie pojawiają się pjerwsi „delegaci" z Polaki. Odwiedzają Paranę prof. Siemiiradzki, Dr. St, Kłobukowski, ks. Z. Chełmicki, A. Dygasiński, A. Hempel i P. Łaźniewski, aby swe wrażenia i sgostrzeżema podać publicznej wiadomojci w Polsce, poruszonej tłumnem wychodźtwem ludu naszego.
-235-
 Później pojawiają się po­nownie w Paranie prof. Seiniradzki i ks.A. Wolański, Rusin, w okresie, kiedy poczyna płynąć lud z Galicji Wschodniej. w 1899 roku bawi w Paranie A.Gruszecki i Roman Dmowski. Tu trzeba stwierdzić, nie wnikając w ocenę prac danych autorów, że pobyt ich w Paranie, za wyjątkiem d-ra Kłobukowskiego, który podczas swych objazdów założył niemało towarzystw pol­skich i poważnie się przyczynił do zapoczątkowania spoleczno-narodowej pracy w kolonjach polskich w Brazylji, nie wpłynął bynajmniej na ożywienie życia narodowego wśród polskiego wychodźtwa.
Kadry stałej inteligencji w Paranie mnożą się w 1896 roku, kiedy z Galicji przybywa kilka osób inteligentnych, jak osiadły w Ponta Grossa agronom W. Kłosowski. zamieszkały na Prudentopoiis budowniczy Karman i parę innych jednostek, jakąpte-karz Kozłowikj w Kurytybie it p. W 1897 roku pojawiają się W. Meliński, nauczyciele Arnold i Rokosz. W 1898 roku przy­bywa A. Kurcjusz, w 1899 roku Józef Okołowicz z bratem Arturem, oraz Władysław Węgierkiewicz, w 1900 roku bracia Suchorscy, M. Salmonowicz, W. Białynia - Kowerski, Artwiński, pani JamnaKraków, Zenon Lewandowski, Struszkiewicz i inni. Rzecz powtarzamcharakterystyczna, że ludzi tych gna do Parany w dużej mierze idea „Nowej Polski”. Oni  też zapoczątkowują szereg prac na polu narodowem. W  1901 roku przybywa do Parany Leon  Bielecki, jeden z wybitniejszych działaczy, jakich Parana oglądała. W dwa lata później   zawitał  tu   poraź   pierwszy   Kazimierz   Warchałowski.. Obaj pojawiają się zwabieni chęcią pracy dla kolonji, tworzącej się za morzami. Jeden przez krótszy, drugi przez dłuższy czas, odgrywają dominującą rolę w życiu Parany. Wiek XX przynosi coraz większy przyrost sił inteligenckich szeregów. W 1904 roku przybywa ks. J. Anusz, o którym wspominam tu, gdyż działalnością swą wykraczał poza ramy swego zawodu, a z drugiej strony skupił przy sobie niemało inteligencji i niemało jej z kraju zwerbował. W tym czasie zjawiają się w Paranie Jan Hempel i Fr. Bayer, których nazwiska znane są z literatury o Paranie, a także rodzina Dergintów, któjej głowa później w Paranie staje się głośną,przybywa też coraz więcej młodzieży mających sny o „nowej Ojczyźnie”.
-236-

Wtedy to pojawiają się razem mniej więcej A. Zgraya, T. Grzybczyk z matką, Roguski, Lekczyński, Raczyński, Sieradzki i wielu innych. W 1907 roku po­jawia się w Kurytybie dr. Szymon Kossobudzki przez szereg lat i po cłziś dzień jeden z najwybitniejszych postępowych działaczy. W tym też okresie pojawia się nowy typ wychodźców inteligent­nych ze sfer radykalnych Król. Polskiego, których rewolucja wy­rzuciła na brzeg brazylijski. Nie uważam za stosowne wyliczać ich wszystkich, dość wspomnieć o R. Krzesimoskim, K. Jeziorowskim, zasłużonych pracownikach społecznych, Z Jełowickim, W. Rodziewiczu i tylu innych. W tym to czasie bawi w Paranie jeszcze jeden delegat Ludwik Włodek, autor znanej pracy o kolonjach polskich w Paranie. Zanotować też należy nazwiska J. Jahołkowskiej i  M. Pankiewicza, którzy wespół z ks. Anuszem spowodowali w znacznej mierze ostatnią przed wojną go­rączkę emigracyjną do Brazylji we wschodniej części Król. Pol­skiego. Tu też wspomnieć chcę o jeszcze jednym gorącym ,,Parańczyku”. ś.p.Juljanie Bagniewskim, który zginął w Legjonach. Tuż przed wojną przybywa do Parany kilku lekarzy pol­skich i tak: dr. AL Kochański z Kijowa, dr, M. Szeligowski z Galicji, dr. J. Szymański i dr. J. Czaki z Ameryki Północnej, gdzie parę lat spędzili, oraz drostwo Nowiccy z Paryża. Dodać tu można dentystę F. Szańkowskiego, aptekarza T. Danielewicza itp.
Wybuch wojny zastał już więc jak widzimy w Paranie spory zastęp inteligencji polskiej. Rzecz naturalna a zarazem charak­terystyczna, cała ta inteligencja pochodziła niemal wyłącznie z po­za Brazylji, głównie z Polski.   Tutejszej nie ma zupełnie, za bardzo nielicznemi wyjątkami, do których należy na pierwszem miejscu dr. Michał Chmielewski, adwokat z Porto Alegre. Równocześnie wytwarzą się jednakże pewnego rodzaju burżuazia miejscowa, rekrutująca się niemal wyłącznie   ze wzbogaconych kupców, którzy liczą się słusznie czy niesłusznie do inteligencji. Życie wynosi ją do stanowiska przodowniczego, każąc jej odgry­wać role jnteljgejacji.  Niektórzy przedstawiciele tego typu nawet idą nieraz w pierwszym szeregu na polu inicjatywy społecznej, np. R. Paul, W. Twardowski, St, Wolski i paru innych obywateli z Kurytyby.
-237-
 Powstają tą drogą  pewnego rodzaju antagonizmy  międz inteligencją przebywającą tu dłuższy czas i zwłaszcza tą wzbogaconą burżuazję, a świeżo przybyłymi, który powoduje tarcia. Na ogół górę biorą starzy  tj. tutejsi. Przychodzi im to tem łatwiej,że są wyposażeni w środki, mają zapewniony byt, a nieraznawet mniejsze lub większe fortuny, kiedy przybysze są przeważnie młodzi i bez pieniędzy, a w dodatku nie znający miejscowych stosunków i warunków, zrażają sobie często ludzi. Tu trzeba wspomnieć o austriackich konsulach, przeważnie Polakach, konsulat ten był bowiem do życia na waniosek Koła Polskiego w Wiedniu, urzędujących w Kurytybie. Byli to pp. Wilhelm Pohl, W. Jurystowski, dr. Karol Bertoni, Zdzi­sław Okęcki, W. Miłkowski, August Haller, dziś niemal wszyst­ko wysocy urzędnicy w służbie polskiej, z których niektórzy,, jak np. pp. Bertoni, Okęcki i Haller pozostawili po sobie miłe w kolonji wspomnienie, gdyż, aczkolwiek na obcej służbie, dla kolonji polskiej pracowali.
Przez czas wojny podczas walk orientacyjnych rola inteli­gencji w sprawach natury narodowo - społecznej zawsze kierow­nicza jeszcze bardziej się uwypukliła. Ale przypływu nowych sił nie było, i owszem część inteligencjimłodszej opuściła Brazylję udając się do kraju do Legjonów i do armji Hallera do .Francji. Pierwsze dwa lata istnienia Polski niepodległej nie zmieniły w tej mierze o wiele stosunków. Wyjechało kilku inteligentów do kraju, jak dr. Szymański, drostwo Nowiccy, na a przedewszystkiem K. Warchałowski. Nie przybył nikt. Natomiast od 1922 roku poczęła znowu przybywać inteligencja. Zawitało kilku fachowych nauczycieli,kilku młodych ludzi luzem chodzą­cych, pojawiła się w Paranie ekspedycja naukowa przyrodnicza pp. Chrostowskiego  i Jaczewskiego, co miesiąc niemal przybywa ktoś nowy. Szeregi inteligencji mnożą się. Pojawiają się też znowu „delegaci”. Szeregi inteligencji sięmnożą. Przybył dr Rydygier, znany chirurg, dr. W. Radecki, psycholog, przybyło dwie rodziny polskie z Syberji itd. A równocześnie poczyna przybywać inteligencji miejscowej. Kurytyba ma już pierwszego adwokata polskiegoGradowskiego, kilku dentystów, jak np. M.Miczuk czy tp. W stolicy na prowincji jest kilku młodych sympatycznych nauczycieli, wśród kupiectwa pojawia się jedna, druga inteligentna jednostka,a równocześnie poczyna zyskiwać coraz więcej popularności hasło, by własnie wytworzyćlokalną inteligencję gdyż ona najlepiej potrafi odpowiedzieć miejscowym warunkom, dostosować się i do współżycia z Brazyljanami, tenibardziej, że ciesząc się wszelkiemi prawami, jako „obywatelska", mieć może też większy głos         w  tutejszem życiu.
-238-

Taki jest mniejwięcej stan obecny z punktu widzenia historji. Naturalnie niedałem wszystkich nazwisk, ot narzuciłem tylko cie­kawsze, bardziej charakterystyczne, zresztą w poszczególnych roz­działach są dane bliższe o wszystkich, którzy coś na tem czy na innem polu robili.
Ciekawawa rzecz., że inteligencja grupowała się przeważnie w Paranie, omijając zupełnie stan Sta Catharina i Rio Grande do Sul, gdzie poza kilku jednostkami, jak wzmiankowany już dr. Chmielewski, jak zmarły już aptekarz St. Lesiński, jak Fr. Hanas na Guarany, czy zacny działacz Bol. Węclewski, który przez parę lat pracował dzielnie na Erechimie, niema wielu ludzi do wzmiankowania.
Rola inteligencji polskiej w  życiu narodowoo - społecznem kolonji polskiej w  Brazylji. Cechy charakterystyczne jej pracy. Czy zdała egzamin ze zdolności kolonizatorskich.
 Jeśli będziemy rozpatrywać kwestję inteligencji w Brazylji z punktu widzenia jej osobistych kwalifikacji i uzdolnień do zdo­bycia należytego stanowiska w nowym kraju, to_ niestety naogół należy stwierdzić, że nie odpowiedziała ona zadaniu. Bez kwestji warunki były trudne, w początkach wprost rozpaczliwe, ale coprawda też naszej inteligencji brakło przeważnie sił moralnych, hartu woli i wytrwałości a może w pierwszej mierze jasno wytknię­tego celu osobistego, aby sukces,życiowy  sobie_zapewnić. Tu przewyższał ją nasz chłop o całe niebo. Wiedział doskonale po co przyjechał i z uporem i wjrtrwałojcią sobie właściwą_a_godną po­dziwu szedł doskonale tj, do zdobycia naknajwiększej ilości zjemi. I cel ten osiągnął. Tymczasem inteligencję zwłaszcza w dawniejszych czasach trapiła plaga „tymczasowoaci", miraże niezwłocznego a w każdym razie bardzo szybkiego powrotu do kraju, co nieraz nie miało wcale nastąpić i to razem z brakiem celu wytrącało ją z kolei, nie dawało jej możności zdobycia należnewo stanowiska.
-239-
Ale jeśli się przyjrzymy życiu i roli inteligencji z drugiej strony, to musimy stwierdzić, że jednakże ona jedynie wyłącznie zapładniała myśl społeczeństwa, ona jedyna wnosiła inicjatywę, ona jedynie zapładniała życie narociowe na wychodźtwie. Niestety, czy powiedzmy lepiej naturalnie i tu wykazała te same cechy ujemne, a więc brak wytrwałości, brak jasno wytkniętej linji z dodatkiem może zbytniej nerwowości i balastem swarów i waśni osobistych, ale trzeba przyznać, że u całego szeregu ludzi skonstatować należy gorące oddanie idei; „Nowej Polski”, szczere oddanie sprawom społecznym i ofiarności poważną w tej dziedzinie, nieraz bardzo znaczną. Dość wspomnieć nazwiska cytowane już Saperskiego, Kłobukowskiego, Okołowicza, p-ni Kraków, Bieleckiego, Warchałowskiego, Kossobudzkiego, Paula itp. szeregu długiego tych dzielnych i zacnych ludzi, którzy się przez Parane przewinęli. I można być pewnym, że ci ludzie, rzuceni na teren podatny, dla swej pracy, postawieni na posterunku polskim, gdzieby mogli z całem przeświadczeniem,opartym na rachunku zimnym pracować dla idei własnych kolonji, spełniliby też swą misje, przypadająca ina w udziale przy bydowie Nowej Polski.  W każdym razie ani ryzyka,  ani zapału im nie brakło.
Rola, jaka przypadła inteligencji była rzecz prosta dużo trudniejsza od tej jaka padła w udziale chłopu, była dużo więcej skomplikowana, wreszcie inteligencja nie była do niej przygoto­wana, ale w każdym razie, aczkolwiek wyniki nie są zupełnie zadawalające, aczkolwiek rezultaty trudu nie odpowiadają może ani nakładowi pracy ani ofiar, niemniej stwierdzić należy, że pod względem narodowo-społecznym zwłaszcza wszystko co Wychodźtwo ma zawdzięcza inteligencji i że przy wykazanej przez nią dobrej woli można tuszyć, że w zmienionych warunkach przy odpowiednim doborze ludzi możerny na naszych inteligentów pjonierów liczyć.
Tu chciałbym parę słów napisać o towarzyszu kolonisty pol­skiego, inteligencie o najbardziej typowem życiu pjoniera, to jest o mierniku polskim. On to od Saperskiego poprzez Sypniewskich i Rysiczów do Szańkcwskich, Wierzbowskich, Radeckich, Malanowskich i Zaleskich przemierzył bory Parany i Sta Cathariny zawsze w najtrudniejsze idąc miejsca a nieraz obok aparatu i karabin dźwigając. O ile przejdziemy do szczegółów, to zobaczymy, że życie towarzyskie i szkoły i inicjatywa w innych dziedzinach płynęła od inteligencji.

-240-

Najwet w dziedzinie handlu na szerszą skalę racjonalnego rolnictwa, organizacji itp. wszędzie widzi się rękę in­teligencji. Natomiast wszystko to, jak pisałem, było robione bez-planowo, niesystematycznie, zadużo w tem było nieraz ambicyjek prywatnych, zamało. znajomości stosunków miejscowych, umiejętności współpracy z ludem, ale w każdym razie, gdyby nie te jednostki, to stan obecny byłby jeszcze o wiele gorszy. I to trzeba na bene naszej  inteligencji stwierdzić.
Naturalnie, że wśród tzw. inteligencji, jak zawsze na wychodźtwie dużo było jednostek zupełnie wykolejonych,, fakt, że niejedna jednostka słabsza wykoleiła się już na tym gruncie w niezachęcających materialnych i moralnych stosunkach, tak, że honor inteligencji często był poważnie na szwank narażany, ale to już trudno. Bez tego żadne nowe zamorskie społeczeństwo nie powstało.
Inteligencja polska a Brazyljanie względnie Brazylia,
Rola inteligencji polskiej w życiu kraju, zwłaszcza w życiu Parany była bardzo poważna. Przyznają to sami Brazyljanie. Dość przytoczyć entuzjastyczne artykuły takiego Paula Asumpcao w kurytybskjem „Commercio da Parana" na temat .„Nowa Krew" (Novo Sangue) Kiedy Chłop polski wniósł swą pracą nieugiętą nowe wartości cywilizacyjne do Parany,  kiedy nauczył tubylców jeść chleb, używać woza i podbił dla rolnictwa i produkcji odwieczne puszcze, inteligenci byli nauczycielami Brazyljan na polu życia     towarzyskiego, form zewnętrznych itp. Oni wprowadzili do Paranywyższą stopę życiową. Niezaprzeczony tofakt, drobnej zresztą wagi, że pierwsze kapelusze w Kurytybie nosiły Polki, że w ogóle Polacy byli wzorem mody i elegancji i że byli wyrocznią na polu form towarzvskich. Ale równocześnie na polu kulturalnym też pierwszymi byli pionierami, oni to rozbudzili pierwsze zainteresowanie muzyka i sztuką. A i później już teraz, kiedy pojętni uczniowie na tuttejszym gruncie zwłaszcza pod względem formy dorównali swoim mistrzom, Polacy inteligenci godnie reprezentują swój stan.  Na uniwersytechie parańskim mamy obecnie trzech profesorów Polaków w dziedzinie sztuki Polak Żak jako rzeźbiarz wybija się na pierwszy plan itd. Znać, że w stosunku do kraju kulturalnie i cywilizacyjnie inteligencja polska ujmy Polsce me przyniosła.

-241-
Jutro inteligencji polskiej.
Jeszcze słów parę o jutrze inteligencji polskiej w Paranie, względnie w Brazylji wogóle, głównie bowiem w tej dziedzinie o Paranie możemy tylko mówić. Rolę obecną możemy tylko utrzymać przez wytężoną pracę a co więcej musimy starać się iść naprzód, o ile się nie mamy cofać. W tej akcji możemy  liczyć na jnteligeję przybywającą z Polski i na dopływ nowych sił już tutejszych. Śmiem twierdzić, że jutro inteligencji napływowej przedstawia się njeróżowo. Przedewszystkiem Brazylia przez ustawy różnego rodzaju wprowadza protekcje inteligencji miejscowej swej własnej, której- przybywa z dniem każdym coraz więcej.   I tak odpowiednie prawo  utrudnia a niemal uniemożliwia praktykę le­karzom, odpowiedni przepis znowu, jeszcze narazie nie egzekwo­wany zagraża wyykonywanie zawodu miernikom  bez odpowiednich studjów i egzaminów. To samo odnosię do nauczycieli polskich, którzy poza jednąstkami mają już wstęp wzbroniony. Handlowiec niema warunków do przybycia do Parany, nie znając bowiem języka nie może prowadzić ksiąg hafllowych a to jest dzisiaj bardzo pilnie przestrzeganym obowiązkiem pozatem w tej dziedzinie nie ma miejsc do zajęcia. Pozatem ludzie inteligentni bez
 fachów pkreślonych nie powinni jechać, płaca bowiem inte­ligentów, pracujących jako zależni pracownicy, jest dosyć nizka, co przy drożyźnie życia w kraju sprawia, że zupełnie jest emigrowanie do Brazylji dla celów zarobkowych. Nie mówiąc już o tem, że o pracę trudno,  że stopą życiowa zwłaszcza na prowincji jest bardzo niska itd. Na kolonję polską zaś liczyć nie można wiele, gdyż jest bardzo trudna a stusunki na kolonji wśród zacnych może, ale inaczej na świat od przeciętnego Europejczyka patrząc rodaków nad wyraz ciężkie. Jechać zaś do Brazylji z kapitałem niezbędnym aby się urządzić należy uważać za bezcelowe, gdyż z temi środkami można sobie stworzyć warsztat w Polsce.
-242-

To też dążeniem kolonji polskiej w Brazylji musi być wychowanie własnej inteligencji i to tembardziej, że „prawo ziemi" w "Brazylji obowiązujące jedynie takiemu Polakowi daje pełne prawa obywatelskie i zabezpiecza go i jego pracę od ataków szowinistycznych, chociaż w pewnej mierze. To przeświadczenie staje się coraz powszechniejsze w Paranie. W tym kierunku idzie praca i z tem trzeba się pogodzić, a co za tem idzie ten kierunek popierać. Kolonja już kształci sobie swój stan nauczycielski, naturalnie nie tylko nie odrzucając pomocy z Ojczyzny, ale nawet bardzo jej potrzebując i bardzo ją ceniąc. To samo musi być i na innych polach. Liczyć też należy, że Polska przez odpowiednie układy z Brazylją umożliwi kolonji polskiej wzajemność- studjów, co ułatwi jej wykształcenie tutejszej młodzieży w Polsce bez utraty praw w Brazylii. Równocześnie wskazaną jest jak najwydaj­niejsza praca na polu akcji kulturalnej.Odwiedziny artystów pol­skich, objazdy nie jakichś „delegatów", ale miłych gości z odczy­tami o Polsce, to wszystko może pomóc do rozbudzenia wśród młodej inteligencji polskiej w Brazylji szacunek dla kultury polskiej a co za tem idzie zachęci ją do samodzielnej pracy na tem polu.            .
W każdym razie, chociaż zapewne jednostkowy dopływ inteligencji polskiej z Polski będzie dalej istniał, żyjemy pod znakiem inteligencji polsko - brazylijskiej.

-243-

ROZDZIAŁ ÓSMY.
Polacy w przemyśle i handlu.
RZEMIOSŁO  POLSKIE  WYBIJA  SIĘ  NA  PIERWSZE  MIEJSCE.  — PIERWOCINY PRZEMYSŁU. — HANDEL PO KOLONJACH. — KOOPE­RATYWA. — PRÓBY   HURTOWNI   I   ORGANIZACJI   KUPIECTWA. —
UWAGI.
W rozdziale tym chciałbym naszkicować rolę Polaków w rzemiośle, przemyśle i handlu. Postaram się przedstawić, co w tej dziedzinie zrobili, jakie osiągnęli rezultaty i w jakim stopniu zaspakajają potrzeby kolonji.
Polacy w rzemiośle.
Rzemiosło polskie, rzemieślnicy polscy stoją na wysokości zadania. W tej dziedzinie nietylko pokrywają zapotrzebowanie po kolonjach, ale nawet panują w rejonie kolonialnym niemal niepodzielnie i bezkonkurencyjnie, wybijając się na tem polu w Paranie na pierwsze miejsce wśród rzemieśłnfków_wszelkich na-rojdowości.
I tu jak w dziedzinie rolnictwa udowodnili nasi wychodźcy, że potrafią wystarczyć sami sobie, że o ile myśli się o budowie własnych kolonii, to na polskim rzemieślniku można się tak samo dobrze opierać, jak na pjonierze koloniście, podbijającym bór brazylijski.
Na podstawie obliczeń robionych po kolonjach w Paranie poza Kurytybą, informacji sprawdzanych na miejscu, względnie opartych na danych zebranych u księży i wybitniejszych obywateli mamy w Paranie poza Kurytybą 290 rzemieślników. Naturalnie cyfra to tylko możliwie przyjbjiżona do rzeczywistości, zapewne nieco niższa. Od istotnego stanu rzeczy. W tej liczbie pierwsze miejsce zajmują kowale w liczbie 79, dalej idą szewcy 53, potem krawcy 43, stolarzy i cieśle  36, kołodzieje 28,   rymarze16, rzeźnicy 13, piekarze 11. Jest jeszcze trzech garncarzy, 2 golarzy, 2 szoieiów mających własne samochody do wynajmowania, 1 siciarz, 1 bednarz, 1 fotograf i jeden murarz - budowniczy. Na­turalnie mowa tu o jednostkach pracujących samodzielnie, prowa­dzących drobne lub większe zakłady na własną rękę. Pomocni­ków w to nie wliczono. Liczba tychże stosownie do zawodów wynosi przeciętnie od 2—3 uczniów i pomocników na każdego właściciela. Większe zakłady rzemieślnicze zatrudniające ponad lO robotników pomieściłem w rubryce przemysłu. Widać z tego wykazu, że niedarmo Polacy rolnicy wprowadzili do Parany użycie nawozu i szeregu narzędzi rolniczych Oto ilość kowali i kołodziejów czy rymarzy wskazuje, że i po dziś dzień na polu wyrobu wozów i narzędzi rolniczych oraz użycia      do rolnictwa idą w pierwszym szeregu. Znać też po liczbie cieśli i stolarzy, że budują domy, wymagające fachowców a nie byle jakie „ransza kaboklerskie”, które kto bądź jak bądź może sklecić, że też je jako tako chociaż meblują za pomocą stolarzy, dawniej na prowincji zupełnie nieznanych, bo kaboklo siadywał na ściętych pieńkach drzew. Krawcy i szewcy dbaią o ich odzież i obuwie, zaspakajając też potrzeby innych współ­mieszkańców. Rzeźnicy i piekarze, jedyni niemal po koloniach, też wprowadzją używalność pieczywa, wędlin itp. wśród lud­ności. "Wszystko naturalnie w stopniu dosyć prymitywnym, dosto­sowane do skali życiowej i potrzeb kraju. Fakt, że oprócz Polaków w rejonie kołonjalaym jest tylko trochę Rusinów rzemieślników i trafi się tię tu i ówdzie  jakiś Niemiec czy obcokrajowiec, wskazuje  na to, że Polacy w rzemiośle potrafią wytrzymać konkurencję i umieją zdobyć sobie klientelę.  Widać to np. w takiej kolonii jak Prudentopolis, gdzie mimo zupełnej liczebnej przewagi Rusinów a nawet poważnej niechęci do Polaków ze strony tychże, Polacy głównie reprezentują rzemiosło w miasteczku. Tych okrągło licząc 300 rzemieślników, właścicieli samo­dzielnych warsztatów reprezentuje także poważny kapitał, gdyż średnio warsztat każdego rzemieślnika, jego narzędzia i zapas surowca jak i pewien minimalny kapitał obrotowy musi się przy obecnych cenach w Brazylii panujących liczyć na 5 kontów, tak, że te 300 warsztatów reprezentują półtora miljona milrejsów. Dodawszy do tego    jeszcze   przeszło  70 warsztatów   kurytybskich o łącznej wartości miliona milrejsów otrzymamy sumę poważną.
-245-

Rzecz znamienna że w Kurytybie  rzemieślnicy pracują na ogół u obcych  cenieni zresztą przez nich bardzo. Na polu samo­dzielnych warsztatów ustęjpują jedjnak Włochom i Niemcom a głównie tym ostatnim , nie wytrzymują też konkurencj z powodu brakiu kapitału z większymi zakładami i fabrykami, jakich coraz więcej w stolicy się mnoży. Ńa pierwsze miejsce wysuwa się w dziedzinie rzemiosła szewstwo, w którem samodzielnie pra­cownie prowadzi 28 Polaków w granicach zresztą dosyć skromnych. Naprzód wybija się chyba ze dwie, trzy_ pracownie, w tem najlepsza Mik. Jankosza. Potem przeszło 50 szewców Polaków pracuje u obcych, po fabrykach obuwia, których jest w Kurytybie kilka i u swoich jako pomocnicy, czeladnicy i uczniowie. Prym wiodą Polacy w rzeźnictwie. Mają 12 jatek samodzielnych, przyczem jeden jest rzeźnik niejaki Roch. Piekarz jest wspólnikiem największej firmy rzeźniczej Julio Garmatter & CO, mającej prawie monopok mięsny w Kurytybie. Rzeźnicy Polscy skupiają poważny kapitał. Poważne miejsce zajmują Polacy także jako piekarze, prowadzący  własne zakłady w liczbie 8-miu, w tem L. Drążek ma największy zakład w mieście.Pozatem jest jeszcze 5 szoferów mające własne samochody, 8 krawców, 2 kowali, 2 kołodziejów, 2 bednarzy, 2 rymarzy, 4 murarzy, nie licząc pracowników pracujących u drugich. Jak więc widać z tego Polacy Kurytybscy dodają do stanu posiadania Polaków z kolonji kilkadziesiąt warsztatów, w czem niektóre zaliczają się do większych w mieście.  W Santa Catharinie jak w ogóle Polacy ustępują na każdem polu Niemcom i Włochom, tak samo i na polu rzemiosła i nie zanaczają się w przeciwieństwie do Parany zbytnią aktywnością. Tyle tylko, że obsługują choć częściowo potrzeby kolonji. Liczbę rzemieślników nie licząc Tres Barras i Porto União, policzonych do Parany, ocenić można na 67. W tem 17 kowali, 14 szewców, 10 krawców, 9 kołodziejów, 6 stolarzy i cieśli, 6 rymarzy, 2 rzeźników,  1 piekarz,  i  murarz i  1  szofer.
Dużo lepiej pod tym względem przedstawia się Rio Grande do Sul. Tam na kolonjach takich jak S. Feliciano, Erechim i Guarany Polacy panują w rzemiośle niepodzielnie, jedynie na Erechimie dzieląc się z Włochami.  Jest ich też niemało w stolicy Stanu Porto Alegre.

-246-
Liczbę rzemieślników oblicza się na 205. W tym 42 kowali, 47 szewców, 27 krawców, 21 stolarzy i cieśli, 29 kołodziejów, 11 rzeźników, 4 piekarzy, 12 rymarzy, 2 golarzy, 4 szoferów z samochodami własnemi, 3 fotografów, 8 muraży budowniczych. 3 blacharzy, 3 ślusarzy itp. Oto jak wyglądają Pclacy w rzemiośle. Reasumując należy stwierdzić, że zapotrzebowań kolonji naogół pokrywają, że mają opinię dobrych fachowców i że warsztaty coraz bardziej rozwijają, zwolna zamieniając je już na małe zakłady fabryczne o popędzie maszynowym.    Reprezentują też doszyć pokaźny kapitał. Na tem polu nie pozostali rzemieślnicy w tyle za kolonistami.  Na siebie starczą,  a przy dogodnych warunkach zdradzają zdolności  rozwojowe. Tu trzeba zaznaczyć, że naogół dobry rzemieślnik może przybyć do Brazylji, jest bowiem zawsze poszukiwany i ma szansę po pewnym czasie otworzyć zwłaszcza na prowincji zakład na siebie samego, który mu pozwoli może niezbyt prędko ale w każdym razie zdobyć niezależny byt a nawet majątek.
Polacy w przemyśle.                     .
Udział Polaków w przemyśle jest nieznaczny. W tej dzie­dzinie Polacy stawiają dopiero pierwsze kroki. Naogół przedsię­biorstwa polskie na tem polu są to warsztaty rzemieślnicze na szerszą skale, w ten sposób bowiem powstały, albo też są to przedsiębiorstwa związane ściśle z gospodarstwem kolonisty, względnie przedsiębiorstwa eksploatacyjne, wyzyskujące pewne bogactwa naturalne. Rzeczą powtarzam charakterystyczną jest przewaga przedsiębiorstwa związanych z rolnicztwem. Prym wiodą młyny jest ich w Paranie 38 wodnych i jeden o popędzie motorowym mały w Kurytybie oraz jeden wiatrak. Wszystkie one służą do przeróbki kukurydzy i zboża twardego, jest takie 13 młynów mandjokowych, 5 sieczkarń motorowych i jedna młocarnia konna wypożyczana kolonistom, 1 browar i fabryka gazozy (tj. wody gazowej), 1 fabryka makaronu, 1 fabryka słomianek do butelek, 1 suszarnia mięsa 1. tzw. „xarqueada”, 10 garbarń i 4 zakłady mechaniczne wyrabiające pługi, brony i narzędzia rolnicze na drobną skałę, oraz wozy. To jest lista przedsiębiorstw związanych wprost z rolnictwem, czy hodowlą.   Idą dalej tartaki, w liczbie 19-tu, jeden poważny młyn do herwy, 3 większe „barbaqua", tj. suszarnie i młyny herwowe typu krajowego, nie licząc setek po­mniejszych zakładów tego rodzaju i fabryka beczek na herwę.
-247-

To przemysł ekstraktywny leśny i z nim związany. Dalej 3 wa­pienniki, 3 kamieniołomy, 3 cegielnie parowe i 17 cegielni ręcznych a reszta już to różne przedsiębiorstwa jak 9 palarń kawy, 1 fa­bryka likierów, 3 fabryki cukierków, w tem jedna ciesząca się dużym zbytem, i fabryczka mała przetworów chemicznych, 1 kli-szarnia, 2 zakłady wyrabiające obuwie, 1 kino, 5 hoteli itp. Oto i wszystko. Niemniej cyfra tych przedsiębiorstw dochodzi 150 i policzywszy ich kapitał zakładowy, obrotowy, nieruchomy i w su­rowcach czy towarze otrzymamy 25 przedsiębiorstw średnio po 60 kontów czyli 1.500 kontów, 50 firm średnio po 15 kontów czyli  750 kontów a reszta 83 średnio po 5 kontów czyli 415 kontów, otrzymamy razem 2.665 kontów w samej Paranie. (Konto jest to tysiąc milrejsów).
W Sta Catharinie przemysł reprezentuje 6 tartaków, 10 młynów, 4 garbarnie, 3 cegielnie ręczne, 3 większe „barbaqua”, 1 wapiennik i fabryka słomianek. Razem przedsiębiorstw 28, o kapitale łącznym 405 kontów, 3 o kapitale 60 kontów, 10 o ka­
pitale i 5 kontów i 15 o kapitale 5 kontów.
Dużo lepiej przedstawia się pod tym względem Rio Grande do Sul. Mają tam Polacy 4 garbarnie, 2 fabryki mebli, 6 większych zakładów mechanicznych do wyrobu wozów, itp. 3 kina, 7 tartaków, 5 młocarni konnych, 20 młynów wodnych 1 parowy, 1 fabrykę obuwia, 1 piekarnię parową,  1 hotel,  1 fabrykę kołder, 1 blacharnię, 2 cegielnie, I stolarnię parową, 1 ryżownik i 1 fabrykę gazozy i likierów. Razem 59 przedsiębiorstw, w czem niektóre zupełnie poważne, jak fabryka mebli giętych pni  Patzerowej w Pelotas, fabryka obuwia braci Mendelskich w Porto Alegre czy tp. Można liczyć conajmniej 5 z nich na przeszło 100 kontów, 10 na 60 kontów, i 5 na 15 kontów i 28 na 5 kontów średnio razem kapitał tych przedsiębiorstw wynosi tysiąc czterysta sześćdziesiąt pięć kontów. Największe firmy skupiają się w Porto Alegre.
Jak więc widzimy, przemysł polski jest dopiero w pierwo­cinach. Ale po kolonjach pewne dziedziny jak młyaarstwo opa­nował już zupełnie, zaspakaja też potrzeby kolonistów na polu wozów, pługów i innych drobniejszych narzędzi rolniczych.  I powoli się rozwija.

-248-

Powstaje coraz, więcej przedsiębiorstw poważniej­szych jak tartaki itp. Ręcz prosta, że z czasem synowie kolonistów nagromadzony przez ojców, pieniądz będą lokować w przemyśle i rola Polaków i na tem polu się poprawi. Jest to tylko kwestia czasu.
W każdym razie jednak majątek, jaki Polacy mają w prze­myśle, nie będąc nader wielkim reprezentuje bądź cobądź w trzech południowych  stanach   sumę  zgórą    4.500.000   milrejsów, powiedzmy okrągło około 5 miljonów milrejsów. Suma, jakby nie było, poważna.
Polacy w  handlu.
 W dziedzinie handlu rola Polaków jest charakterystyczna. Na prowincji po koloniach zajęli niemal wszystkie posterunki detalistów, a i w Kurytybie mają nawet sporo interesów, ale naogół są to interesy drobne. Do handlu hurtownego zaczynają się Po­lacy dopiero brać. Pierwsze próby w tej mierze robione są obec­nie w Kufytybie. W każdym razie nie można przejść nad handlem polskim do pożądku dziennego. Przypatrzmy się więc cyfrom.
W Paranie razem z Kurytybą mamy 201 firm kupieckich polskich, jeśli policzymy, że 7 ma około  300 kontów kapitału, 21 po 60 kontów, 35 po 30 kontów, a 138 po  i 5 kontów, to razem przedstawiają one kapitał 5.080 kontów,  czyli przeszło 5 miljonów milrejsów.
W Sta Catharinie możemy liczyć 26 handli na łączną sumę 600 kontów i to 3 po 60 kontów, 5 po 30 kontów i 18 po 15 kontów.
Natomiast Rio Grande do Sul ma 67 interesów 5 po 100 kontów, 10 po 60 kontów, 10 po 30 kontów i 42 po 15 kontów, czyli razem kapitał ich wynosi 2.000 kontów, tj. 2 miljony mil­rejsów z górą. Rzecz charakterystyczna dla Rio Grande, to kilka poważniejszych interesów głównie w Porto Alegre.
Jeśli zsumujemy wszystkie te pozycje dla poszczególnych stanów, skonstatujemy, że mamy w Południowej Brazylji około 300 kupców, którzy mają w handlu ulokowanych blisko 8 miljonow milrejsów. Jak więc widzimy, mimo wszystko jest to już poważna grupa ludzi, mających pewne okreltone. a wspólne interesy, które pozwalają liczyć, że organizacja ich jest już na cza­sie i leży w interesie zarówno jednostek, jak i całego rozwoju dalszego polskiego handlu w Brazylji.

-249-

I to tembardziej, że acz­kolwiek są to niemal wyłącznie przedsiębiorstwa i interesy drobne, niemniej łączny kapitał zajęty w handlu reprezentuje już bądź co bądź sumę nie bylejaką, bo około 8 milionów miłrejsów.
Charakterystyka polskiego  handlu i kupiectwa.
Zanim jednakże przejdę do sprawy organizacji kupiectwa polskiego w Brązylji, chcę dać choć pobieżną charakterystykę tegoż. Jak to już zaznaczyłem, kupcy polscy wogóle w Brazylji, czy specjalnie w Paranie, są to naogół drobni handlarze, zwani z portugalska „wendziarzami”,od słowa „ venda—skłep”, roz­mieszczeni po kołonjach, gdzie pośredniczą miedzy kolonistą a światem. Dostarczają mu oni wszystkiego, co tylko może mu być potrzebnem w jego stosunkowo skromnem życiu, czego mu może być brak w gospodarstwie, a za to kupują od niego to wszystko, co ma na zbycie. Stąd sklepik taki, a nawet większy sklep kolonjalny, to typowa „grajzlernia", której w Polsce, jak się to mówi, można dostać wszystkiego od „mydła, do po­widła". Dostanie tam i cukierków dla dzieci i kajety dla nich, obrączki ślubne dla nowożeńców i biżuterię, a obok materjałów na bieliznę czy ubrania, uprząż na konie i narzędzia rolnicze, wódki i piwa, ryżu i innych produktów spożywczych, jednem sło­wem wszystkiego, „czego dusza zapragnie”.To jedna cecha. Z drugiej strony wenda na kolonji to klub towarzyski  gdzie się ludzie w niedziele i święta zbierają, to giełda, gdzie się  przeprowadza wszelkie tranzakcje, a wendziarz to zozwyczaj doradca prawny i pisarz, totumfacki całej okolicy. Wpływy jego są naogół bardzo poważne. On kieruje obok księdza, a nieraz nawet przeciw księdzu, częścią lub całą kolonją, jej polityką, jej życiem narodowem itd. I to drugi rys znamienny. Trzecia cecha, to ten  fakt,  że naogół poziom umysłowy i moralny „wendziarzy” do niedawna pozostawiał bardzo wiele do życzenia. Byli to częstokroć sprytniejsi nieco koloniści, często nie umiejący czytać i pisać, którzy naturalnie interesy swe prowadzili bardzo nieudolnie, wyzyskując jedynie ciemnotę kolonistów do przeprowadzania swych tranzakcji, przyczem wódka, nie­stety, niemały, jeśli nie pierwszorzędną rolę odgrywała.
-250-
Dopiero zwolna poczyna się poprawa w tej dziedzinie. Coraz trudniejsze warunki życia, coraz większe wymagania i przepisy władz, coraz większa konkurencja, a na koniec fakt, że dorastać poczyna nowe pokolenie, młodsze, podnosi stoge „wykształcenia wśród kupiectwa
polskiego. W dodatku ci, co się wybili, rozwijając swe interesy, także coraz lepiej je prowadzą i zwolna wprawdzie idzie wszyst­ko ku lepszemu. Ale trzeba pamiętać, że psychologja „wendziarza" daleka jest jeszcze od tego, co my nazywamy kipiectwe, że wendziarz myśli innemii kategorjami, że stosuje się on do pier­wotnych warunków kraju i nie prędko jeszcąe będzie go można trak tować jako kupca w znaczeniu używanem w  Polsce.
Jest to wreszcie przeważnie handel nie wyspecjalizowany. Dopiero tu i ówdzie,głównie w Kurytybie czy Porto Alegre pojawiają się firmy polskie, prowadzące nie ogólny handel, ale jakąś specjalną branże, czy to galanterje, czy tp. O tem też nie należy zapominać w ocenie kupiectwa polskiego i w rachun­kach na nie. Nakoniec, zgodnie z charakterem kraju, niema to kupiectwo polskie żadnej, organizacji. Każdy chodzi własną drogą, przepychając sięz życie własnemi, nieraz bardzo brutalnemi, jak zresztą w całej Brazylji, metodami. Organizacji nie tworzył ku­piec tutejszy i dlatego, że mu właściwie w warunkach, w jakich dotąd żył rozrzucony po koloniach i lasach, nie tyle może była niepotrzebna, co z trudnością jedynie mogła mu dawać pewne ko­rzyści. Typowy dla pionierskich krajów indywidualizm decydo­wał tu o wszystkiem.
Próby organizacji kupiectwa polskiego i stworzenia hurtowni oraz Banku Polskiego,
Chociaż warunków po temu nie było odpowiednich, choć liczba kupców była w tym czasie nieznaczna, niemniej już orga­nizatorzy Ligi Polskiej w 1898 roku, a potem organizator Gminy Polskiej w 1901 roku, Zenon Lewandowski, wstawiają do programu organizacji społeczeństwa także i organizację zawodową kupiectwa. Naturalnie akcja ta nie wydała żadnych rezultatów. Myślał o tem i Bielecki i Warchałowski w programie Zw. Nar. Pol. Też te plany figurowały. Niemniej próby chybiały.
-251-

Dopiero w 1921 roku w styczniu z inicjatywy Konsulatu Polskiego zwołany został w Kurytybie Pierwszy Zjazd Kupców i Przemysłowców, obesłany bardzo licznie przez kupiectwo ze  wszystkich trzech stanów W Południowej Brazylii. Na tym też zjeździe uchwalono powołać do życia Polsko - Brazylijską Izbę Handlowo-Przemysłową, której powierzono zorganizowanie Banku Polskiego. Niestety, kupiectwo i społeczeństwo całe nie dojrzało jeszcze do zrealizowania tej inicjatywy,ku wegetacji Izba rozwiązała się odąjac ludziom pieniądze  wpłacone na poczet akcji Banku.  Pozostały jedynie wykonane przygotowawcze, gotowy statut Banku i dużo doświadczenia. Paralelnie z próbami organizacji kupiectwa polskiego szły próby zorganizowania większej spółki handlowej w rodzaju hur­towni, dostarczającei towarów drobnym kupcom z kolonii, a równocześnie mającej za cel nawiązanie interesów z Polska. Już Związek Kol. „Wyd.-Wywozowy, z którego ramienia wydawał „Prawdę” Józef Okołowicz, chciał akcję tego rodzaju zapoczątkować. O podobnej Spółce handlowej myśli Z. Lewandowski i pisze o niej w „Gaz. Polskiej” w 1900 roku. Ale skończyło się na artykułach. Około 1906 roku rozpoczyna akcję za założeniem akcyjnego sklepu hurtowego w Kuytybie L. Bielecki. Akcja ta ciągnie się dosyć długo, nareszcie przy pomocy pp. Stachonia i Lipkowskiego, a poparciu moralnemu Konsula Z. Okęckiego powstaje w stolicy sklep „Unia”. Niestety, wziął na swe barki zadanie nad siły. Brakło kapitału, ci, na których liczono, nie poparli go należycie. Kolejno wycofuje się Lipkowski, wyeżdża Bielecki, a po pewnym czasie sklep bankrutuje. Inicjatywa zacna kończy się skandalem.
Tuż przed wojną myślano o hurtowni w 1912 roku. Były to czasy, kiedy Rusini lwowscy okazywali duże zainteresowanie tą sprawą i przysłali nawet delegata do tych spraw, rnejakiego Zajaczkiwskoho, ale też sprawa ta nie przybrała formy, konkret­nej. Wojna naturalnie jeszcze bardziej odsunęła w cień tę sprawę. Dopiero w 1922 roku powstaje w Kurytybie firma pod na­zwąSociedade Comercial Limitada, która w końcu roku rozppoczęła prowadzić interesa na szerszą skalę. Zorganizowali ją kupcy prowincjonalni, znani szeroko w życiu kolonji polskiej, pp. W.Twardowski, Rom.Paul. P.Nowacki, M.Hessel i Stefan Wolski.

-252-

Kierownikiem firmy był p. Piotr Nowacki, Kapitał zgromadziła firma poważny, rozporządzając przytem znacznym kredytem swych zamożnych członków. Pierwszy rok. w którym handlowano głównie herwą i drzewem dał tak dobre rezultaty, że postanowiono podnieść kapitał o drugie niemal tyle, zakupiono teren pod własne magazyny i młyn herwowy, tymcza­sem zaś uruchomiono młyn herwowy, wynajęty od drugich. Fir­ma ma poważne szansę rozwoju i może ująć poważną część han­dlu herwą we własne ręce. Hurtownią jednakże w całem tego słowa znaczeniu nie jest, aczkolwiek skupia niemało już kupców polskich przy sobie, nietylko z Parany, ale i ze Sta Cathariny, pracuje też z kilku polskimi tartakami, z których drzewo sprzedaje na rynkach dalszych. (Niesttety i ta próba ostatnio rozwiała się (Przyp. Autora) Co się tyczy próby handlu z Polską, do tej pory poza drob­nostkami wszelkie próby nie wydały rezultatu. I to po ostatnią chwilę. Obecne warunki handlu w Polsce, zwłaszczą do mo­mentu stabilizacji marki i wprowadzenia złotego polskiego, nie zachęcały do nawiązania stosunków handlowych, to też i Sociedade Com. Limitaada nie udało się nic więcej poza drobiazgami zrobić dla tej sprawy. Zresztą tu trzeba pamiętać, że kolonja polska nie może na razie ani przez swe kupiectwo, ani przez
swoja klientele jako teren zbytu stanowić podstawy dla handlu z Polską. Może to być drobny przyczynek do tego handlu, handel jednakże musi się opierać na firmach i klienteli ogólno-bra-
zylijskie            i prowadzony musi  być jak w Rio de Janeiro i S. Paulo. Ostatnio na tem polu są robione próby.
Sprawa Banku Polskiego też nie jest w Brazylji nową. Idea instytucji finansowo kredytowej, któraby z jednej strony skupiła kapitały i oszczędności polskie, które szacowane tylko lekko na 10% ogólnego majątku polskiego idą w liczne miljony milrejsów, z drugiej zaś umożliwiła urchomienie tą drogą przemysłu i handlu ną szerszą skalę, ułatwiła kolonizację planową itp., dawno już, od zarania niemal koiońji polskiej w Paranie kiełkuje w umysłach wybitniejszych ludzi wśród Polonji.
Do częściowej realizacji jednak doszło dopiero w roku 1921, kiedy to na skutek uchwał Zjazdu Kupców i Przemysłowców Polskich w Kurytybie Izba Handlowo-Przemysłowa rozpoczęła akcję za założeniem Banku Polskiego z kapitałem 1 miljona milrejsów.

-253-

Zebrano na udziały przeszło 100 tysięcy, ale jak to już pisałem na innem miejscu, wskutek szeregu przyczyn, a między innemij silnych intryg banków obcych, jak Francusko - Włoskie­go oraz Niemieckiego, który miał się co tylko otworzyć, akcja upadła, zakończona jednakże wzorowo, wszyscy bowiem otrzy­mali swe wpłaty napowrót. Oto próby organizacyjne w dziedzinie skupienia i zrzesze­nia polskiego kupiectwa oraz samego handlu.
Kwestja kooperatyw.
Przy tej sposobności chcę poruszyć jeszcze sprawę koopera­tyw, szansę ich istnienia, warunki dla nich itp. Jak w tej chwili widzimy, cały handel po kolonjach znaj­duje się w ręku drobnych kupców, czy wogóle powiedzmy „wendziarzy”. Naturalnie, jak to już pisałem, z charakteru swojego pośredników niemal wyłącznych między kolonistą a szerokim światem, „wendziarz” trzyma kolonistę w zupełnej zależności gospodarczej od siebie, dyktując mu ceny na produkty kupowane od niego oraz na towary sprzedawane. Bliżej miast jest naturalnie lepiej, to samo opodal od kolei, gdzie jest więcej Kupców ale na odległych kolonjach gdzie wskutek braku komu­nikacji i konkurencji kupiec jest wprost panem sytuacji, położe­nie kolonisty w stosunku do wendziarza jest nieraz przykre. Jest to stan rzeczy wytworzony zresztą przez niezależne od ludzi wa­runki i stosunki w kraju całym. Pjonierskie warunki krajuj, gdzie im kto lepiej potrafi się przepychać przez życie, tera lepsze osią­ga rezultaty, brak atmosfery odpowiedniej dla kooperatyw, brak przykładu w otoczeniu nieuświadomienie kolonistów  nieznajomość zasad  kooperatywy, brak ludzi do je prowadzenia itp. Wszystko to składało się na powody, że wszelkie próby koopera­tyw na tutejszym gruncie kończyły się niepowodzeniem i poza zadrażnieniem stosunków na kolonji innych realnych rezultatów nie przynosiły. Najlepiej to można zaobserwować na kolonjach nad Ivahy w Paranie i na kololonji Erechim w stanie Rio Grande do Sul. Akcja szła zawsze jedną i tą samą drogą. Towarzystwo, posiadajace jedno a nieraz i parę kontów w gotówce,  zakłada kooperatywę.

-254-

Przypuśćmy jest 20 członków. Po pewnym cza­sie kilku sprytniejszych powiedzmy 7-miu, wykwitowuje resztę z całego majątku, W towarzystwie przychodzi do kłótni, swarów i zamieszek. Upada szkoła dotąd prosperująca jako tako staje       a praca narodowa na kolonji.  Ludzie na nic nie maja czasu, prócz walki o kooperatywę. Ale nie koniec na tem. Z tych siedmiu za jakiś czas niedługi zostaje z majątkiem kooperatywy 2 najchytrzejszych ludzi, zazwyczaj niekoniecznie wysoko moral­nie stojących, jakiś czas walczą jeszcze o bezwzględne posiada­nie domu i całego majątku kooperatywy, nareszcie, rozbiwszy zu­pełnie towarzystwo, „pospłacawszy", jak się to nazywa, „udzia­ły”, jeden zostaje ze wszystkiem i kooperatywa zamienia się w „wendzinę”. Idea handlu indywidualnego zwycięża, utrąciwszy przedtem towarzystwo, jako placówkę społeczno - pobtyczno-narodową. Kolonja rozdwojona podczas walk o władzę w koo­peratywie, na długie lata jest rozbita i to cały rezultat próby. Tak było do tej pory, tak wskutek lokalnych i krajowych warunków będzie jeszcze długie lata. Społecze nasze w Brazylii do kooperatywy jeszcze nie dojrzało i nie tędy droga do walki wyzyskiem „wendziarzy", jak się tu piszę i mówi. Trzeba podnieść poziom intelektualny kolonisty, aby rozumiał swe położenie, trzeba pracować również nad podniesieniem i poziomu fachowego oraz obywatelskiego kupiectwa polskiego, a  wtedy jaskrawe  przykłady  nadużyć, które  się  zauważyć  tu i ówdzie dają, zostaną usunięte,  A kiedyś, z czasem, gdy ludność się zagęści, gdy środki komunikacyjne zbliżą kolonistę wprosit do konsumenta, gdy; atmosfera się zmieni, będzie czas mówić o koo-peratywach. Dziś absolutnie nie pora po temu.
Parę uwag ogólnych.
Na zakończenie tego rozdziału chciałbym jeszcze uczynić parę uwag ogólnych.
Najpierw o organizacji kupiectwa. Już dzisiaj sa warunki, aby utworzyć organizację kupców i przemysłowców polskich, któ­rych jest razem około 600 jednostek o pewnych zdecydowanych i określonych wspólnych interesach. Są to w dodatku wszystko ludzie w swoim rodzaju wpływowi i względnie najzamożniejsi, zorganizowani mogą więc przedstawiać dosyć poważną siłę do obrony swych praw i swych interesów.

-255-

Taka organizacja kup­ców i przemysłowców, na razie jako związek samopomocy, udzie­lający odpowiednich informacji, mógłby być z czasem podstawą różnych poczynań w dziedzinie gospodarczej.
Hurtownia jest kupcom potrzebna. Ale akcji w celu stwo­rzenia jej nie można puszczać w naszych warunkach na mętne wody „ludowładztwa" i organizacji o podkładzie społeczno - na­rodowym. Powstanie ona drogą naturalną, jako zakończenie łań­cucha drobnych kupieckich interesów na kolonjach, kiedy się znajdą odpowiednie firmy o znaczniejszym kapitale, z odpowied­nią klientelą, które będą miały interes w utworzeniu takich pla­cówek. Powstaną one stopniowo. Powstanie ich może kilka w różnych branżach. Tuż dwie takie klują się. jedna w branży herwowo - drzewnej, to Sociedade Commercial Limitada, która podnosi już kapitał, aby móc coraz szersze objąć w tej dziedzi­nie kręgi. W branży spożywczej wybija się na pierwszy plan przedsiębiorcza i ruchliwa firma Schinda i Domański, również w Kurytybie, która w okolicy ma już parę filii i bardzo pięknie się rozwija. Taką to drogą powstaną pewnie w Paranie nasze hurtowne interesy.
Powstanie też tą drogą i Bank Polski. Gdy jedna i druga z poważniejszych firm, cieszących się zaufaniem wśród kupiectwa i kolonji polskiej, w miarę wzrostu interesów będzie potrzebowała większych kapitałów do obrotu, będą musiały założyć bank, aby oszczędności naszych kolonistów wprowadzić w ruch. A kapitały te są bardzo poważne, jeśli zważymy, że w samej Paranie tylko majątek rolników polskich wynosi około 150 miljońów milrejsów, to możemy liczyć, że conajmniej 10% tej sumy, a więc 15 miljonów milrejsów, jest w gotówce, która w drobnej mierze leży w bankach obcych, jak np. Francusko - Włoskim czy Niemie-ckim, gros zaś jej jest zamknięte po kufrach i skrzyniach czy pończochach gospoś. Suma to dla Banku wystarczająca. Ka­pitały na utworzenie Banku są, bo jak powiadam jedna i druga poważna firma, zrzeszająca bogatych ludzi tutejszych, mogą łatwo dać potrzebny kapitał zakładowy banku, o ile będą go po­trzebowały, a kapitały dla obrotu są też i z dniem każdym bę­dzie ich przybywać. Gdy więc będzie naprawdę potrzebny Bank Polski powstanie on, automatycznie, może już niedługo.
-256-

Zostaje kwestja handlu z Polską. Jest to bezwątpiema spra­wa w tej dziedzinie dla Polski najważniejsza. Tą drogą jedynie w mniejszym czy większym stopniu może być kolonja polska w Brazylji pożyteczna Polsce, służąc jako teren zbytu dla prze­mysłu polskiego, zdobywając mu przez swe stosunki coraz szer­sze pole ekspansji na całą Brazylję, może częściowo także do­starczając Polsce potrzebnych jej stąd surowców i półfabrykatów. Tak wyzyskują dla tych celów kolonie swe Włosi, a w pierw­szej mierze Niemcy.
Ale to dopiero muzyka przyszłości. Wszystko od samego początku musi tu być jeszcze zrobione, aby nici te zadzierzgnąć. Musimy przetem pamiętać, że rola kolonji polskiej w szerszym tego słowa znaczeniu na razie jest na tem polu minimalną, jak i samego kupiectwa, które zależne od hurtowników Niemców, Włochów czy Portugalczyków, kupuje produkta i towary te, ja­kie oni importują. Poza tem w o ogólnym bilansie to, co Polacy mogą sami kupić, są to rzeczy nieznaczne, o ile import z. Polski ma mieć jakieś znaczenie dla polskiego przemysłu, musi się skie­rować na rynki brazylijskie przedewszystkiern na Rio de Ja­neiro, względnie dalej na północ. Naturalnie że w stanach za­mieszkanych przez Polaków, mających polskie kupiectwo, będzie można zużytkować te czynniki, choć może narazie w nieznacznej mierze, do wprowadzenia polskich produktów, ale gros akcji trzeba oprzeć na rynku ogólno - brazylijskim, jako takim. Jutro pokaże, w jakim stopniu kupiectwo, przemysł i rzemiosło polskie ułatwią przemysłowi z Polski zdobyć rynek brazylijski. I to główne pole naszej inicjatywy aktywnej w przyszłości.

-257- 258- 

Nenhum comentário:

Postar um comentário